Rozdział XI

14 0 0
                                    

Stukałam nerwowo w klawiaturę mojego laptopa wyszukując w Internecie jakichkolwiek informacji o Hools'ie. Próbowałam znaleźć cokolwiek, jednak nie miałam zgody na wejście na jakąkolwiek stronę. To był jakiś cholerny żart. Z jakich powodów zabraniano mi wyświetlania informacji? Przecież to był Internet. Westchnęłam zrezygnowana, opadając na oparcie fotela. I trzasnęłam laptopem kiedy dotarło do mnie, że ktoś ten dostęp mi po prostu zablokował. I miałam podejrzenia co do tej osoby. Podskoczyłam przestraszona na fotelu gdy telefon dzwoniący w mojej torebce wytrącił mnie jeszcze bardziej z równowagi. Nie patrząc na ekran odebrałam połączenie.

- Nie szkoda ci laptopa? – usłyszałam po drugiej stronie prześmiewczy głos i miałam wielką ochotę rzucić komórką o podłogę, rozbijając ją w drobny mak.

- Już zatęskniłeś? Nie możesz wytrzymać bez wkurzania mnie? – warknęłam rozdrażniona.

- Szczerze mówiąc, to tak. Stęskniłem się za tym – musiałam nabrać głęboko powietrza w płuca, żeby nie zacząć wyrywać sobie włosów z głowy. Zawsze dzwonił do mnie wtedy, kiedy nie miałam humoru, albo kiedy go o coś podejrzewałam. Czy byłoby to możliwe, gdyby siedział w mojej głowie?

- Dlaczego zablokowałeś mi dostęp do informacji o Hools'ie? – syknęłam ponownie otwierając laptop z nadzieją, że może jednak znajdę jakąś stronę do której dostępu mi nie odciął.

- Im mniej wiesz, tym lepiej żyjesz – burknął, a ja powstrzymywałam się przed przewróceniem oczami na jego wymijającą odpowiedź.

- Ostatnio nie wiem praktycznie niczego, i nie uważam, żeby moje życie miało lepszą jakość.

- Uwierz mi, Macklemore – warknął groźnie, a mnie przeszedł dreszcz gdy tylko usłyszałam ten szorstki głos. – Gdybyś wiedziała, chociaż odrobinę więcej miałabyś o wiele bardziej poważniejsze problemy niż teraz.

- Bardziej poważniejsze już być nie mogą – odparłam pewnie. Czy może być coś poważniejszego od jakiegoś psychopaty, który pragnie twojej śmieci? Nie.

- Nie masz nawet pojęcia jak bardzo się teraz mylisz – warknął próbując mi to uświadomić.

- I nie jestem nawet przekonana czy chcę, abyś mi to wyjaśniał. Nie dzwoń do mnie więcej – wysyczałam przez zęby i rozłączyłam się. Naprawdę działał mi na nerwy. Jak cholera. Odetchnęłam głęboko próbując uspokoić się po tej rozmowie. Z resztą jak po każdej, którą miałam niestety przyjemność doświadczyć. Lubiłam go, choć bardziej nienawidziłam za to, że wiecznie mnie kontrolował i wiedział o mnie wszystko. Podniosłam wzrok na drzwi gdy tylko otworzyły się, a w progu stałą Patrick. Przywitałam go uśmiechem, jednak on pozostał obojętny. Coś się działo, lub coś się dopiero zacznie dziać.

- Coś się stało? – zapytałam gdy stał w ciszy dłuższy czas, gapiąc się na swoje trampki. Westchnął i ze ściągniętymi brwiami zmierzył mnie wzrokiem. Zadrżałam delikatnie pod intensywnością jego spojrzenia.

- Choć na kawę. Po drugiej stronie ulicy mają dobre ciasto – uśmiechnął się do mnie pokazując swoje cudowne i białe ząbki gdy rozciągnął leniwie wargi. Jakoś nie do końca przekonał mnie tym uśmiechem.

- Pójdę, ale tylko ze względu na ciasto – odparłam roześmiana po chwili ciszy. Podniosłam się i mijając mojego przyjaciela w progu ruszyłam korytarzem do windy. Zaraz za mną podążał Patrick. Nie miałam pojęcia dlaczego był tak spięty i dlaczego tak mało mówił. Ale miałam zamiar się tego dowiedzieć. Nie ważne ile musiałabym z nim przesiedzieć w tej jednej kawiarni. Jeżeli on nie zostawił mnie wtedy, kiedy go potrzebowałam, to i ja nie mogłam odpuścić kiedy dobrze widziałam, że coś go gryzło. Dopóki nie weszliśmy do niewielkiej kawiarenki oboje milczeliśmy. Było to dla mnie uciążliwe tym bardziej, że to była cisza pełna napięcia. Odczułam w tym delikatne zmartwienie oraz zawód. Oddalaliśmy się od siebie i było to zauważalne.

Meeting evil || a. irwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz