Obserwowałam leniwie mijane drzewa. Byłam zupełnie nieprzytomna po nieprzespanej nocy. W dodatku bolała mnie głowa. Przez całą noc zastanawiałam się dlaczego Calum jest taki, jaki jest. Co wydarzyło się w jego życiu, że ma tak zmienne charaktery. Odetchnęłam jedynie głęboko z cichym jękiem kiedy mocniej rozbolała mnie głowa.
- Chcesz coś przeciwbólowego? – zapytał Luke z troską patrząc twardo w pustą drogę. Miałam wrażenie, że zachowywał się inaczej. Nie to nie było wrażenie. Teraz nagle od tygodnia wszyscy zaczęli traktować mnie z rezerwą. Westchnęłam cicho.
- Nie, dzięki. – rzuciłam i wysiadłam, bo już stanęliśmy pod budynkiem firmy.
Siedziałam znudzona za moim biurkiem po raz kolejny beznadziejnie szukając informacji, które były zablokowane. Wszystkie linki świeciły się na fioletowo w każdej innej frazie którą wpisałam o Eastwoodzie i Hools'ie. Wyszukiwałam ich nawet w liście najbardziej niebezpiecznych osób w Sydney, jednak ta również została zablokowana. Wpisywałam już byle co, tylko, żeby chociaż dowiedzieć się jak Eastwood ma naprawdę na imię. Westchnęłam sfrustrowana i położyłam wciąż pulsującą bólem głowę na klawiaturze laptopa. W dodatku mój telefon rozdzwonił się jak szalony. Przez większość dni wyciszałam po prostu dźwięk, jednak teraz telefon był mi potrzebny w razie gdyby klient dzwonił.
Burknęłam zirytowana pod nosem i ściskając mocno urządzenie w dłoń odebrałam połączenie.
- Nie zrou... – zaczęłam warczeć, jednak głos po drugiej stronie mi przerwał.
- Ruby! Natychmiast wyjdź z firmy! – ryknął uciszając mnie. Zmarszczyłam brwi.
- Posłuchaj, jeżeli się nudzisz to...
- Nie żartuje. Do jasnej kurwy! Choć raz nie bądź blondynką i zrób to co ci powiedziałem. – zawsze jego głos był albo obojętny, albo kpiący, sarkastyczny, groźny, agresywny. Ale to było dla mnie coś dziwnego. Jego głos drżał. Obawiał się czegoś. A jeżeli mężczyzna już był zaniepokojony to ja zaczęłam panikować.
- Podnieś dupę i nie wzbudzając podejrzeń wyjdź z firmy. Luke za kilka minut powinien po ciebie być. Tylko nie rozłączaj się. – przełknęłam ślinę wraz ze strachem i spakowałam moje rzeczy do torebki.
- Jak masz na imię? – zapytałam cicho przemierzając biały korytarz.
- Co?! – zapytał zdezorientowany moim nieodpowiednimi do sytuacji pytaniem.
- Jeżeli z kimś rozmawiam to mniej się boję, więc z łaski swojej; mógłbyś? – warknęłam próbując wyrównać swój oddech.
- Stój! – jak zaklęta wykonałam jego polecenie. Moje serce ponownie szybciej zabiło. Miałam ochotę się rozryczeć. Tak po prostu. Z bezsilności. – Są w windzie. – kontynuował. – Schowaj się do łazienki i nie waż się wydobyć z siebie jakiegokolwiek pisku.
Trzęsły mi się ręce gdy przechodziłam obok innych osób, a oni wysyłali mi przyjazne uśmiechy, które z trudem odwzajemniałam. Przechodząc obok windy, mimowolnie spojrzałam na panel wskazujący numer ósmego piętra.
- Odpowiesz na moje pytanie? – szepnęłam coraz bardziej drżącym głosem.
- Ashton. – mimochodem uśmiechnęłam się usatysfakcjonowana tym, że w końcu poznałam jego imię. Wpadłam do łazienek i zamknęłam się w jednej z kabin. – A teraz poczekasz chwilę, dopóki nie powiem, że możesz wyjść. Luke czeka już na dole. Jest przygotowany na wszystko, więc w razie problemów zareaguje natychmiastowo. – jęknęłam zdenerwowana. Dlaczego zawsze powaga i poziom niebezpieczeństwa sytuacji w którą się wpakowałam przerażał mnie? – Hej, Ruby – zagaił spokojnym i kojącym głosem. Otworzyłam szeroko oczy, było to dla mnie nowością. – wszystko będzie dobrze. – mruknęłam cicho w potwierdzeniu.
CZYTASZ
Meeting evil || a. irwin
Fiksi Penggemar❝ Bo kiedy patrzysz w otchłań, otchłań zaczyna patrzeć w ciebie... ❞ ©Muffy_2001 kwiecień 2017 Wszelkie prawa zastrzeżone.