Nie pamiętam kiedy ostatnim razem przemierzałam te białe korytarze. W końcu, kiedyś musiałam wrócić do pracy. Tak samo, jak musiałam spotkać się z Zoe. Weszłam z westchnieniem do mojego gabinetu siadając na fotelu. Całe biurko tonęło w papierach i projektach, które wymagały jedynie akceptacji z mojej strony. Robiłam wszystko, żeby przywrócić moje życie do normalności. Choć czym wtedy była dla mnie normalność? No właśnie. Spędziłam w Hornsby tak wiele czasu, tak szybko rozmawianie z Ashton'em i pozostałymi stało się moją codziennością. Właśnie to w tamtym momencie mojego istnienia było normalnością. Życie w niepewności pod bacznym okiem trójki chłopaków, którzy nie pozwalali mi żyć według moich zasad.
Ostatnim razem, kiedy się z nimi widziałam, minęły dwa tygodnie, które przesiedziałam w mieszkaniu. Czasami odwiedzał mnie Michael, ale gdy tylko Ashton przestał codziennie irytować mnie swoimi telefonami, on też przestał do mnie przychodzić. Od tego czasu minęło około czterech dni, których nie potrafiłam wytrzymać w ciszy.
Podniosłam wzrok znad stosu papieru gdy drzwi otworzyły się, a w pomieszczeniu stanęła uśmiechnięta Zoe. Odetchnęłam z ulgą widząc ją w tak świetnym stanie. Wróciła do siebie po tym co zrobiła, a to co zrobiła było bardzo nierozsądne. Jednak nie potrafiłam mieć jej tego za złe. Zbliżyła się i usiadła na fotelu naprzeciw.
- Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia. – zaczęła z uśmiechem. Zainteresowana odłożyłam ołówek i wyprostowałam się na siedzeniu.
- Trudny projekt? – uśmiechnęłam się, a ona zaprzeczyła i jednocześnie potwierdziła. Zmarszczyłam brwi patrząc na nią w zaciekawieniu.
- Bliski znajomy McQueen'a szuka kogoś, kto podjąłby się projektu jego nowego klubu nocnego. Tylko jak sam to określił, musi to być coś zwyczajnego, ale innego niż wszystkie kluby w Sydney. – powiedziała jednocześnie zastanawiając się, czy prośba tego człowieka miałaby jakikolwiek sens.
- Do zrobienia. – odparłam po chwili zamyślenia skupiając na sobie jej uwagę.
- To samo powiedział mu McQueen i polecił mu ciebie, ale stwierdził, że sama sobie z tym nie poradzisz więc nasz klient, Willinson chce, abyśmy wykonały ten projekt razem. Zaprasza nas jutro na kolację w drogiej restauracji, żeby wszytko omówić. – uśmiechnęła się szeroko gdy skończyła przekazywać mi wszelkie informacje. Musiałam w końcu wyjść do ludzi, a co za tym szło, musiałam mieć z nimi kontakt bezpośredni więc zgodziłam się na wykonanie wraz z Zoe tego projektu, bo nie tyle co powrócę do życia po mojej kolejnej, długiej przerwie, ale też będę mogła mieć Zoelle na oku.
***
Siedziałam w kawiarni przy stoliku bawiąc się naszyjnikiem z pierwszą literą mojego imienia. Stukałam paznokciem w białą filiżankę wypełnioną kofeiną co chwilę sprawdzając wskazówki na moim zegarku. Za kilka minut skończy mi się przerwa, a ja siedziałam i czekałam na Patrick'a, który od tygodnia błagał mnie o spotkanie. Westchnęłam i zaczęłam się zbierać, aby wyjść, jednak wtedy do kawiarni wpadł chłopak z bukietem czerwonych róż w dłoni. Zwęziłam na niego oczy gdy podszedł do mnie z szerokim uśmiechem na twarzy i niepewnością w oczach. Co on znowu wymyślił?
- Przepraszam cię Ru, za to wtedy w klubie. – zassałam powietrze kiedy usłyszałam zdrobnienie mojego imienia, którego używał tylko on i tylko wtedy kiedy miał swoje zamiary względem mnie. Po prostu w ten sposób okręcał mnie sobie wokół palca. Ale nie tym razem. Zbyt wiele rzeczy pozmieniało się we mnie, żeby teraz tak łatwo dać się omamić jego grą słów. Zamrugałam kilkakrotnie, kiedy wyciągnął bardziej w moim kierunku badyle. Nie lubiłam kwiatów. Nie rozumiałam dlaczego je się komuś wręczało. Kwiaty są piękne tylko wtedy kiedy rosną, a nie kiedy są odcięte po to, by w bliskiej przyszłości stać się suchą rośliną bez żadnego uroku. Niechętnie odebrałam bukiet od Patrick'a cicho za niego dziękując. Usiadł naprzeciwko mnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/102158335-288-k170888.jpg)
CZYTASZ
Meeting evil || a. irwin
Fiksi Penggemar❝ Bo kiedy patrzysz w otchłań, otchłań zaczyna patrzeć w ciebie... ❞ ©Muffy_2001 kwiecień 2017 Wszelkie prawa zastrzeżone.