Leżałam na łóżku tępo wpatrując się w cienie tańczące na suficie, które rzucało słońce poprzez białe zasłony. Zastanawiałam się kim ja takim byłam do cholery, że trafiłam tam, gdzie trafiłam, że przydarzyło mi się to co miało miejsce. I co też zrobiłam, że zasłużyłam sobie na to, aby zostać uratowaną. Wiedziałam, że byłam jedynie pionkiem w grze Ashton'a, który ustalał zasady. Do czego jednak zmierzał? Co takiego miał w planach? Tyle pytań nasuwało mi się na raz i na żadne nie znałam odpowiedzi. Calum ze mną nie rozmawiał, Luke również milczał od ostatniego zdarzenia, a Michael udawał, że nie słyszy moich pytań i po prostu zmieniał temat. Nie mam pojęcia ile czasu spędziłam w tej jednej pozycji, kiedy usłyszałam mój dzwoniący telefon w rogu pokoju. Podniosłam się niechętnie i podeszłam do urządzenia odbierając połączenie.
- Popadniesz w depresję, jeżeli będziesz się tak ciągle gapiła w jeden punkt na suficie. - westchnęłam cicho słysząc głos, który ostatnio dość często się do mnie odzywał bez żadnego głębszego powodu. Oparłam się biodrem o blat biurka patrząc na zamknięty skórzany notes mojego ojca.
- Myślałam nad czymś. - rzuciłam ze zmarszczonymi brwiami. Ten zeszycik intrygował mnie coraz bardziej z każdym kolejnym dniem. Nie miałam jeszcze okazji go otworzyć bojąc się tego, co mogłam znaleźć w środku.
- Poczekaj, zgadnę. Zastanawiałaś się kim do cholery jestem i dlaczego kazałem cię uratować? - moja twarz wykręciła się w grymas słysząc jego słowa.
- Nie podoba mi się to. - mruknęłam cicho podchodząc do łóżka spadając na nie plecami.
- To, że czytam w twoich myślach, czy to, że nic o mnie nie wiesz? - po tonie jego głosu wywnioskowałam, że lekko się uśmiecha.
- Obie opcje. - westchnęłam ponownie obserwując cienie na suficie.
- Uwierz mi, lepiej dla ciebie, żebyś nic więcej o mnie nie wiedziała.
- Powtarzasz się, Ashton. - uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem. Miał ładne imię.
- Bo zawsze do tego pijesz gdy rozmawiamy. - westchnął zrezygnowany.
- Czy to, że nic o tobie nie wiem oznacza, że jesteś jeszcze groźniejszy niż Eastwood? - zapytałam niepewnie drżącym głosem, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że tak właśnie mogło być. Przełknęłam nerwowo ślinę gdy nic nie odpowiadał, a jedynie co słyszałam po drugiej stronie to jego dyszenie. Przeraziłam się, jak jasna cholera.
- Masz rację. - sapną w końcu, a ja cała zadrżałam pod jego tonem głosu. - Najgroźniejszą osobą, która stąpa po Australii jestem ja. Zawsze tak było i zawsze tak będzie. Nawet jeżeli ślad po mnie zaginął, a większość ludzi uznała mnie za martwego. - mój puls ponownie przyspieszył słysząc te słowa. Patrzyłam oniemiała przed siebie. - Ale ty nie musisz się mnie obawiać. Bynajmniej nie teraz kiedy nie wiesz kim dokładnie jestem. - Urwał połączenie. Słowa wypowiedziane przez niego huczały mi w głowie. Powielały się echem jak w pustej i ogromnej jaskini. Upuściłam telefon, który spadł obok mojej głowy podskakując delikatnie na materacu. Próbowałam unormować mój oddech.
Wypowiedział to z tak stoickim spokojem, jakby był pogodzony z tym, jak został nazwany przez większość ludzi, jeżeli nie całe Sydney. Nie mógł tak po prostu odpuścić, bez bronienia swojego mienia. Chociaż i tak uchodził już za martwego. Może więc dlatego nie musiał się ukrywać. Może o to wtedy chodziło Luke'owi. Ash nie mógł się chować gdy był martwy. Ale jeżeli oni mają z nim kontakt to muszą wiedzieć gdzie w tym momencie się znajdował. Wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Nie mogłam tak po prostu milczeć jak robili to Calum i Luke. Musiałam jakoś skończyć tą dziecinadę nie odzywania się do siebie jak pokłócone nastolatki. Weszłam niepewnie do kuchni i usiadłam na moim stałym miejscu obok Michael'a. Czułam na sobie zaskoczony wzrok ich wszystkich.

CZYTASZ
Meeting evil || a. irwin
Fanfictie❝ Bo kiedy patrzysz w otchłań, otchłań zaczyna patrzeć w ciebie... ❞ ©Muffy_2001 kwiecień 2017 Wszelkie prawa zastrzeżone.