Od kiedy miałam przy sobie laptop czas w tym jednym pokoju płynął mi o wiele szybciej niż wcześniej. Cała pochłonięta byłam pracą. Czasami zdarzało się, że schodziłam na dół zjeść coś albo żeby nie zwariować samotnie w czterech ścianach. Byłam częstym świadkiem ich sprzeczek, żartów i rozmów, które były zupełnie bez sensu. Ale wtedy naprawdę zapomniałam o tym, że zupełnie ich nie znam i że mimo wszystko wciąż jestem tu wbrew woli. Często byli też jedynym powodem przez który się uśmiechałam. I w duchu dziękowałam im za to.
- A ty, Ruby? – zapytał ze śmiechem Mike gdy wieczorem siedzieliśmy przy kominku. Odwróciłam zamyślony wzrok od tańczącego płomienia i spojrzałam na nich. Wszyscy byli szeroko uśmiechnięci i przyglądali mi się. Nawet Calum'owi nie ciążyła moja obecność. Widziałam to w jego oczach, w których tak rzadko widywałam iskierki rozbawienia.
- Co ja? Przepraszam nie słuchałam was – rzuciłam z lekkim uśmiechem.
- Jaki rodzaj imprez wolisz? – zapytał Luke.
- Nie jestem fanką imprez – westchnęłam, spuszczając wzrok na palce którymi się bawiłam. Podniosłam nieśmiało wzrok. Każdy patrzył na mnie z otwartymi w szoku ustami i niedowierzaniem w oczach. Nagle Calum wstał z uśmiechem, wywołując u mnie zaskoczenie. Bo cholera, uśmiechnął się do mnie po raz pierwszy od tygodni.
- Za chwilę to zmienimy – rzucił, spoglądając na pozostałych. Na ich twarzach również zagościł uśmiech i wszyscy jak na jakąś komendę rozbiegli się w swoje strony. Calum podbiegł do wierzy. Luke zgasił światło, zapalając niebieskie lampki ledowe zawieszone za telewizorem oraz biegnące przy ścianie na górze i dole. Nagle z salonu zrobiło się klubowe pomieszczenie. Mike zdjął ze mnie koc i ze śmiechem pociągnął moje ręce w górę. Obserwowałam ich poczynania z uniesionymi brwiami. Gdy z głośników wydobyły się pierwsze głośne dźwięki cała trójka zaczęła tańczyć jak opętana, wywołując mój śmiech. Nie wyglądali wcale na groźnych. Bardziej przypominali szalonych chłopaków, którzy uwielbiają zabawę.
- Rusz się Ruby, kręć tym swoim seksownym tyłkiem! – krzyknął Mike ze śmiechem. Zmarszczyłam na niego brwi i spojrzałam na swoje tylne części ciała. Jednak gdy tylko odwróciłam się by coś mu powiedzieć bez problemu pochwycił moje ręce i zaczął mną okręcać. Po chwili trafiłam w ramiona Calum'a, który ze śmiechem i ze mną u swojego boku okrążył kawowy szklany stolik. Miałam wrażenie, że zaczął się przełamywać. Cieszyło mnie to, tym bardziej że już po chwili zupełnie bez zgrania z muzyką tańczyliśmy macarenę. Śmiałam się serdecznie. I pomimo tego, że nie było alkoholu ruszałam śmiało każdą częścią ciała tak jak robiłam to tylko po drinkach. Tańczyliśmy jak idioci jeszcze długi czas, aż na zegarku nie wybiła druga w nocy. Luke wyłączył muzykę a my jęknęliśmy rozczarowani.
- Jest już późno, a Ruby jutro ma pracę – westchnęłam cicho i przyznaliśmy mu rację. Rozeszliśmy się powolnie do pokoi, wspominając naszą małą imprezę. Opadłam z szerokim uśmiechem na łóżko. To było wydarzenie którym przełamali we mnie wszystkie lody. Dzięki nim poczułam się tu pewniej. Przestałam martwić się każdym moim ruchem. Naprawdę polubiłam każdego z nich. Wstałam i po cichu weszłam do łazienki. Przebrałam się w luźną koszulkę i krótkie dresowe spodenki.
Jeszcze długo po położeniu się na materacu patrzyłam w sufit nie mogąc zasnąć. Próbowałam znaleźć wygodną pozycję w której udałoby mi się zasnąć jednak jak na złość było mi nie wygodnie. Po godzinie zrezygnowałam i wstałam. Zeszłam na dół gdzie paliło się światło. Powolnie weszłam do kuchni w której plecami do mnie stał Calum. Obserwowałam chwilę jego umięśnione plecy.
- Nie możesz spać? – odezwał się nagle, zaskakując mnie. Odwrócił się do mnie przodem, lustrując moją sylwetkę opartą o ceglaną ścianę.
- Przerażacie mnie – uśmiechnęłam się lekko, podchodząc do niego pod jego bacznym spojrzeniem. Parsknął śmiechem pod nosem. Nalałam do szklanki wody.
- Dlaczego tak twierdzisz? – zapytał, siadając na wysokim krześle barowym. Westchnęłam cicho gdy oparłam się biodrami o marmurowy blat. Wzruszyłam niedbale ramionami biorąc łyka.
- Jesteście tacy tajemniczy. Nic o was nie wiem. Ale wy wiecie wszystko i o mnie i o całej reszcie – zmarszczył brwi z zamyśleniem, wpatrując się w szklankę wody tak jakby miał tam zobaczyć odpowiedź na moje słowa.
- Więc co byś chciała wiedzieć? – zapytał cicho, podnosząc na mnie wzrok. Ciemne tęczówki przeszyły mnie na wskroś, aż zadrżałam delikatnie pod jego intensywnym spojrzeniem. Miałam wrażenie, że ponownie wrócił ten Calum, który nie przepadał za moim towarzystwem.
- To zależy od tego ile będziesz chciał mi powiedzieć – szepnęłam odpowiedź w bezpieczny sposób. Gdybym zaczęła od razu od zadawania trudnych pytań uznałby mnie za wścibską, zbyt ciekawską i wtykającą nosa w nie swoje sprawy.
- To zależy od pytania – rzucił. Zacisnęłam usta w wąską linię i powolnie ruszyłam by zająć miejsce obok niego. Odstawiłam szklankę i zgarbiłam się nieznacznie nad blatem.
- Dlaczego ukrywacie przede mną powagę sytuacji w jakiej się znalazłam? Dlaczego mnie uratowaliście? – zaczęłam i zauważyłam, że moje pierwsze pytania nie przypadły mu do gustu. Zmarszczył nos i próbując odwlec odpowiedź napił się wody.
- Nie mówimy ci wszystkiego, żeby cię nie martwić, a co najważniejsze, żebyś nie wpadła w histerię i zapaść emocjonalną – zmarszczyłam brwi. Nie podobała mi się ta odpowiedź, bo sprawa była poważna. – Nie mogę odpowiedzieć na drugie pytanie. Kierujesz je do złej osoby. – westchnęłam cicho.
- Dlaczego mnie tak traktujesz? – zapytałam po dłuższej ciszy. Jego oczy natychmiast spadły na mnie. Był zupełnie zaskoczony tym pytaniem. Otworzył usta żeby coś powiedzieć jednak żadne słowo nie padło. Zrobił tak jeszcze kilkakrotnie po czym zmarszczył brwi.
- Bo jest mi cię najzwyczajniej w świecie kurwa szkoda – warknął nagle. Tym razem to ja ściągnęłam brwi na jego wybuch.
- I dlatego traktujesz mnie tak przedmiotowo?! – odszczeknęłam się. Oboje przecięliśmy groźne spojrzenia.
- Nie lubię gdy ludzie się do mnie przywiązują. Zazwyczaj źle się to kończy. Ale nie dla mnie. Dla nich – zmarszczyłam brwi, zastanawiając się nad jego słowami.
- Calum – szepnęłam, kładąc dłoń na jego napiętych mięśniach ręki. Rozluźnił pięści i spojrzał na mnie.
- Powinnaś iść spać – rzucił spoglądając na zegarek, który wskazywał w pół do czwartej. – Rano musisz wstać do pracy.
Westchnęłam zrezygnowana gdy opuścił w pośpiechu kuchnię. Stukałam chwilę paznokciami w szklankę myśląc o tym co powiedział.
Co miał na myśli przez te słowa? Jak to się kończyło? Potrząsnęłam energicznie głową gdy na myśl przyszła mi najgorsza odpowiedź. Wstałam i wróciłam do łóżka. Tym razem zasnęłam bez problemu.
CZYTASZ
Meeting evil || a. irwin
Fiksi Penggemar❝ Bo kiedy patrzysz w otchłań, otchłań zaczyna patrzeć w ciebie... ❞ ©Muffy_2001 kwiecień 2017 Wszelkie prawa zastrzeżone.