Rozdział II.

966 83 53
                                    

- Emily, jak mogłaś strzelić? - spytał Jerome, podchodząc do niej od tyłu - Jak mogłaś strzelić i nie trafić? - parsknął śmiechem, a dziewczyna złapała się mocno jego ramienia, ostrzegając go wzrokiem.

- Sweetie, dołączam się do pytania. - zielonowłosy klasnął w dłonie, chichocząc wesoło pod nosem.

- Nie potrzebuję broni, żeby cię zabić! - warknęła wściekła.

Stali chwilę wpatrując się w siebie - ona zdenerwowana, on zaś rozbawiony zaistniałą sytuacją. Nim ktokolwiek zdążył zareagować Psycho wpadła na niego z ogromnym impetem, sprawiając że obydwoje wylądowali na ziemi. Starała się trafić w jego twarz za wszelką cenę, lecz każdy jej cios był blokowany.

- Przestań zachowywać się jak dziecko, Emily...

- Ja? Ja jestem jak dziecko? To ty mnie zostawiłeś na pastwę losu! - zaśmiała się, opierając dłonie po obu stronach jego głowy.

- Jestem dla ciebie pastwą losu, Ems? - rudowłosy wskazał na siebie palcem, robiąc zdziwioną minę - W sumie lepsze to niż nic.

Król Gotham warknął, po czym zepchnął z siebie kobietę - sprawiając, że to teraz ona znajdowała się pod nim. Wyciągnął pistolet celując nim w jej głowę, przez co jej bliźniak znieruchomiał.

- Posłuchaj mnie teraz uważnie... - wyszeptał zielonowłosy, a lufą przejechał po jej ustach - Pojawiły się wtedy pewne komplikacje, które musiałem zlikwidować. Nie sądziłem, że chemikalia przestaną tak szybko działać...

- Joker! - usłyszeli głos od strony drzwi, który przerwał mężczyźnie wypowiedź - Zejdź z niej, bo jeszcze zrobisz jej krzywdę.

- Nygma, to ona chciała mnie zabić. - prychnął przestępca - I nie powiem, że mi się to nie podobało, bo byłoby to kłamstwem. - zbliżył twarz do twarzy psychopatki, na co zareagowała gwałtownym ruchem głowy w przód - Kurwa mać! - krzyknął zaskoczony, chwytając się za nos.

- Do twarzy ci z zakrwawioną mordą. - skomentował Valeska, który rozluźnił się nieco po całej tej akcji.

- Radzę wam się poddać, i dobrowolnie udać się wraz z moimi ludźmi do Arkham...

- Jakimi ludźmi, Gordon? - klaun odwrócił się w jego stronę, a z jego ust wydobył się przeraźliwy, gardłowy śmiech - Wszyscy nie żyją... - wzruszył ramionami zadowolony z reakcji detektywa, który wybiegł z pomieszczenia, aby przekonać się czy psychopata mówił prawdę.

- Uspanie ich było dobrym pomysłem? - Ed uniósł pytająco brew, obserwując jak Jerome pomaga wstać Psycho z ziemi.

- Gdybym wybił wszystkich, nie miałbym z kim się bawić. - odparł znudzony Joker.

***

- Tik, tak... - czarnowłosa przechyliła głowę w bok, patrząc się na swoje nadgarski, które pokrywały się czerwoną cieczą - Tik, tak... - powtórzyła, a następnie ponownie wzięła nóż do prawej ręki, która zaczęła drżeć - Tik, tak. - zamknęła oczy, kiedy zimne ostrze zetknęło się z nadgarstkiem - Tik... - gwałtownie szarpnęła, a z powstałej rany spłynęła nowa dawka ciepłej krwi - Tak...

- GSPD! Otwórzcie drzwi, albo je wyważymy!

Mimo, że ledwo co wykonywała nawet najdrobniejszy ruch - wstała na równe nogi. Opierając się o ścianę ruszyła do salonu, gdzie znajdowały się drzwi na balkon...

My little Psycho || II część "Doctor Joker"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz