Obudził się, gdy tylko na jego twarzy pojawiły się pierwsze natarczywe promienie słoneczne, które przedostały się zza zasłony. Przetarł szybko oczy. Jak mógł sobie pozwolić na zaśnięcie w czyjejś obecności? Rzucił krótkie spojrzenie w stronę śpiącej kobiety, przechylając głowę na prawy bok. Miała na sumieniu tyle zabójstw, a śpiąc wyglądała niczym niespotykana laleczka, którą ktoś wyjął z gabloty, by z bliska podziwiać jej idealne rysy i kształty. Zrobił w jej kierunku kilka małych kroczków, a gdy znalazł się wystarczająco blisko pochylił się do przodu. Prawą dłoń ułożył na jej policzku lekko go gładząc. Brak kobiety w życiu dawał o sobie się we znaki. Kciukiem przejechał po jej dolnej wardze. Musiał się mocno powstrzymywać, by nie pochylić się nad nią i nie zacząć jej całować. To było coś nadzwyczajnego. Nie czuł do niej nic oprócz sympatii, ale gdyby zdarzyła się taka okazja - bez wahania oddawałby każde muśnięcie spragnionych warg.
- Wybacz Alfredzie za drobne opóźnienie. - rzekł, gdy wreszcie udało mu się oderwać wzrok od fascynującej istoty i zejść na dół.
Chwycił jabłko leżące w półmisku i wziął mały kęs, jakby informując tym otoczenie, że nie ma zamiaru z nikim rozmawiać. Starszy mężczyzna spojrzał się na niego przelotnie, po czym westchnął jakby zdając sobie z czegoś sprawę. Pokręcił lekko głową, powracając do krojenia warzyw.
- Widzę, że tej nocy spałeś, paniczu. - stwierdził, a na jego ustach pojawił się uśmieszek, który zirytowałby nawet mnicha. - To przez pannę Roberts? Zapewne umiliła bardzo dobrze twój wieczór, Bruce. - poruszył brwiami, a ciemnowłosy omal nie zachłysnął się kawałkiem owocu.
- Nie spałem z nią. - bąknął od niechcenia i machnął dłonią, jakby zlewając każde słowo, które miałoby paść jeszcze z ust jego towarzysza.
W milczeniu konsumował śniadanie, którym było to malutkie jabłko, a następnie przeszedł do salonu, a zaraz za nim ruszył kamerdyner. Stanął tuż przy kominku i szybko wcisnął guzik ukryty za jedną z cegieł. Wpisał kod, po czym odsunął się do tyłu i zerknął na towarzysza. Na jego twarzy pojawił się lekki, ale zarazem wredny uśmiech.
- A ty Alfredzie? Nigdy nie widziałem cię z kobietą... Czyżbyś zmienił orientację? - spytał robiąc dwa kroki do przodu, by znaleźć się na schodach prowadzących w dół.
Nie usłyszał żadnego komentarza z ust starszego, a zazwyczaj ten próbował się odgryźć. Przeniósł rozbawiony wzrok na mężczyznę, a uśmiech z ust zniknął równie szybko jak się pojawił. Nie ujrzał jedynie kamerdynera, a i jasnowłosą, która z wielkimi oczyma wpatrywała się w przejście do jaskini, jakby chcąc połączyć wszystkie fragmenty układanki. Ciągle znikający Bruce, mało śpi i rzadko kiedy dzieli się swoim życiem prywatnym... Co może mieć do ukrycia oprócz wielkiej dziury służącej jako przejście zamiast kominka? Kiedy minął pierwszy szok, a mężczyzna zaczął zbliżać się do Emily - z jaskini wyleciał wprost do salonu jeden z nietoperzy.
Valeska spojrzała się na zwierzątko, na mężczyzn, a następnie na kominek. Odetchnęła dwa razy, po czym rzuciła się do ucieczki. Wiedziała, że zobaczyła za dużo. Miała na sobie jedynie piżamę i wybór; albo ucieknie w takim stanie na zewnątrz i spotka na swojej drodze zamkniętą bramę, albo zdąży dobiec na górę i znaleźć cokolwiek czym mogłaby się obronić. Może prowadzą gdzieś w domu prace remontowe i wygrzebałaby cegłę? Jedno było pewne, trzeba szybko podjąć decyzję. Przy schodach zauważyła kamerdynera, który szybko znalazł się przy drzwiach wyjściowych, więc kobieta czym szybciej popędziła na górę, słysząc za sobą biegnącego Wayne'a. Wbiegła do pokoju i kiedy chciała zamknąć drzwi - uniemożliwił jej to but, który znalazł się pomiędzy nimi, a futryną. Cofnęła się do tyłu potykając się o własne nogi i upadając na ziemię. Przeczołgała się jeszcze kawałek, po czym zamknęła oczy i odwróciła głowę w przeciwną stronę, by nie oglądać kucającego ciemnowłosego. Czekała na cios, na śmierć, na cokolwiek, ale poczuła tylko dłonie na swoich ramionach.
- Nic ci nie zrobię, Emily. - szepnął, a ona spojrzała mu prosto w oczy. Teraz poznawała go idealnie.
- Zabijesz mnie, bo wiem kim jesteś. - stwierdziła szybko, chaotycznie.
- Kim jestem?
- Jesteś Batmanem...
***
Wstała z łóżka z dziwnym zmieszaniem wpatrując się w fotel, w którym spał jej towarzysz. Westchnęła, a następnie pokręciła zabawnie głową.
- Co ty sobą reprezentujesz, Valeska? Gdzie podziała się ta groźna, niezależna kobieta, którą byłaś jeszcze kilka tygodni temu? - prychnęła, idąc w stronę schodów.
Kiedy tylko znalazła się na dole od razu powędrowała do kuchni. Wzięła do ust kawałek marchewki, który leżał pokrojony na desce. Chciała chwycić także leżącą kanapkę, ale usłyszała dochodzące z salonu głosu, dlatego chcąc pokazać, że jest wdzięczna domownikom za jej przygarnięcie postanowiła zwyczajnie się przywitać. Słyszała, że takie coś jest niezwykle miłe, a ona miała wyjątkowo dobry humor. Przeszła do kolejnego pomieszczenia i zamarła. To co właśnie ujrzała przebiło wszystko co do tej pory widziała. Przeanalizowała sytuację i po prostu dała długą.
Kiedy mężczyzna znalazł się za nią w pokoju, żałowała że nie jest dawną Emily. Nie bałaby się wtedy go tak bardzo, ale teraz? On jest nietoperzem, a ona mordercą... Zaraz znajdzie się w Arkham i taki będzie tego finał.
- Mam się nie bać? Ty sam siebie słyszysz?! Jesteś pierdolonym Batmanem! Chcesz mnie zamknąć, proszę bardzo! - warknęła w jego kierunku i złapała się krańca łóżka, żeby stanąć na równe nogi.
- Czyli jednak wszystko pamiętasz... Udawałaś? Dlaczego? - Bruce jakby nie rozumiał tego wszystkiego, zaistniała sytuacja była dość dziwna.
- Bo chcę normalnego życia, dobra? - zrezygnowana uniosła ręce do góry, a następnie opadła na łóżko. - Miałam dość ciągłego zabijania, cierpienia i straty. Straciłam brata, przyjaciół...
- Joker'a. - dokończył ciemnowłosy, a ona prychnęła pod nosem rozbawiona.
- Jego mogłabym bez wahania zabić. Zniszczył mi życie... A dokładniej jego końcówkę. Mogłam umrzeć kilka lat temu i wszystko byłoby inne.
- Chyba mam dla ciebie małą propozycję, Emily. - rzekł Wayne po krótkiej chwili, a jego oczy błysnęły w momencie gdy na ustach zawitał szeroki uśmiech.
Valesce nie spodobało się podejście mężczyzny. Wiedziała, że szykuje się coś poważnego, a ona chyba nie była na to gotowa.
---------------------------------
Cześć i czołem XD kolejny rozdział odhaczony + wkrótce na moim kanale pojawi się opko dotyczące BTS (zespół koreański w którym jestem zakochana, fangirl itede), także jeśli ktoś będzie zainteresowany zabawnym fanfikiem nawiązującym także w dużej mierze do mojego żałosnego życia i marzeń (bez morderstw XDD) to zapraszam już niedługo <3 XD
CZYTASZ
My little Psycho || II część "Doctor Joker"
ActionEmily i Jerome opuścili Gotham. Zwiedzili przez rok prawie cały świat, lecz brakowało im miasta, w którym czuli się najlepiej... Wrócili, ale demony przeszłości znów dały o sobie znać. Mieli nadzieję, że już nigdy w życiu nie spotkają tego cholerneg...