Rozdział III.

1K 77 92
                                    

- Nigdzie nie znaleźliśmy Tobias'a. Jego ciało musiała dobrze ukryć. - detektyw pokręcił głową, chowając twarz w dłoniach - Czemu winne było czteroletnie dziecko?

- Znajdziecie go, spokojnie. Zapewnimy mu godny pogrzeb... - Leslie położyła dłonie na ramionach narzeczonego.

- Gdzie podziała się ich matka? Przecież nie ma nic w aktach, że nie żyje, a sąsiedzi nie widzieli niczego podejrzanego - żadnej wyprowadzki, nic. - Jim przyciągnął do siebie kobietę, tak że wylądowała na jego kolanach.

- Może ta cała Hope ją zabiła? Wybiła rodzinę, bo miała dość? Nikogo ci ona nie przypomina?

- Barbara także wydawała się być normalna, potrzebowała jedynie zapalnika. Na szczęście siedzi w Arkham...

***

- Wykonałam swoje zadanie. Wykonałam je. - szeptała, kiedy funkcjonariusze wepchnęli ją do samochodu podstawionego z zakładu dla psychicznie chorych.

Szarpnęła się, by stwierdzić, że sama nie uwolni się z kaftanu i kajdanek. Musiała coś wymyślić. Nie mogła tak po prostu się poddać rozkazom z zewnątrz. Musiała zacząć działać.

Usiadła na wbudowanej ławeczce, rozglądając się dookoła. Ciężarówka w środku również pomalowana została białą farbą, zaś jedyne okienko przez które wpadało troszkę światła - znajdowało się na drzwiach.

Wstała gwałtownie, gdy samochód powoli skręcał, po czym walnęła w drzwi barkiem. Wiedziała, że zapewne są wzmocnione i zamknięte na kilka zamków, ale musiała spróbować.

Cofnęła się pod samą ściankę oddzielającą ją od kierowcy, a następnie ponownie wpadła na drzwi - tym razem z mocniejszym impetem. Na jej głowę spadło trochę farby, lecz przeszkoda wydawała się być niewzruszona.

Hope dziwiła się, że kierowca nie reaguje, a z nią w pomieszczeniu nikogo nie ma. Może jest wieziona przez jego ludzi? Odpędziła od siebie złe myśli, i w chwili gdy auto zwolniło na światłach - ona kopnęła w nie z całej siły, potem znów uderzając barkiem, aż te ustąpiły.

Skrzydła uderzyły o boki samochodu, a czarnowłosa zeskoczyła na jezdnię. Miała szczęście, że trafiło jej się czerwone światło, bo inaczej miałaby problem z ucieczką. Strażnik spojrzał się w lusterko, aby zlokalizować źródło huku, i pech chciał, że spostrzegł idącego chodnikiem więźnia. Psychole nie raz walili w te drzwi, ale żadnemu nie udało się uciec, dlatego ludzie z Arkham nie zwracali uwagi na te hałasy dochodzące z tyłu.

Wilde ruszyła biegiem w chwili, gdy mężczyzna wysiadł z samochodu. Przepychała się przez tłumy ludzi wracających z prac, aby po kilku minutach zatrzymać się w jakimś zaułku. Oparła się o ścianę, dysząc ciężko. Gdy miała ruszyć w głąb uliczki, coś walnęło ją mocno w głowę i sprawiło, że straciła przytomność.

***

- Twoja dziewczyna zwiała. - podsumował rudowłosy, obserwując stojące auto należące do Arkham.

- Chyba chciałeś powiedzieć, że twoja dziewczyna, hę? - Emily wypięła język w stronę brata, idąc w przeciwną stronę.

- Bycie singlem mi odpowiada, sweetie. - rzekł, poprawiając kaptur.

Bawiła go ta cała sytuacja. Pierwszy raz siostra chciała sama znaleźć mu dziewczynę, ale jemu niezbyt to odpowiadało. Każda która mu się spodobała - ginęła w ciągu doby. Co miałoby się teraz zmienić?

My little Psycho || II część "Doctor Joker"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz