Jak bardzo można się znaleźć w dupie? Ktoś miał kiedyś takie pytanie? Myślicie, że każdy napad na bank w Gotham kończy się sukcesem? Że morderstwo jest bardzo proste? Nawet psychopata zastanawia się nie raz nad tym co robi - po co zabijam? Z jednej strony Emily podobało się takie życie, ale z drugiej strony część jej duszy tęskniła za dawną sobą, za umysłem jasnym. Ktoś jej kiedyś powiedział, że każdy rodzi się psychopatą, lecz potrzebny jest impuls, aby odpalić drugą osobowość. Czy to prawda? Tylko oni są coś warci, nie ukrywają tego kim są, robią co chcą, a policja nie potrafi ich złapać. Takie życie jest wspaniałe, o ile zaraz się nie skończy...
- Zawołajcie mojego brata, już!
Głos murzynki przerwał panującą dotąd chwilową ciszę. Jasnowłosa westchnęła cicho. Wiedziała, że ma słabe szanse na ucieczkę z rozwalonym kolanem, ale zawsze lepiej zaryzykować niż się poddać. Nigdy nie warto tego robić, bo później jedynie krok dzieli was od głębokiej przepaści, z której się nie wydostaniecie. Wystarczy tylko jedna rezygnacja...
Dziewczyna przymknęła powieki, nasłuchując coraz głośniejszego stukotu szpilek. Wiedziała, że ma dosłownie chwilę, dlatego cicho oderwała kawałek porwanej bluzki, a następnie obwiązała sobie pasek materiału nad kolanem, aby choć w małym stopniu zminimalizować paraliżujący ból. Zacisnęła zęby, spoglądając na palce, które aż zbielały od mocnego uścisku na rączce sztyletu. Policzyła do trzech, po czym wypadła z ukrycia wprost na Tabithę, która odleciała kawałek w bok. Ems przyjęła podstawową postawę do ataku - lekko rozstawione nogi, lewa ręka minimalnie odstawała od ciała, a prawa z ostrzem była gotowa do uderzenia. Jej przeciwniczka lekko się uśmiechnęła wyjmując z pochwy - znajdującej się na plecach, miecz. Zrobiła dwa szybkie kroki, rzucając się w stronę Psycho, na której ustach widniał psychopatyczny uśmiech. Dwa pierwsze uderzenia odparowała z łatwością, lecz ta druga była sprawniejsza, każdy kolejny cios wykonywany był z gracją, zaś Valeska? Starała się dorównać siostrze Galavana, ale wiedziała, że dużo z takimi obrażeniami nie zdziała, ale liczyła na pomoc ze strony Hope, której udało się uciec.
Kolejny atak skończył się na ranie przechodzącej przez pół lewego barku u broniącej się Emily, zaś Tabby w odwecie dziewczyny otrzymała rozcięcie na policzku. Przeszywający ból, gdy ciemnowłosa uderzyła ją w uszkodzone kolano, powalił ją na ziemię. Łapała ciężko powietrze, kiedy Galavan podnosiła ją za włosy, a następnie przyłożyła jej ostrze do gardła.
- Skończ wreszcie. - wysapała przez zaciśnięte zęby, przysuwając się do stali, aby ta mocniej stykała się z jej skórą.
- Bez pośpiechu, moja droga.
Tenże głos sprawił, że po jej plecach mimowolnie przeszedł dreszcz, a oczy przepełniły się nienawiścią i obrzydzeniem. Joker mierzył w jej stronę wraz z rudowłosym, który zaciskał usta obserwując obrażenia siostry. Puścił jej oczko, przy okazji wymuszając psychodeliczny uśmiech na swej twarzy.
- Puść moją siostrę. - wysyczał, a następnie odwrócił głowę minimalnie w kierunku śmiechu, który wydobywał się oczywiście z ust stojącego za nimi Galavana. Zielonowłosy zmienił swój cel, ale tylko na moment, gdyż po chwili opuścił broń podchodząc do porywacza.
- Brawo, Joker. Sprowadziłeś do mnie bliźniaka. - rzekł klaszcząc radośnie.
Miny rodzeństwa były bezcenne. Mieszanka wściekłości, zawodu, chęci mordu. Obydwoje mieli ochotę wysadzić ten budynek w powietrze, ale niezbyt było to możliwe w ich obecnym położeniu.
- Opuść broń, Jerome. - zaśmiał się mężczyzna, a chłopak wciąż uparcie celował w jego siostrę.
- Oddaj mi to co moje. - pewny siebie Joker podszedł do Galavana, lecz w odpowiedzi usłyszał jego głośny śmiech.
- Naprawdę myślałeś, że twoja żona i dziecko żyją? Myślisz, że rozkazałem podpalić ten dom, żeby ratować ofiary? Wiedziałem, że przeżyjesz, że się zmienisz... To był twój impuls. Spotkasz drogą Emily i zmienisz ją w morderczynię, a ona pozna swojego bliźniaka. To wszystko było zaplanowane. Każdy twój przemyślany ruch, był moim wymysłem. A mi zależało jedynie na tej dwójce, więc musiałem ci przypomnieć o tym co straciłeś. - mężczyzna wzruszył ramionami, wyjmując pistolet i mierząc nim w Klauna.
- Więc o to chodziło? Cały czas mnie okłamywałeś?! - warknęła Em, szarpnęła się, ale powstrzymała ją oprawczyni.
- Do czego jesteśmy ci potrzebni?
Ginger zdawał się być jedynym trzeźwo myślącym. Nie przejmował się historią Jokera, a jedynie sytuacją w jakiej położona była Ems, nie mógł pozwolić tym ścierwom, żeby ją zabili, nie darowałby sobie, gdyby coś jeszcze jej się stało. Mimo swojego szaleństwa wiedział kto i co jest dla niego ważne. Nie kochała go matka, ojca nie miał i jedyną osobą która coś w nim doceniła, pokochała go za to kim jest - była Emily.
- Oh! To będzie piękny spektakl, będziecie niczym gwiazdy w teatrze najwyższej klasy...
- Streszczaj się, bo nie mam całego dnia na twoje bezsensowne pieprzenie. - uciął Valeska, na co niezadowolony Galavan zacmokał i pokręcił zniesmaczony głową.
Jasnowłosa wpatrywała się w mężczyznę dla którego kiedyś była w stanie zrobić wszystko. Teraz z zimną krwią podcięłaby mu gardło, tak jak chciałaby ją obecnie załatwić Tabitha, ale postanowiła póki co ukryć w sobie wielką pogardę i urazę na rzecz udawania zegara. Wpierw cicho, każde "Tik, tak" niczym mantra powtarzane było z niezwykłą dokładnością, dopóki wszyscy nie zwrócili na nią swojego wzroku. Ona dodała do swojej zabawy lekkie kołysanie, na co stojąca za nią kobieta zmarszczyła brwi i tylko czekała, by wreszcie użyć swojego czystego ostrza.
- Wiecie co oznacza zatrzymanie się zegara? - spytał cicho rudowłosy, na co Theo przeniósł na niego zdziwione, lecz także zaciekawione spojrzenie.
- Co? - zapytał, a odpowiedział mu śmiech Jerome'a.
- Śmierć... - szepnął, a w tym samym momencie jego siostra umilkła. Ściana budynku eksplodowała, a siła wybuchu odepchnęła wszystkich w kierunku przeciwnej ściany. Bronie upadły na ziemię, zaś uśmiech na twarzy Psycho wyglądał wręcz niczym z horroru.
- No nareszcie...
CZYTASZ
My little Psycho || II część "Doctor Joker"
ActionEmily i Jerome opuścili Gotham. Zwiedzili przez rok prawie cały świat, lecz brakowało im miasta, w którym czuli się najlepiej... Wrócili, ale demony przeszłości znów dały o sobie znać. Mieli nadzieję, że już nigdy w życiu nie spotkają tego cholerneg...