- Oswald! Nie wiedziałem, że kiedykolwiek, aż tak ucieszy mnie wasz widok...
Przez dziurę w ścianie ujrzeli helikopter, w którym przy otwartych drzwiach stał Pingwin wraz z Ed'em, uśmiechając się w ich stronę dość szeroko. Dziewczyna zbliżyła się do brata, a następnie skuliła, gdy padł pojedynczy strzał. Skierowała wzrok na ciemnoskórą, której dłoń została przestrzelona. Jasnowłosa zachichotała, po czym z pomocą brata zaczęła przemieszczać się w stronę gruzów, by dostać się do drabinki. Jerome rzucał krótkie spojrzenia w stronę nieprzytomnego Theo. Joker'a nigdzie nie było widać, co niezmiernie go ucieszyło, bo w tym momencie najchętniej rozpłatałby mu gardło swoim scyzorykiem, a musiał zająć się siostrą.
Kiedy stanęli na krawędzi, helikopter podleciał do góry dzięki czemu drabinka zbliżyła się do nich nieznacznie, ale wciąż była za daleko. Mieli wybór albo Emily skacze, albo idą schodami. Niewiele myśląc, chłopak pchnął ją do przodu, a ta zaskoczona w ostatniej chwili złapała się szczebelka. Czuła wiatr na swojej twarzy, a szczególnie włosy które dostały jej się do ust. Maszyna lekko przechyliła się w bok pod wpływem obciążenia, ale pilot momentalnie wyrównał poziom, dzięki czemu nie zderzyli się z wieżowcem.
Kiedy była już przy ostatnim szczeblu ujrzała wyciągniętą w jej stronę dłoń, którą bez namysłu chwyciła, aby choć trochę ułatwić sobie wejście do środka. Spojrzała się za siebie, trzymając ramię Nygmy. Odetchnęła z ulgą, kiedy jej brat znalazł się na drabince, a helikopter zaczął wznosić się do góry.
- Skąd wiedzieliście?
Pierwszy raz od dłuższego czasu zdołała wydobyć z siebie jakiekolwiek słowa. Ścisnięte z bólu gardło nie pozwalało jej na zbyt wiele, a teraz kiedy byli bezpieczni, mogła usiąść i przymknąć na moment oczy. Lekko kołysząca się maszyna i towarzystwo przyjaciół, pomagały zapomnieć o tym, że jej kończyna obecnie nie była w najlepszym stanie.
- Hope do nas zadzwoniła. Akurat byliśmy na wycieczce helikopterem, dzięki czemu przybyliśmy bardzo szybko - jak widać.
Nygma po skończeniu składania wyjaśnień, przykucnął, a następnie zaczął oglądać ranę, która nie wygląda ciekawie. Zasinienie dookoła, jak i ciągle lejąca się ropa dawała mu jasno do zrozumienia, że prawdopodobnie wdało się zakażenie. Wzrokiem odszukał Oswalda, kręcąc lekko głową, jakby już nie widział innego wyjścia.
- Emily bez nogi też będziesz piękna...
Nie zdążył dokończyć, kiedy dziewczyna momentalnie poderwała głowę do góry, żeby spiorunować go jednym krótkim spojrzeniem.
- Co ty kurwa pierdolisz?!
Jej warknięcie zaalarmowało jej brata, który wycofał się na tyły maszyny, żeby przypadkiem on nie dostał za bezpośredniość Nygmy. Usta drgnęły lekko, a ich właściciela ogarnęła ogromna złość, a także coś w rodzaju okropnej rozpaczy. Nie mówiono o jego kończynie, a on czuł się jakby tymi słowami stracił część siebie. Sam dopiero teraz pojął jak bardzo się zmienił. Kiedyś opryskliwy, nieznośny dzieciak według zdania matki, ale w rzeczywistości był dość dobry - jak na jego standardy wychowania. Nie pojmował jak bardzo się zmienił, z bezdusznego psychopaty którego kreował tak długi okres czasu, stał się opiekuńczym bratem bliźniakiem, który w dodatku był przestępcą. Nigdy nie planował kochać, ale od zawsze pragnął być kochanym. On mógł być dla kogoś okrutny, ale nie wytrzymywał, gdy ktoś zaczynał zachowywać się w stosunku do niego jak jego matka. Dlaczego Emily jej nie przypominała? Wygląd przyćmiewał genialny charakter, a ona w dodatku dała mu coś, co uśpiło w nim wszystko nad czym pracował przez długi czas - miłość. O to chodziło Galavanowi? Wiedział, że gdy porwie ją to będzie miał w garści również i jego. Tyle niewyjaśnionych szczegółów znalazło miejsce w jego umyśle. Dlaczego czuł psychiczny i fizyczny ból kobiety? Choć wyraz jej twarzy wydawał się być opanowany, to miał wrażenie, że wszystko go piecze i boli, a umysł rozsadzał mu niekończący się krzyk, który chciałby wreszcie uwolnić. Czemu kochał kobietę, mimo swoich zarzekań i planów? Miał widoczny słaby punkt i sam dostrzegł go dopiero teraz, za późno. Bawił się doskonale u jej boku, ale odebrała mu coś ważnego. Ale czy siostrzana miłość nie była tego warta?
Pozwolił, aby ich spojrzenia się spotkały. Widział jak ignorowała słowa Ed'a dotyczące amputacji, na rzecz ukradkowego spoglądania na przejętą twarz bliźniaka. Zrozumiała, że pokazała wszystkim jak bardzo jest słaba. Pokonała białaczkę, a nie potrafiła sprzeciwić się woli jej obumierającej kończyny. Przygryzła wargę, a następnie bezgłośnie szepnęła w stronę brata zrezygnowane; przepraszam, po czym skrawkiem bluzki otarła słoną ciecz z policzka. Nie pamiętała, by kiedykolwiek mu podziękowała za wyciągnięcie jej z ogromnego dołka. Nie była dobrą siostrą.
- Jeśli dobrze pójdzie to wystarczy proteza od kolana w dół, ale w najgorszym wypadku będzie potrzebna dłuższa...
Zlała totalnie długi wywód, by w skupieniu patrzeć się na jedyną osobę, która zasłużyła na miano dobrego, mimo że był psychopatą. Gdy wreszcie ruszył się z miejsca i ona chciała to uczynić, lecz ręka Nygmy ją powstrzymała. Siedziała przyglądając się tej jakże krótkiej, szokującej scenie. Jerome podszedł do drzwi helikoptera, a następnie posłał siostrze uśmiech - szczery, prosty uśmiech, którym nigdy nikogo nie obdarzył. Chciał podziękować jej tym za wszystko, a zarazem pożegnać się z jasnowłosą. Chwycił za klamkę, po czym wyskoczył zostawiając wszystkich w totalnym osłupieniu.
Dziewczyna wyrwała się z uścisku mężczyzny, pełznąc w stronę szpary. Wyjrzała przez nią nie bacząc na fakt, że może wylecieć, aby ostatecznie odetchnąć z ulgą widząc, jak chłopak idzie po dachu. Nie wiedziała jakim cudem udało mu się wylądować na nim bez żadnej fizycznej szkody, gdyż betonowy dach i helikopter dzieliło kilka metrów, ale cieszyła się, że nic mu nie jest. Znali się bardzo dobrze, w końcu byli bliźniakami, więc wiedziała, że prawdopodobnie nigdy więcej się nie zobaczą. Gdy to do niej dotarło. ukryła twarz w dłoniach. Czuła się fatalnie. Jak mogła pozwolić na tak kuriozalne błędy. Dali się podejść, ale to ona była za wszystko odpowiedzialna. Gdyby miała siłę, pewnie stanęłaby na nogi tylko po to, by skoczyć w dół. Wreszcie zakończyłaby to wszystko. Swoje denne życie i cierpienie brata, który wreszcie dostrzegł jaką była idiotką.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie zabijajcie mnie, proszę XD Wiecie, że was kocham, prawda? Macie kolejny rozdział i chyba muszę pomyśleć o sporym pisaniu na zapas, bo nie idzie mi pisanie na bieżąco - jak widać. Do następnego (Oby nie za kolejne miesiące) XD
CZYTASZ
My little Psycho || II część "Doctor Joker"
AzioneEmily i Jerome opuścili Gotham. Zwiedzili przez rok prawie cały świat, lecz brakowało im miasta, w którym czuli się najlepiej... Wrócili, ale demony przeszłości znów dały o sobie znać. Mieli nadzieję, że już nigdy w życiu nie spotkają tego cholerneg...