Rozdział 11

1.7K 132 3
                                    

CHRIS

Tydzień zleciał mi cholernie szybko. W piątek po powrocie ze szkoły dostałem wiadomość od Evy przypominającej mi o imprezie - niespodziance dla jej przyjaciółki. Na początku nie planowałem przychodzić, ale doszedłem do wniosku, że każdy pretekst do wyjścia jest dobry. Poza tym ta dziewczyna jest całkiem śmieszna. Nie kupowałem żadnego prezentu, ale Eva powiedziała, że wystarczy jak najbliżsi coś przyniosą. Nawet nie wiedziałbym co wybrać, bo praktycznie z nią nie rozmawiałem.

- Wszystko jest porozwalane! Chris, nic nie robisz w domu, to mógłbyś chociaż kurwa posprzątać! - usłyszałem krzyk ojca z dołu. Zazwyczaj tak mnie witał. Zignorowałem go i zamknąłem laptopa. Tu nawet nie chodzi o to, że jestem jakimś rozpieszczonym dzieciakiem z bogatego domu, którego na wszystko stać i nie musi nic robić. Na przekór temu co myślą moi rodzice, sprzątam i robię to dosyć często, bo ich nigdy nie ma w domu. Tyle, że dla mojego taty wyciągnięty talerz to już bałagan i idealna okazja do kłótni. Byłem do tego przyzwyczajony i wcale mnie to już nie ruszało.

Podobno Chris miała iść na zakupy z Vilde i wrócić do domu około 18:30, ale wszyscy mieli być co najmniej pół godziny wcześniej, więc założyłem szybko bluzę i wyszedłem z domu. Dotarłem na wskazany adres 20 minut później i większość już była. Zobaczyłem w kuchni Evę, która zawzięcie chciała wyjąć coś z szafki, ale nie mogła dosięgnąć. Wyglądała komicznie.

- Z czego się śmiejesz? - spojrzała na mnie.

Podałem jej szklanki i oparłem się o blat.

- Dzięki, że przyszedłeś. Chris powinna być za kilkanaście minut, ale Vilde ma to dokładniej określić.

- Ładnie wyglądasz. - powiedziałem jej. Wyglądała cholernie dobrze w sukienkach. Właściwie we wszystkim.

- Ty również. Chociaż...- spojrzała na mnie drugi raz. - ostatni raz byłeś w tej bluzie.

- Coś z nią nie tak?

- Jest fajna, lubię ją.

- Chowajcie się! - krzyknęła Sana z salonu, a druga osoba zgasiła światło. Momentalnie ukryłem się za sofą i pociągnąłem ze sobą dziewczynę. Po kilkunastu sekundach drzwi się otworzyły i usłyszeliśmy głos Chris.

- Nie pomyliłam banknotów, to ta kasjerka nie umie dobrze liczyć!

- Niespodzianka! - Spojrzeliśmy na nią i muszę przyznać, że wyglądała bardzo zabawnie. W ciszy rozglądała się po pokoju, a jej mina nie wyrażała nic więcej niż zdezorientowanie. Puściłem rękę Evy, bo zdałem sobie sprawę, że ciągle ją trzymam i delikatnie się odsunąłem.

- Ale ja mam urodziny za tydzień.

Spojrzałem na wszystkich i sam nie mogłem do końca pojąć co tak właściwie się dzieje. Vilde stojąca za Chris zrobiła się nagle biała jak ściana, Eva zaczęła czegoś szukać w telefonie, Sana i Noora zrobiły się całe czerwone, a reszta stała w bezruchu i nie wiedziała co zrobić. Nie miałem pojęcia czy zacząć się śmiać, płakać, wyjść czy po prostu się napić.

- Żartowałam głupki! Kocham was, chodźcie tu do mnie! - Chris zaczęła się śmiać, a po chwili wszyscy razem z nią. Przytuliła przyjaciółki i zabrała prezenty. Złożyłem jej życzenia i poszedłem do kuchni po alkohol.

Nie wiem ile kubków w sumie opróżniłem, ale wystarczająco, żebym czuł się wstawiony. Po kilku godzinach tańczenia z dziewczynami, które wieszały mi się na ramieniu i chyba nawet jednym chłopakiem, byłem wykończony. Rzuciłem się na kanapę, a obok zaraz pojawiła się jakaś brunetka. Objęła mnie i zaczęła całować co odwzajemniłem. Po chwili odsunęła się, pomachała mi i odeszła. Siedziałem kilkanaście minut bez większego celu, po prostu przyglądając się tańczącym, bo nie miałem ochoty i siły, żeby cokolwiek robić. Obok mnie pojawiła się znajoma mi dziewczyna, co wywołało u mnie uśmiech.

- Hej kochanieee. - przeciągnąłem być może niepotrzebnie.

- Jesteś wstawiony, prawda?

- Chris, jestem Chris.

- Zdecydowanie. - zaśmiałem się na jej reakcję.

- Co robiłaś?

- Siedziałam z dziewczynami i rozpakowywałam z nimi prezenty.

- Chyba widziałem tu twojego kolegę Isaka.

- Isaka? Ale chyba nie było Jonasa?

- Zauważyłbym tego dupka.

- Czemu dupka? - zaśmiała się.

- Wkurza mnie.

- Mnie też. - uniosłem dłoń żeby przybić jej piątkę, ale ją zignorowała.

- Chodź do mnie. - rozłożyłem ręce i przyjaciółka się we mnie wtuliła. - Która jest godzina?

- Coś koło 2:00. Będę już wracać.

- To on?! - zobaczyłem zbliżającego się w moją stronę chłopaka. - Kim ty kurwa jesteś, żeby całować moją dziewczynę?!

- Spokojnie. - uniosłem ręce w geście obronnym - To ona mnie pocałowała, nawet nie wiem kim jest. - zaśmiałem się co najwyraźniej jeszcze bardziej go rozzłościło.

Popchnął mnie, a ja zrobiłem to samo, ale możliwe, że odrobinę za mocno i poleciał na stół rozwalając wszystko co na nim było, przez co jeszcze bardziej zwróciliśmy na siebie uwagę. Poczułem jak Eva ciągnie mnie za bluzę, ale zignorowałem to. Po chwili wzajemnie okładaliśmy się pięściami, dopóki jego dziewczyna nas nie rozdzieliła. Czułem krew na twarzy, ale nie byłem do końca pewny czy była moja.

-Daj spokój Matt! Zrywam z tobą! - usłyszałem słowa brunetki. Cała sytuacja wydawała się dość śmieszna i prawdopodobnie zostałbym tam oglądając przedstawienie, gdyby nie Eva odciągająca mnie od tłumu.

- Co ty sobie wyobrażasz? Całujesz czyjąś dziewczynę? - wyczułem w jej głosie coś innego i gdybym jej nie znał uznałbym to za zazdrość.

- Rzuciła się na mnie, przecież nie wiedziałem, że ma chłopaka. Za kogo ty mnie masz? - przyjaciółka tylko pokręciła głową i westchnęła.

- Wracam do domu. - wyznała i odwróciła się w kierunku drzwi.

- Poczekaj.

- Co?

- Mogę iść z tobą?

-----------------------------------------------------------

Jednak napisałam! Ponownie, nie wiem kiedy będzie następny, więc nie mogę nic obiecywać.

Zostaw komentarz! Cały czas się uczę i cenię sobie każdą jedną opinię :) + koniecznie dajcie mi znać co myślicie o rozdziale z perspektywy Chrisa.

Możesz też zostawić gwiazdkę, jeśli ci się podobało.

Dobranoc/miłego dnia, kocham was x

Details | Chris x EvaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz