Miley usiadła na najwyższej gałęzi. Westchnęła i otarła spływają łzę.
Zabolały ją słowa blondyna. Nie byli razem, ale nie mówi się dziewczynie, że jest gruba.
Rozejrzała się dookoła i oparła głowę o kawałek pnia. Do jej uszu dotarły nawoływanie swojego imienia, więc przestraszyła się, że to Niall.
— Miley! Miley daj spokój! Skarbie, Niall to dupek!— usłyszała głos siostry co ją uspokoiło. Nie odezwała się jednak. Chciała pobyć sama, nie potrzebowała niczego więcej oprócz ciszy.
Westchnęła ponownie, gdy pod drzewem, na którym siedziała, pojawiła się postać jej siostry. Zaskoczyła z gałęzi i usiadła na trawie. Rachel zrobiła to samo.
— Co zrobił teraz? — zapytała, biorąc głęboki oddech.
— Rachel, nie jesteśmy razem. Nie wróciliśmy do sobie. Nienawidzę tego co się dzieje — szepnęła.
— A co się dzieje? — zapytała zmartwiona.
— W tym rzecz, że sama nie wiem. Nie potrafię tego kontrolować. Po prostu... no... Niall się dzieje!
— Miley, przestań. Rozumiem, że nie jesteście razem, ale po co ta szopka? Po co to całe udawanie związku? Matka was zabije jak się dowie.
— Wiem, wiem, wiem! Kurcze, dlaczego w ogóle pozwoliliśmy im pomyśleć, że naprawdę znów jesteśmy razem? Nie mam na co liczyć.
— Co? Nie masz co?
— Nic. Chodźmy do domu.
Wstała z ziemi i otrzepała się. Pomogła podnieść się ciężarnej siostrze. Z uśmiechem na twarzy ruszyła do domu w towarzystwie Rachel. Weszła do domu i po zdjęciu butów, ruszyła po schodach na górę. Uśmiech zniknął jej z twarzy, gdy usłyszała krzyk. Próbowała się skradać, jednak nadepnęła na coś, co skaleczyło jej stopę i wydała z siebie głośny okrzyk bólu. Chciała chwycić się za stopę, jednak straciła równowagę i przewróciła się do tyłu. Spadła z pierwszego piętra na parter. Huk wywabił z pokojów wszystkich domowników. Niall momentalnie rzucił się w bieg i podniósł ją do pozycji siedzącej. Zapytał czy wszystko w porządku.
— Nie mogę... nie mogę ruszyć ręką — powiedziała ciężko oddychając.
Podniósł ją, wyszedł szybko z domu i wsadził do samochodu. Pożyczył kluczyki od ojca i ruszył w kierunku szpitala.
— Jestem głupi — przerwał ciszę — Gdyby nie ja, nie siedzielibyśmy teraz w samochodzie jadąc do szpitala. Nie złamałabyś ręki. Nie jesteś gruba, jesteś piękna. Miley, jesteś piękna. Zayn ma szczęście, że trafił na tak idealną dziewczynę.
W oczach dziewczyny zebrały się łzy. Ból to jedyne słowo jakie opisywało jej uczucia wtedy. Zayn nigdy nie był i nie będzie jej ideałem. Nigdy nawet jej się nie podobał.
— Boże, to takie żałosne. Masz dwa lata mniej niż ja i jesteś poważniejsza, odpowiedzialniejsza. Kurwa, jesteś we wszystkim lepsza. Wszystko co powiedziałem Ci dziś popołudniu... to były nerwy. To było w złości. Zazdrość mnie ogarnęła... kiedy ty... ty i Zayn wyglądaliście na takich szczęśliwych. A gdy na myśl mi przychodzi, że jest Ci lepiej z nim niż było ze mną, coś mnie bierze. Chcę być tym najlepszym. Tym twoim na zawsze.
Niall skończył swoją wypowiedź, a przed oczami Miley pojawiła się czarna plama.
Ktoś potrząsnął jej ramieniem. Otworzyła oczy i zaspana przeciągnęła ręce w powietrzu, pomrukując. Spojrzała dookoła. Była w samolocie. Niall spoglądał na nią z rozbawieniem na twarzy, a poirytowana stewardessa starała się jakoś wyprosić ich z samolotu, bo już 10 minut temu wylądowali.
CZYTASZ
Little Things; horan
FanfictionOn nadal ma jej spinkę Ona nadal ma jego koszulkę z wygranego meczu On nadal pamięta ich pierwszy pocałunek Ona nadal pamięta jak się poznali "Jestem zakochany w tobie I wszystkich tych małych rzeczach."~'Little Things' One Direc...