Czas na herbacie, w pokoju Miley minął szybko. Tak samo jak czas od tamtego dnia do dnia powrotu do Irlandii. Na lotnisko z Miley i Niallem przyjechał Ryan, Briana i Jane. Dziewczyny żegnały się z Richards, jakby miały jej nie zobaczyć przez co najmniej dziesięć lat, a Ryan tylko przytulił się po męsku z Niallem.
— Koniec tych czułości, zaraz mają samolot— zaśmiał się przyjaciel blondyna. Współlokatorki blondynki zgromiły go wzrokiem, ale puściły przyjaciółkę. Od razu podbiegły do szyby, z której będzie widać jak samolot ich przyjaciół odlatuje, a Ryan powlókł się za nimi.
Miley i Niall przeszli wszystkie te bzdety związane z możliwością wejścia na pokład samolotu. Chłopak chwycił dziewczynę za rękę, widząc, że ta denerwuje się lotem. Ta posłała mu ciepły uśmiech, który wyrażał podziękowanie. Razem wsiedli do samolotu.
Ten chwyt za rękę był najczulszym gestem, jaki wykonali wobec siebie, oprócz dwóch nie planowanych pocałunków, z których tylko jeden zachowali w pamięci, bo tak chcieli. Przez ten czas, który się nie widzieli, oboje zmienili się dla innych. Dla siebie, gdzieś tam w środku, nadal byli tacy sami. Nie chcieli tego pokazywać nikomu. Znali się nawzajem jak nikt inny. Byli nierozłączną parą przyjaciół.
— Denerwujesz się lotem?— zapytał chłopak dziewczynę, gdy już siedzieli na swoich miejscach, a samolot zaraz miał wystartować.
— Nie... może trochę, ale bardziej przeraża mnie fakt, że nasi rodzice mają nadzieję, że do siebie wróciliśmy. Oni chcieli tego, już kiedy ty wyjeżdżałeś na studia, a teraz zakodowali sobie w głowach, że znów jesteśmy parą, bo się spotkaliśmy i miłość magiczne odżyła— machnęła rękami w powietrzu i zaśmiała się nerwowo, nieszczerze.
Niall czuł dziwny uścisk w brzuchu, kiedy Miley się zaśmiała. Bawiła ją ta sytuacja? Nie chciała, żeby znów byli razem? Chłopak nie wiedząc co począć, również zaśmiała się, nie szczerze.
— Dlaczego się śmiejemy? Ta sytuacja jest tragiczna— zapytał, przerywając śmiech.
— Nie wiem, nie wiem nic.
— Zawsze gdy się denerwowałaś, wybuchałaś fałszywym śmiechem.
— Tak jak teraz— wyjaśniła. Irlandczykowi spadł kamień z serca.
— Może poudajemy na ten czas parę, a po powrocie na uczelnie wszystko wróci do normalności?— zaproponował.
Dziewczyna poczuła to dziwne uczucie. Przyłapała się na tym, że chciałaby tego. Chciałaby zobaczyć jak było kiedyś. Przypomnieć sobie to wspaniałe uczucie troski kogoś kogo się kocha wobec siebie.
— Okay. Tylko nic więcej oprócz przytulania— ostrzegła.
— Chcesz być wiarygodna? Wtedy całowaliśmy w każdej możliwej sytuacji, Miley— zaśmiał się.
— Kurde, niech będzie, ale nie tak często jak wtedy— westchnęła i zaczęła masować skronie.
— Módl się, żeby to wyszło— powiedziała. Chłopak ułożył głowę na jej ramieniu— Co ty robisz?
— Wczuwam się w rolę— zaśmiał się.
***
Na lotnisku już czekały ich rodziny. Trzymali kartkę z napisem "Richards/Horan". Zaśmiali się. Niall objął ją ręką w talii, a Miley przybliżyła się do niego. On ciągnął jej walizkę i miał przerzuconą przez ramię swoją torbę sportową, a ona miała jedynie torebkę z samolotu, którą wzięła jako bagaż podręczny.
— Hej!— wykrzyknęła pierwsza siostra dziewczyny, Rachel i rzuciła się w bieg, jej młodsza wersja, zrobiła to samo, wyrywając się z objęcia blondyna. Mocno przytuliły się i tak stały jakiś czas na środku lotniska.
— A ze mną się tak nie przywitasz?— zapytał rozbawiony Niall, szatynkę. Ona obrzuciła go ostrym spojrzeniem i puściła siostrę.
— Co ty sobie myślisz?! Nie ma cie dwa lata czy tam trzy i żeby ani razu nie zadzwonić?! Horan, ty dupku!— krzyczała na niego zła, a on jedynie wybuchnął śmiechem.
— Trzeba było dać mi swój nowy numer, jak go zmieniłaś. Ja dzwoniłem, ale na ten stary, idiotko— oznajmił rozbawiony.
— Stary debil— zaśmiała się i go przytuliła. Kiedy go puściła, ten objął w talii, ponownie, jej siostrę. Rachel posłała jej pytające spojrzenie, a ta szepnęła bezgłośnie "później ci wyjaśnię". Skinęła głową i wycofała się do reszty rodziny. Niall przywitał swoich rodziców, brata i kuzyna. Miley przytuliła mocno mamę, tatę, a młodszą siostrę wzięła na ręce. Razem ruszyli na parking.
— Znów jesteście razem?— wypaliła Maura.
— Um.. tak— odparł jej syn, spoglądając na Miley.
— Wiedziałam! Tak się cieszę!— przystanęła i przytuliła syna oraz jego dziewczynę, nie świadoma tego co wymyślili.
Rodzina Horanów wsiadła do jednego samochodu, a Richards do drugiego. Po jakimś czasie byli na miejscu, w Mullingar. Musieli jechać do Dublina, bo tam było lotnisko, na które przyleciały ich dzieci.
— Witaj w z powrotem w domu, córeczko— przywitała ją jej mama, kiedy weszli do budynku. Zachciało jej się płakać. Zdziwiło ją jedynie, że Horanowie również wysiedli pod ich domem.
— Zaprosiłaś Maurę i Boba na kawę?— zapytała szeptem matkę. Ta tylko zaśmiała się.
— Oj coś ty, kochanie. Opłaty wzrosły, Maura nie może już pracować, z resztą tak samo jak twój tata, przerosło nas to. Nasz dom jest ogromny, my mamy pierwsze piętro, dobudowaliśmy drugie dla nich i parter jest wspólny. Wam naszykowaliśmy jeden pokój, ten twój stary. Mi, mam nadzieję, że nie jesteście źli— mówiła przyjaźnie Teresa.
Jedyne co doszło do Miley to, że rodzina jej i jej przyjaciela, teraz udawanego chłopak, zamieszkały razem.
— Nie, prawda skarbie?— odpowiedział za nich obu Niall, a ta jedynie skinęła głową.
— To damy wam dziś spokój, ale jutro macie nam poopowiadać jak jest na uczelni!— pisnęła Maura, puszczając na górę młodych. Weszli do jej byłego pokoju. Dziewczyna wypuściła głośno powietrze, opadając na łóżko, a chłopak usiadł obok niej.
— Będzie ciężko— westchnął. Miley wstała i zaczęła chodzić po pokoju.
— Czy ty ich słyszałeś?! Mieszkają razem!— Nadal nie mogła zrozumieć jak to się stało.— Oni... Ale przecież.... ugh— warknęła i upadła plecami na miękką powierzchnię, ponownie.
— Miley, będzie dobrze— pocieszał ją Niall.
— Tak? Udajemy parę przed naszymi rodzinami, które swoją drogą mieszkają razem, a ty mi mówisz, że będzie dobrze? Z jakiej racji będzie dobrze?!
— Może z takiej, że są święta, spędzimy je razem, całymi rodzinami. Ty tylko narzekasz!
— Bo to mnie przerasta!
— Wzdłuż czy wszerz, bo to zasadnicza różnica— prychnął.
— Coś ty powiedział?!— zapytała zdenerwowana Miley. Nie wierzyła, że on naprawdę wypowiedział te słowa.
— Nie jesteś taka chuda. Jest cię trochę. Tak właśnie!
— Jak mogłam być z kimś takim jak ty?! Na szczęście już nie jestem! Zayn jest o wiele lepszy!
— Proszę cię, on nawet nie dorasta mi do pięt! To ciota!
— Przynajmniej wie jak dobrze traktować dziewczyny!
Wrzasnęła i wybiegła z pokoju, do którego zajrzała matka Nialla.
— Nie jesteście razem?— zdziwiła się, a chłopak miał ochotę zniknąć.
CZYTASZ
Little Things; horan
FanfictionOn nadal ma jej spinkę Ona nadal ma jego koszulkę z wygranego meczu On nadal pamięta ich pierwszy pocałunek Ona nadal pamięta jak się poznali "Jestem zakochany w tobie I wszystkich tych małych rzeczach."~'Little Things' One Direc...