~ 14 ~

7.2K 317 40
                                    

Szybko skierowałam się w stronę przystanku. Było już ciemno i trochę się bałam. Byłam roztrzęsiona. Moja ręka pulsowała od gorącego płynu i wbitych w nią kawałków szkła. Chusteczką próbowałam zatamować spływającą z rany krew, ale jak widać średnio mi się to udawało. Byłam już prawie na miejscu, gdy usłyszałam wołanie. Ktoś za mną szedł i krzyczał moje imię. Przeraziłam się, ale tylko gdy się odwróciłam odetchnęłam z ulgą. To był Dawid.

- Cześć Maja! - powiedział, gdy był na tylko blisko bym mogła go usłyszeć.

- Cześć. - próbowała ukryć ranę na ręce, ale nie wychodziło mi to najlepiej, ponieważ chłopak i tak to zauważył.

- O w mordę, co ci się stało ? - zapytał i popatrzył na moją dłoń. Wziął ją w swoje ciepłe ręce i pooglądał pod światłem lampy.

- Przewróciłam się i zraniłam się o zbitą butelkę.

- Przecież to trzeba opatrzyć, dziewczyno! Jedziemy do szpitala. - powiedział i zaczął iść w kierunku nadjeżdżającego autobusu.

- Zwariowałeś? Nigdzie nie jadę, nic mi nie będzie. Przepłukam ranę wodą i do jutra się zagoi.

- To chyba ty zwariowałaś. Maja, przecież ty masz tu wbite szkło. Jeśli lekarz tego nie wyciągnie to rana będzie krwawić i się nie wyleczy tak szybko jakbyś chciała. Poza tym, może wdać się zakażenie. Chcesz żeby amputowali ci dłoń? - jego argumenty były bardzo przekonywujące. Nie miałam wyjścia, musiałam się zgodzić i pojechać na izbę przyjęć. Przez całą drogę ludzie z autobusu patrzyli na nas ze zdziwioną miną. No tak, kto normalny jeździ późnymi wieczorami autobusem z zakrwawioną ręką. Dłoń bolała jak cholera, ale próbowałam być twarda i nie myśleć a nawet nie patrzeć na moją ranę. Po chwili byliśmy na miejscu. Dawid pomógł mi wyjść z autobusu. Złapał za drugie ramię i zaprowadził do budynku szpitala. Tak się składa, że akurat nie było kolejki więc zostałam od razu przyjęta na salę. Pielęgniarka zawołała lekarza dyżurującego, który dokładnie obejrzał rękę.

- Pani Elu, będzie trzeba przemyć tę ranę, wyciągnąć szkło a potem przewieziemy dziewczynę na rentgen.

- Na rentgen? A po co? - spytałam. Nie mogli po prostu mi tego zabandażować i wypuścić do domu?

- Trzeba sprawdzić czy nie masz uszkodzonych nerwów, poza tym widzę, że jedna z tych ran będzie musiała zostać z szyta, więc chwilę tu pobędziesz. - mężczyzna odszedł a mną zajęła się pielęgniarka. Kobieta posadziła mnie na krześle, założyła okulary i bardzo delikatnie, choć nie bezboleśnie, usuwała po kolei kawałki szkła z wierzchu mojej dłoni. Co jakiś czas, przemywała je przezroczystym płynem dezynfekującym. Po kilki minutach usunęła zalegające w ranie odłamki szklanki. Zaprowadziła mnie do sali rentgenowskiej i zrobiła zdjęcie ręki. Na szczęście okazało się, że wszystko jest dobrze a nerwy są nie naruszone. Po zszyciu i zabandażowaniu zostałam wypuszczona do domu. Dawid cały czas był ze mną i dotrzymywał mi towarzystwa.

- Nie musisz tu ze mną być. - odpowiedziałam.

- Skoro już jestem... - zaśmiał się delikatnie.

- Dziękuję, naprawdę. Pewnie gdyby nie ty, pojechałabym do domu i poszła spać z tym szkłem.

- No widzisz. Czyli można powiedzieć, że uratowałem ci życie. - uśmiechnął się słodko do mnie.

- Liczysz, że jakoś ci się odwdzięczę, co? - zapytałam również śmiejąc się.

- Tak! Właśnie na to liczę. - odpowiedział i razem ze mną autobusem pojechał pod mój dom. Było już późno i miałam nadzieję, że ciocia spała. Zatrzymałam się pod mieszkaniem i obróciłam twarzą do chłopaka.

Kto się czubi, ten się lubi ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz