~ 35 ~

6.6K 270 4
                                    

WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM!

Przez resztę tygodnia Filip przychodził do mnie. Codziennie. Odwiedzał mnie a ja pomagałam mu z matematyką. Jednak nic więcej między nami się nie działo, żadnego przytulenia na powitanie czy pożegnanie, a tym bardziej pocałunku. A bardzo tego pragnęłam i nie wiem czym była spowodowana jego nagła antypatia do mnie. Ale nie komentowałam tego, nie naciskałam. Chłopak nie mógł opuszczać zajęć, więc powiedział mi, co robiliśmy w szkole a ja każdy przedmiot, gdy jego nie nie było, realizowałam sobie sama, z książką w łóżku. 

Czułam się o wiele lepiej, jednak nadal nie wychodziłam z domu. W piątek po południu pojechałam z ciocią do lekarza. Powiedział, że wszystko jest dobrze, ale dla własnego zdrowia powinnam zostać jeszcze ten tydzień w domu. Patrycja mnie odwiedziła któregoś dnia, żeby sprawdzić jak się czuje i kiedy wracam do szkoły, ponieważ jest jej strasznie nudno na lekcjach beze mnie a na matematyce nie ma osoby, która potrafiła by rozwiązywać zadania. 

Santana wróciła z pobytu w górach i gdy tylko miała wolną chwilę, natychmiast do mnie przyszła w odwiedziny. Więc w sobotę rano nie było mi dane zostać samej.

- Witam moja droga! - rzekła, gdy tylko weszła do mojego pokoju.

- Stęskniłam się za Tobą. - powiedziałam i podeszłam, by przytulić dziewczynę. Ta oczywiście odwzajemniła ten gest.

- Ja za Tobą też. - rzekła i usiadła razem ze mną na łóżku.

- Opowiadaj jak było? Jak wyjazd? - zaczęłam.

- Cudownie! Bardzo odpoczęłam. Pochodziłam z mamą po górach, zwiedzaliśmy okoliczne zabytki no i zaliczyłyśmy galerię handlową. - odpowiedziała z szerokim uśmiechem.

- To cudownie! Widzę, że cała promieniejesz!

- Tak! A najlepszy był Sylwester. Zabawa była niesamowita i ten pokaz sztucznych ogni. Mam nagranie to Ci pokaże. Ale teraz Ty powiedz co u Ciebie? Jak święta i Sylwester? I co się stało, że tak mocno się rozchorowałaś? - zapytała zmartwiona.

- Dużo by mówić. Po prostu... Wszystko się zmieniło, pokomplikowało i wyjaśniło...

- To opowiadaj. Bo ostatnie co mi mówiłaś,to to, jak pokłóciłaś się z tym idiotą. - rzekła na co ja się zarumieniłam. Już nie był dla mnie idiotą.

- Naprawdę? Aha... - stwierdziłam. Tyle miałam jej do opowiedzenia.

- Yyy, czy coś się zmieniło? Mów że w końcu.

- No tak. Dużo się zmieniło. Może zacznijmy od tego, że dowiedziałam się... To znaczy moja mama... Podsłuchałam... Że jestem adoptowana... - mówiłam nie wiedząc jak ująć to w słowa.

- Co? Maja, to prawda?

- Tak Usłyszałam jak mama z ciocią o tym rozmawiałam. Moi biologiczni rodzice mieli wypadek, w którym zginęli i poprosili moją ciocię o zaopiekowanie się, w razie gdyby coś im się stało. Ciocia jednak przestraszyła się i wyjechała do Stanów a opiekę nad nami zaczęłam sprawować nasza... Mama. - rzekłam.

- Czyli, TA ciocia, to Twoja prawdziwa ciocia? Siostra Twojej biologicznej matki? - dopytywała się.

- Tak. A Alan to mój prawdziwy brat. Miałam dwa latka i ukrywali to przede mną aż do tej pory. Gdy to usłyszałam byłam w szoku. Nie chciałam z nikim rozmawiać i uciekłam. Wybiegłam z domu. Chciałam przyjść do Ciebie, ale niestety byłaś w tych górach, a Patrycji do domu zjechała się rodzina. Jedyne miejsce, gdzie mogłam pójść to dom Filipa. - powiedziałam i wzięłam przerwę na głęboki oddech, którą przyjaciółka wykorzystała.

Kto się czubi, ten się lubi ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz