3 dni później
Astrid
To dzisiaj. Dziś jest ten dzień, kiedy zabiję smoka. Stoję przed areną i czekam na sygnał, by na nią wejść. Dookoła zebrali się już wikingowie i niecierpliwie czekają na rozpoczęcie ostatniego etapu szkolenia. Zazwyczaj w tym momencie wódz wioski wygłasza kilka słów, lecz dzisiaj robi to Pyskacz. Stoick nadal nie doszedł do siebie. Ale dzisiaj się tym nie martwię. Jedyne co zaprząta mi myśli to smok, z którym zaraz się zmierzę.
Koszmar Ponocnik. Jeden z najbardziej agresywnych, najsilniejszych oraz najbardziej upartych smoków, przedstawiciel ognistej klasy. Słynie ze zdolności samozapłonu i bardzo potężnego ognia. Długie i ostre szpony. Jednak ma również swoje słabe strony, jak choćby kiepska zwrotność. Tyle, że na arenie raczej mi się to nie przyda. Ale jak każdy smok jest wrażliwy na hałas. Słuchanie wykładów Śledzika bywa czasem przydatne.
- Już czas, Astrid. – z moich rozmyślań wyrywa mnie Pyskacz – mistrz ceremonii. Odgarniam włosy i wchodzę na arenę. – Daj im popalić. – rzuca kowal, gdy go mijam. Wychodzi z areny. Zostaję sama. Pierwsze co robię to kieruję się do stojaka z bronią. Przed wypuszczeniem smoka każdy wiking wybiera sobie broń. Później w trakcie walki można zmienić broń, ale najlepiej jest zabić smoka tą, którą wybrało się na początku. Moim odwiecznym przyjacielem jest topór. To nim najlepiej się posługuję i to nim chcę zabić smoka. Oprócz broni biorę również tarczę. Staję na środku areny i daję znak Pyskaczowi, że jestem gotowa. Kowal ciągnie za dźwignię. Przez dwie sekundy nic się dzieję. Panuje cisza, przerywana jedynie szybkim biciem mojego serca. A potem wrota niemal wylatują z zawiasów i w otoczeniu płomieni, z celi wylatuje rozjuszony Koszmar Ponocnik. Ma niemalże obłąkany wzrok. A czego powinnam się spodziewać po rozjuszonym smoku? Wikingowie na jego widok zaczynają głośno wzdychać, a niektórzy mnie dopingują.Skacze na ścianę i idzie po jej całej długości. Ja obracam się wraz z nim, by nie mieć smoka za plecami. Ostatnie czego pragnę to poparzenia trzeciego stopnia na plecach. W pewnym momencie zionie ogniem wprost na widzów tego widowiska. Ludzie rzucają się na boki, by uniknąć ognia. Na szczęście wszyscy są cali. Wspina się na siatkę z łańcuchów rozciągniętą nad areną, by żaden smok nie uciekł. Przechodzi przez jej środek, zapewne szukając wyjścia, po czym przystaje. Spogląda wprost na mnie. Chyba dopiero teraz się zorientował, że oprócz niego ktoś jest na arenie. Schodzi z siatki i powoli zbliża się do mnie. W jego oczach widzę wściekłość, ale i zainteresowanie. Zaczynam się cofać, by nie zbliżył się do mnie zanadto, póki nie jestem na to gotowa. Unoszę topór oraz tarczę. W każdej chwili mogę zaatakować, ale także się bronić. Smok już trochę się uspokoił. Skupił się na mnie, zamiast na tłumie wokół. Łatwiej będzie przewidzieć jego ruchy. Moje kroki stają się coraz mniejsze. Chcę by znalazł się w moim zasięgu. Jeszcze przed chwilą słychać było gorące wiwaty i doping innych wikingów, jednak teraz jest cisza jak makiem zasiał. Słyszę jak ciężko dyszę ze zdenerwowania. Bicie mojego serca, jest jak dzwon. Jeszcze chwila, a Ponocnik będzie wystarczająco blisko. Kilka kroczków.
Teraz!
Skoczyłam w jego stronę i cięłam toporem z góry, celując w pysk. Smok jednak uniósł łeb do góry i zionął ogniem. Zasłoniłam się tarczą i odskoczyłem z dala od niego. Gdy płomienie zniknęły, opuściłam minimalnie tarczę, by widzieć smoka. Tym razem to on na mnie skoczył. Zanurkowałam pod nim i za pomocą topora skaleczyłam go w nogę. Jednak cięcie było zbyt płytkie, by wyrządzić mu większą krzywdę. Ale ja również jestem jeszcze cała. Korzystając z okazji, że jestem za nim, odrąbałam mu końcówkę ogona. Smok ryknął przeraźliwie, stanął w płomieniach i zwrócił się ku mnie. W jego oczach widać było furię. Na ten widok strach ścisnął mi serce. Przez chwilę nie mogłam się ruszyć i tylko patrzyłam jak smok przygotowuję się do ponownego zionięcia. Wypuścił ogień. Na widowni rozległy się przerażone krzyki, które mnie otrzeźwiły i w ostatniej chwili udało mi się odskoczyć w bok. Poczułam jak płomienie delikatnie liznęły końcówki moich włosów. Mimo mocno związanego warkocza, kilka kosmyków i tak się wydostało. Ciężko opadłam na ziemię. Dobrze, że noszę karwasze, bo miałabym poharatane całe przedramiona. Szybko skoczyłam na nogi i odbiegłam jak najdalej od smoka, który ponownie zaczął ryczeć. Naraz uświadomiłam sobie, że uciekając na pewno go nie pokonam. Smok ponownie nadął poliki co znaczy, że zaraz znowu zionie ogniem. Teraz albo nigdy. Rzuciłam się w stronę smoka. Zdezorientowało to Koszmara na tyle, by z jego ust zamiast ognia uleciał sam dym. Cofnął głowę, gdy się na nią zamachnęłam, jednak wykorzystałam fakt, że odsłonił nieco brzuch i zadałam mu solidny cios. Zaryczał wściekle i cofnął się o dwa kroki, a z jego rany buchnęła krew. Wykorzystałam ten moment. Podbiegłem z boku i wskoczyłam na niego. Koszmar wzbił się w powietrze, a ja uczepiłam się jego kolców. Na szczęście rozmiar areny i zadane wcześnie przeze mnie rana zmusiła go do wylądowania. Poczułam jak skóra pode mną się nagrzewa. On się zaraz podpali! Zeskoczyłam z niego na chwilę przed tym jak stanął w płomieniach. Sekunda dłużej i bym miała spalony tyłek. Wylądowałam zaraz obok jego skrzydła, więc uderzyłam w nie toporem. Smok zawył rozpaczliwie, gdy odcięłam mu skrzydło i momentalnie zgasł. Położył się na ziemi dysząc ciężko. Podeszłam bliżej jego głowy, do miejsca, gdzie jego szyja jest najcieńsza. Tłum na widowni zaczął szaleć, gdy uniosłam do góry topór. Smok skierował na mnie swoje spojrzenie. Dostrzegłam w jego oczach strach, na którego widok moje serce zadrżało, a ja poczułam w oczach zbierające się łzy. Dlaczego?! Przecież to stworzenie to potwór! Dlaczego jest mi go żal?! Tłum nie cichł, a ja walczyłam ze łzami. Nie mogę się popłakać w takim momencie i na oczach całej wioski. Zamknęłam oczy. Opuściłam topór wkładając w to jak najwięcej siły. Poczułam lekki opór, gdy ostrze trafiło na kość, jednak szybko minął. Tłum eksplodował. Nie chciałam otwierać oczu. Bałam się co wtedy zobaczę. Wyprostowałam się zwróciłam twarzą do tłumu, a plecami do smoka. Uniosłam topór w zwycięskim geście.
![](https://img.wattpad.com/cover/103908979-288-k522169.jpg)
CZYTASZ
By odnaleźć siebie
FanficKocham Berk. To mój dom i choć nigdy nie było łatwo, to mimo wszystko tu się urodziłem i wychowałem. To tu nauczyłem się wszystkiego od Pyskacza, który nieraz był dla mnie bliższą rodziną, niż szanowany przez wszystkich Stoik Ważki. To tu mieszka pi...