Rozdział 17

2.6K 170 89
                                        

Astrid

Pan Tajemniczy potrafi zaskoczyć. Droga do jego domu była strasznie długa. W dodatku uparł się, żebym jeszcze dzisiaj nie wstawała i musieli mnie nieść na noszach. To upokarzające. Jestem wojowniczką nie kaleką.

Ryu wybrał sobie dosyć dziwne miejsce na wybudowanie domu, ale o dziwo całkiem nieźle to wyglądało. To niesamowite, że dwójka ludzi potrafi coś takiego stworzyć. Wczoraj po tym jak już znaleźliśmy się na arenie, zrobiło się małe zamieszanie. Wpierw wielkie zdziwienie, bo arena wyglądała niemal identycznie jak ta na Berk, choć zdawała się być mniej... bezduszna i była nowocześniejsza. Ale szok i niedowierzanie pojawiło się dopiero jak Nocna Furia wparowała do środka i zaatakowała Ryu. Myślałam, że dostanę zawału. Wszyscy chcieliśmy się rzucić na ratunek, ale smok tylko go lizał, a Pan Tajemniczy nie wydawał się ani odrobinę zdziwiony czy przestraszony. Serio, dziwny człowiek. Przyjaźń z Nocną Furią? Dla nas, wikingów, to nierealne. Smok łasił się do Ryu, tarzał w trawie, zupełnie jak domowy pupilek, a nie ziejący ogniem smok. Mało tego, nasz dobroczyńca dosiadł tego demona. I muszę przyznać, że sama jestem ciekawa jak to jest siedzieć na smoku, ale nie po to by go zabić.

Wszyscy staraliśmy się jakoś odnaleźć w sytuacji. Wódz i Pyskacz rozmawiali z Ryu i wypytywali go o różne rzeczy. Nie słuchałam ich. Próbowałam rozgryźć Pana Tajemniczego. Denerwuje mnie. Podważa wszystko co do tej pory wiedzieliśmy o smokach. Czuję się jakby wyśmiewał nasze tradycje i sposób życia. To tak jakbyśmy przez trzysta lat nie dowiedzieli się niczego sensownego. Tak jakbyśmy byli gorsi. Zaraz jeszcze powie, że Ziemia jest okrągła.

Wczoraj nie miałam specjalnie okazji, by z nim porozmawiać. Całe szczęście. W sumie po tym jak przyniósł jedzenie to nic się nie działo. Rozmawiał z innymi, a jakiś czas później siedział ze Stoickiem. Sprawiali wrażenie jakby dobrze czuli się w swoim towarzystwie, co jest dziwne jak na naszego wodza. Nie podoba mi się, że jeszcze nie pokazał nam swojej twarzy. Ciężko komuś zaufać, gdy nie wie się jak dana osoba wygląda. Mimika twarzy zawsze wiele mówi o danej osobie i o jej prawdomówności. W dodatku jesteśmy trochę za bardzo zdezorientowani sytuacją, by rzeczywiście stwierdzić komu u fać, a komu nie.

Dzisiaj obudziłam się jako pierwsza. Pewnie dlatego, że od dwóch dni nie robię nic innego, tylko leżę. Z Ryu umawiałam się, że wytrzymam jeszcze tylko wczorajszy dzień, czyli od dzisiaj nie ma nic do gadania.

Postanowiłam zobaczyć najbliższą okolicę. Nie będę wychodzić poza osadę, bo nie chcę przegapić śniadania, ale chętnie zobaczę co tutaj sobie wybudował Ryu. Jeśli faktycznie jest po naszej stronie, nie powinien mieć nic przeciwko, o ile nie wejdę do jego domu. Każdy ceni sobie swoje cztery kąty. Skierowałam się w stronę wyjścia, uważając by nikogo nie obudzić, i przeszłam przez bramę. Arena jest trochę oddalona od reszty budynków, ale to tylko kilka minut marszu. Szybko przeszłam ten dystans.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to jakaś dziwna konstrukcja, całkiem spora. Miała kształt półkuli. Obeszłam ją dookoła, ale nie znalazłam wejścia. Ciekawe jak tam wejść skoro nie ma drzwi. Obok jest jakaś dźwignia, ale lepiej jej nie ruszać. Jeszcze coś zepsuje. Potem spytam Ryu o to pomieszczenie. Poszłam dalej. Od teraz zaczynają się schody. Dosłownie i w przenośni. Nie wiem jak się tutaj poruszać. Trochę to przypomina labirynt zbudowany pionowo, zamiast poziomo.

Postanowiłam, że wpierw pójdę do tego budynku pośrodku całego urwiska. Kilka schodków, mostek, drabinka, mostek, drabinka, drewniana ścieżka i drabinka. Rzeczywiście forteca. Jeśli tyle czasu miałoby zajmować dostanie się tylko do tego miejsca, to zdobycie tego miejsca byłoby naprawdę ciężkie. Nie mówiąc już o zabiciu gospodarzy, którzy w każdej chwili mogą odlecieć na smokach. Ale stoję właśnie przed moim punktem docelowym. Dziwny budynek z wyjściami wychodzącymi na cztery strony świata. Weszłam do środka. Wygląda to na pomieszczenie podobne do naszej Twierdzy. Pośrodku jest palenisko, a dookoła niego stół i krzesła. Pod ścianą duży stół, a na nim mapa. Podeszłam bliżej, by się jej przyjrzeć. Wydaje mi się, że to mapa tej wyspy.

By odnaleźć siebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz