Rozdział 4: Przełom
Biegnąc do chatki Hagrida, Harry poczuł pierwsze ciężkie krople deszczu na swojej twarzy. Był już zaledwie kilkanaście metrów od domu półolbrzyma, kiedy rozpadało się na dobre. Zmókł do suchej nitki, co nie poprawiło mu humoru: „... zdecydowanie, jeżeli ktoś tam na górze istnieje, to musi się nieźle bawić moim kosztem ..." pomstował w myśli. Przeklinając pod nosem zapukał do wielkich drzwi, po chwili usłyszał kroki Hagrida i wejście stanęło otworem.
— Harry! Cholibka, co ty tu robisz? — Zapytał gajowy, szerzej otwierając drzwi, by przepuścić Harry'ego do środka.
— Mam u ciebie szlaban, pamiętasz Hagridzie? Powinienem przyjść już wcześniej, ale wiesz, że z pewnych przyczyn nie mogłem i ...
— W porząsiu Harry, choć wybrałeś nie najlepszą porę na odbywanie kary. — Hagrid mówiąc to spojrzał na mokre ubrania chłopaka. — Usiądź, a ja przyrządzę herbatę i rozpalę w kominku.
Gryfon zajął wskazane miejsce i obserwował krzątaninę przyjaciela. Po chwili wylądowała przed nim taca z dziwnie wyglądającymi ciasteczkami i herbata, którą chłopak chętnie przyjął, upijając kilka łyków rozgrzewającego naparu.
— Lepiej jak rzucisz na siebie jakieś zaklęcie suszące Harry, inaczej wylądujesz u Pani Pomfrey. — Doradził Hagrid siadając naprzeciw z butelką ognistej.
— Oh ... masz rację, Hermiona często mi wypomina, że nie używam magii kiedy jej naprawdę potrzebuję. — Mówiąc to Harry rzucił na siebie zaklęcie suszące i ogrzewające co zdecydowanie poprawiło mu samopoczucie. — Co będziemy robić Hagridzie?
— Spodobają ci się Harry! Znalazłem je wczoraj! — Odpowiedział gajowy cały rozpromieniony, za to Harry po tych słowach zaczął obawiać się swojego szlabanu.
— Co masz na myśli mówiąc, że mi się spodobają Hagridzie? — Zapytał chłopak podejrzliwie.
— To będzie niespodzianka i jestem pewien, że ci się spodoba! Jak tylko się pogoda się poprawi pójdziemy razem do Zakazanego Lasu i ci je pokażę.
— Z ... Zakazanego Lasu? — Powtórzył niepewnie Harry, czując rosnącą obawę przed niespodziankami Hagrida.
— Spokojnie Harry, będziesz ze mną, więc nic ci na pewno nie grozi.
Gryfon miał tylko nadzieję, że tak będzie, a stworzenie, które pokaże mu Hagrid, naprawdę nie okaże się „przyjacielem" pokroju Aragoga.
Kiedy przestało padać, mimo obiekcji Harry'ego, wyruszyli z chaty gajowego do Zakazanego Lasu. Szli niedługo, może z piętnaście minut. Półolbrzym zatrzymał się nagle powodując, że Harry z rozpędu wpadł na niego i upadł na mokre liście.
— Wybacz, nic ci nie jest? — Zapytał gajowy podnosząc chłopaka bez wysiłku jedną ręką.
— Nie, wszystko w porządku. — Odpowiedział Gryfon rozglądając się wkoło podejrzliwie. — Niczego tu nie widzę, co chciałeś mi pokazać?
— Są jakieś dwieście metrów przed nami, ale są bardzo płochliwe i nawet ja nie mogę do nich podejść nie płosząc ich ... — Szepnął ze smutkiem gajowy, jednocześnie wyciągając z kieszeni coś, co wyglądem przypominało lornetkę, albo rzeczywiście nią było. Zanim Harry zdążył przypatrzeć się bliżej temu interesującemu przedmiotowi, dostał do ręki jego połowę. Właściwie od razu stało się jasne, że jest to rodzaj miniaturowej lunety. Hagrid przyłożył do oka swoją jej część, zachęcając do tego samego chłopca, słowami:
— Spójrz Harry, czyż nie są piękne?
Gryfon uniósł do oka przedmiot, który dostał i popatrzył w tym samym kierunku co jego przyjaciel. Nad niewielkim jeziorem pasły się piękne konie. Początkowo Harry myślał, że to pegazy, jednak przyglądając się dokładniej zauważył, że te stworzenia mają aż osiem kończyn! Cisnące się na jego usta pytanie uprzedził Hagrid ...
CZYTASZ
Signum Temporis
FanfictionDzięki jasnowidzącej Kasandrze, Tom Riddle - uczeń Hogwartu, dowiaduje się, że ktoś jest mu Przeznaczony i to też ktoś ze szkoły. Pozostawia dla Przeznaczonego w skrytce dziennik, zabezpieczony za pomocą magii krwi. Harry w swoich czasach odnajduje...