Rozdział 15: Jad akromantuli

8.3K 635 230
                                    

Rozdział 15: Jad akromantuli

Od rana Tom wydawał się dziwnie zamyślony i rozkojarzony. Abraxas nigdy, odkąd go znał nie widział Riddle'a w takim stanie. Zawsze był opanowany, wręcz lodowato spokojny, skrupulatny i perfekcyjny w tym co robił. Ale nie dziś. Dla osób, które nie znajdowały się wśród najbliższych zwolenników Toma nie było widać żadnych zmian. Zewnętrzna maska Riddle'a była na miejscu. Jednak Abraxas, tak jak i pozostali, widzieli drastyczną różnicę i była to dla nich absolutna nowość. Nareszcie Riddle swoim zachowaniem zaczął przypominać chłopca w ich wieku. Szybko się jednak okazało, że wskazane jest, mimo pozornych zmian, zachowanie daleko posuniętej. Każda próba podjęcia rozmowy kończyła się ostrym, lodowatym spojrzeniem ze strony Toma i w rezultacie żaden z nich nie odważył się poruszyć kwestii zmian w zachowaniu przywódcy i powodów, które do tego doprowadziły. Potem zgodnie stwierdzili, że lepiej przeczekać obecny stan Toma, aż powróci do równowagi, wiadomo jak się kończyło dodatkowe rozjuszenie i tak już złego węża.

Riddle nie pojawił się tego dnia na zajęciach. Nie było to dla Abraxas'a zaskoczeniem. Wiedział, że transmutacja nie była ulubionym przedmiotem Toma. Podstawową przyczyną był prowadzący te lekcje. Prawdę mówiąc Abraxas również nie znosił Dumbledore'a, być może dlatego, że w jego ocenie nauczyciel był straszliwie dwulicowy. Malfoy'owi wspomniany profesor do złudzenia przypominał jego własnego ojca. Z tą różnicą, że u swojego ojca na co dzień widział surowy i okrutny wyraz twarzy, odwrotnie niż u Dumbledore'a. Abraxas wiedział, że ojciec potrafi być bezwzględny i bezlitosny. Za prawdziwe święto mógł uważać chwile, w których starszy Malfoy starał się być ludzki. Mimo wszystko jednak, Abraxas wiedział czego może się po ojcu spodziewać. Natomiast profesor transmutacji ze swoim dobrotliwym wyrazem twarzy i maską miłego czarodzieja, który zawsze stara się każdemu pomóc, budził w młodym Malfoy'u nieufność i obawy. Nigdy nie wiedział, na ile szczere są intencje profesora, mimo jego dobroci, Abraxas nie potrafił zaufać, podobnie zresztą jak i Tom. Obaj zdawali sobie sprawę, że mimo pozorów niejakiej naiwności profesor ma przenikliwy umysł i bystre oczy. Obydwaj również mieli pełną świadomość, jak bardzo potężny jest ich nauczyciel. Abraxas zupełnie nie dziwił się Tomowi, że ten stara się nie rzucać za bardzo w oczy dopóki jest w szkole i nie wchodzić Dumbledore'owi w drogę. Sam zresztą zachowywał się podobnie. Takie rozmyślania zajęły młodemu Malfoy'owi nieomalże całe zajęcia z Dumbledore'm i chłopak z ulgą przyjął zakończenie lekcji. Przez moment zastanawiał się czym się zająć i postanowił udać się do biblioteki. Po zerwaniu z Albertem Abraxas musiał przyznać, że odczuwał nudę i brakowało mu małego oderwania od wszystkich spraw i problemów. Poświęcenie się nauce było dobrym sposobem na zajęcie myśli, choć zdecydowanie mniej przyjemnym. Oceny miał bardzo dobre i chociaż irytowało go, że Riddle zawsze był najlepszy w każdej możliwej dziedzinie. Trochę mu zazdrościł, bo nie ulegało wątpliwości, że Tom był geniuszem, zwłaszcza z zakresu Czarnej Magii. Trudno mieć satysfakcję, że jest się lepszym od Riddle'a tylko w lataniu oraz Opiece nad Magicznymi Stworzeniami. Przecież, jak to mawiał jego ojciec, to były bezużyteczne przedmioty. Abraxas się z nim nie zgadzał, ale oczywiście pola do dyskusji nie miał żadnego. Młody Malfoy doszedł w końcu do biblioteki i po chwili zastanowienia wybrał kilka książek, po czym zdecydowanym krokiem ruszył w stronę najbardziej oddalonego stołu, stojącego w pobliżu wejścia do Zakazanego Działu. Już po chwili z niezadowoleniem stwierdził, że jego ulubione miejsce jest już zajęte, a stolik ugina się pod wielką stertą książek, które praktycznie przesłoniły widok ucznia, który go zajmował. Abraxas nawet nie zwolnił i zdecydowanym, choć cichym krokiem zbliżał się stopniowo do miejsca, które chciał opanować. Nie zamierzał zrezygnować, przeklął tego osobnika w myślach i postanowił go po prostu przegonić. W końcu doszedł do upatrzonego stolika i z impetem spuścił trzymane przez siebie książki na wąski pasek wolnego miejsca na blacie, podkreślając swoje intencje warkliwym komentarzem:

Signum TemporisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz