Rozdział 3: Szukając odpowiedzi

7.8K 670 227
                                    

Rozdział 3: Szukając odpowiedzi

Harry otworzył oczy. Było ciemno. Po chwili jego wzrok przyzwyczaił się do mroku i chłopak zaczął dostrzegać niewyraźne kształty, odruchowo zaczął szukać na nocnej szafce swoich okularów. Znalazł je, założył i wszystko nabrało ostrości. Był w skrzydle szpitalnym. Spędził tu już tyle nocy, że bez problemu rozpoznał pomieszczenie. „... Dlaczego tu był? ..." Przemknęło przez myśl Harry'ego

Położył się z powrotem na miękkiej poduszce starając się przypomnieć sobie jak tu się znalazł. Nie widział u siebie, ani nie czuł żadnych urazów, na szafce obok nie stały żadne eliksiry.

„... Czemu tu leży? Ostatnim co pamiętał była uczta, a potem ...? O nie... nie,nie,nie! ..." Z narastającym przestrachem pomyślał Harry. Nie ważne ile razy to sobie powtarzał wiedział, że to co sobie przypomniał było prawdą ... Swój krzyk, przerażone twarze uczniów i bladą profesor McGonagall zbliżającą się do niego wraz z Dumbledore'm Później zemdlał.

„... Cholera! Teraz na pewno wszyscy będą myśleć, że oszalałem zupełnie! Nikt już na pewno nie będzie wierzył w odrodzenie Voldemorta. Nikt! ..." Pomyślał rozżalony Harry i zamknął oczy czując narastający ból głowy.

W wyobraźni już widział nagłówki Proroka Codziennego. Już wcześniej było źle, ale czuł, że teraz będzie jeszcze gorzej. Czuł obawę przed tym, co pomyślą jego przyjaciele. Zastanawiał się, czy się od niego się odwrócą. Miał nadzieję, że nie, że Hermiona i Weasleyowie nie są tacy. Sądził, że martwią się o niego. Jednak w głębi serca naprawdę bał się odtrącenia ... zwłaszcza przez nich.

Ponure rozmyślania przerwały mu liczne kroki zbliżające się do skrzydła szpitalnego. Nie wiedział kto to, ale wyraźnie słyszał stąpania większej ilości osób. Nie chciał teraz rozmawiać z nikim, więc postanowił udawać, że śpi. Usłyszał jeszcze otwieranie drzwi do skrzydła szpitalnego, a później do gabinetu pani Pomfrey, po czym usłyszał rozmowę prowadzoną przyciszonym tonem.

— Harry Potter to wariat! Wszyscy dziś zobaczyliśmy, że z chłopakiem najwidoczniej jest coś nie tak. Wcześniej nikt mnie nie chciał słuchać, a teraz widzisz Dumbledore do czego doprowadziłeś! Jutro jak to rozgłoszą na pewno przyjdzie wiele skarg od rodziców zmartwionych, że ich dzieci muszą chodzić do szkoły z tym szaleńcem! — Po głosie Harry rozpoznał Umbridge.

— Ciszej! Harry może się obudzić. – zwróciła uwagę McGonagall

— Nie obudzi się, podałam mu sporą ilość eliksirów uspokajającego i słodkiego snu. – Dodała Pomfrey, by uspokoić obie kobiety, które miały jak się wydawało wyjątkowo bojowy nastrój.

— Dolores, Harry nie jest szalony, mogę ci zagwarantować, a już na pewno nie stanowi żadnego zagrożenia dla naszych uczniów. – Powiedział uspokajająco do kobiety dyrektor

— Nie jest szalony?! — Prychnęła Umbridge. – Chyba sobie żartujesz! Normalni uczniowie nie zachowują się w ten sposób. Jako Wielki Inkwizytor Hogwartu żądam wydalenia chłopaka!

— Chłopak może przeżył jakieś chwilowe załamanie, ale to nie jest powód by go wyrzucać ze szkoły, pomyśl logicznie Umbridge! – Syknęła ostro McGonagall. – Poppy powiedziała, że poza anemią oraz przemęczeniem Harry'emu nic nie dolega. – Chwilkę trwała cisza, a Harry wyobraził sobie, jak pielęgniarka kiwa twierdząco głową.

— Dlatego właśnie przyprowadziłam se sobą Edwarda Pillswortha, który specjalizuje się w Świętym Mungu w chorobach umysłowych. Z całym szacunkiem ... – Usłyszał Harry ostry głos Umbridge – ... ale uważam, że nie jest pani specjalistką właśnie w tej dziedzinie.

Signum TemporisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz