Rozdział 32: Igrając z wężem - część pierwsza
W Tomie zagotowało się od emocji, jednak starał się niczego po sobie nie pokazać. Do głowy przebojem wdarła mu się uciążliwa, niezwykle dokuczliwa myśl, której jakoś nie mógł się przez dłuższy czas pozbyć. Było to właściwie pytanie: czy zabicie jednego z uczestników kilka minut po jego wybraniu byłoby naprawdę złym pomysłem? Chłodna, logiczna część umysłu podpowiadała mu, że to zdecydowanie nieodpowiednie. Jego zdumiewająco emocjonalna cząstka, której obecność niespodzianie w sobie odkrył, chciała śmierci tego impertynenta tak bezprecedensowo postępującego z jego... z Arenem.
Sprzeczne odczucia i natłok niezwyczajnych myśli powodowały, że Tom nie do końca był w stanie zdecydować jak powinien zareagować i taki stan przedłużał się według niego ponad miarę. Apogeum osiągnął, kiedy ten obcy chłopak objął Arena. Brak reakcji ze strony zielonookiego tylko podsycał ogień i Riddle z pewnym zdumieniem stwierdził, że czuje w żołądku coś nieprzyjemnego. Był pewien, że gdyby sam zrobił coś podobnego w stosunku do Greya, chłopak zapewne by odskoczył, albo starał się wyrwać. Ta myśl nie pomogła i Tom poczuł nagle, że jest bardzo blisko uwolnienia swoich mocy i rzucenia jakiejś adekwatnej do sytuacji, potężnej klątwy. Na przykład Avady... Nie, to było za mało... zbyt szybkie i praktycznie bezbolesne. Zbyt łaskawe...
Zabijanie w myślach żółtookiego trochę pomagało, choć niezbyt wiele. Powtarzał więc ten proces wielokrotnie i na różne sposoby w nadziei, że...
Nagle poruszenie wśród uczestników Ilvermorny odwróciło na moment uwagę Riddle'a od jego podstawowego problemu. Reprezentujący tą szkołę chłopak klęczał na podłodze oddychając ciężko. Zanim Tom skupił się na powodach, które mogły do tego doprowadzić, zauważył kątem oka ruch od strony Arena. Błyskawicznie zareagował, łapiąc go za ramię i powstrzymując od interwencji.
Oczywiście został nagrodzony złym spojrzeniem i natychmiast skonstatował, że odkąd się tu znaleźli Aren obrzuca go prawie cały czas takim wzrokiem. Nie zamierzał się jednak teraz wycofywać ze swojego dążenia do powstrzymania zielonookiego. Musiał ukrócić jego dziwne zapędy do ratowania biednych, poszkodowanych i uciśnionych. Nie rozumiał takich działań to raz, a poza tym dość już było zamieszania. Wystarczająco irytujący był fakt, że Grey miał tutaj kogoś kogo znał w przeszłości. Kogoś, kto sporo o nim wiedział. Więcej niż ktokolwiek z Hogwartu. Ta myśl ponownie obudziła nieprzyjemne uczucie w środku. Tom nie pozwolił mu się zdominować. Bezlitośnie je zdusił i skupił się na zielonych tęczówkach wpatrujących się właśnie w jego twarz mówiąc:
- Nie mieszaj się w to - zielone oczy zwęziły się, a ramię szarpnięciem uwolniło się z chwytu Riddle'a. Tom z zaskoczeniem ujrzał na twarzy Arena wyraz bólu. To go zastanowiło. Nie użył przecież właściwie żadnej siły, skąd więc taka reakcja?
Nie miał jednak czasu nad tym się skupiać, bo jego wzrok powędrował nieco wyżej i napotkał bardzo czujne, uważne spojrzenie żółtych oczu obserwujące każdy jego ruch. Nie zdążył nawet zinterpretować tego spojrzenia, kiedy jego uwagę rozproszył Abraxas. Podszedł do Arena i pochylił się nad nim lekko, coś szepcząc do ucha. Zielonooki niemal natychmiast się rozluźnił, co było ogólnie rzecz ujmując pozytywne. Mniej zadowalające było, że Grey obdarzył blondyna lekkim uśmiechem. Na szczęście w efekcie cel został osiągnięty i Aren tylko obserwował z daleka co działo się wśród uczestników z Ilvermorny. Riddle również tam przeniósł swoją uwagę.
Do chłopaka z Ilvermorny podeszli obecni w pomieszczeniu nauczyciele, ale odmówił przyjęcia jakiejkolwiek pomocy. Nie podzielił się też tym co mu się stało. Po dłuższej chwili podniósł się z podłogi sprawnie, jakby wcześniejszy incydent nie miał miejsca z zupełnie nieczytelną maską na twarzy i na tym się wszystko skończyło.
CZYTASZ
Signum Temporis
FanficDzięki jasnowidzącej Kasandrze, Tom Riddle - uczeń Hogwartu, dowiaduje się, że ktoś jest mu Przeznaczony i to też ktoś ze szkoły. Pozostawia dla Przeznaczonego w skrytce dziennik, zabezpieczony za pomocą magii krwi. Harry w swoich czasach odnajduje...