Rozdział 14: Utracone wspomnienia

7.8K 597 160
                                    

Rozdział 14: Utracone wspomnienia

Przez chwilę Harry pozwolił sobie trwać w tym błogim stanie. Świadomość czyjejś obecności spadła na niego nagle. Zareagował odruchowo chwytając różdżkę i gwałtownie odwracając w stronę domniemanego zagrożenia. Zobaczył kobietę, dorodnie obdarzoną przez naturę o zielonej skórze, długich ciemnozielonych włosach z jaśniejszymi pasmami w tym samym kolorze, złotych oczach oraz jak po chwili zauważył chłopak, szpiczastych uszach. Wokół jej piersi i bioder wiła się girlanda bluszczu, skutecznie zastępując odzienie. Nieznana istota była piękna i jej widok sparaliżował zupełnie Harry'ego na dłuższy czas. Cisza się przedłużała, a chłopak i nieznajoma jedynie się sobie przyglądali. W końcu Gryfonowi wydało się, że jego mózg zaskoczył, bo nagle zorientował się, że jest nagi ... gwałtownie chwycił najbliżej leżącą część garderoby i z krwistym rumieńcem na twarzy zasłonił dolną część ciała. Śmiech ślicznej istoty tylko bardziej go zdeprymował, do tego stopnia, że absolutnie nie wiedział co ma powiedzieć. Doszedł jednak do wniosku, że gdyby nieznajoma chciała go skrzywdzić już dawno by to zrobiła. Dlatego powoli opuścił różdżkę, chowając ją do kieszeni trzymanych przed sobą spodni, a po chwili założył te spodnie wciąż płonąc ze wstydu. Już ubrany Harry poczuł się o niebo lepiej. Ponownie spojrzał na stojącą przed nim osobę i zaryzykował rozmowę:

— Emm ... Przepraszam, ale czym ty jesteś? — Może nie było to najlepsze pytanie jakie sklecił w życiu, ale nie wiedział jak wybrnąć, by nie obrazić pięknej istoty, która przecież mogła okazać się groźna.

— Jestem driadą, mieszkam tutaj. —Prosta, jasna odpowiedź i ruch ręki w stronę starego dębu wiele wyjaśniał, ale nie rozwiał obaw Harry'ego. Chłopak słyszał o driadach tylko tyle, że ponoć są na skraju wyginięcia i mieszkają w drzewach. O ich obyczajach, sposobach zachowania i innych tego typu sprawach nie wiedział nic. Póki co jednak stojąca przed nim driada nie wykazywała nerwowości, zaniepokojenia, czy chociażby znudzenia, więc zaryzykował dalszą rozmowę i skruszonym tonem powiedział:

— Nazywam się Harry i przepraszam, że zakłóciłem twój spokój.

— Jak mnie znalazłeś? — Padło w zamian pytanie, a Harry postanowił powiedzieć prawdę w nadziei, że Relin będzie driadzie znany i jego imię jakoś wyjaśni całe zajście:

— William, powiedział mi o tym miejscu.

— Oh ... William ... Musi ci zatem ufać. Nikt teraz poza nim i starym dyrektorem nie wie o mnie ... — Odpowiedziała driada znikając na moment jedynie po to, by pojawić się tuż za Gryfonem i delikatnie objąć go ramionami. Harry zesztywniał ze strachu. Driada to widocznie wyczuła, ponieważ dodała: —Nie musisz się bać ... Nigdy bym Cię nie skrzywdziła. —Puściła go i w mgnieniu oka znalazła się przed chłopakiem. Harry nerwowo przełknął ślinę i zamrugał lekko zdezorientowany, a driada dodała: —Nie obawiaj się, zwłaszcza ty nie masz się czego obawiać. —Po tych słowach dotknęła delikatnie jego piersi, gdzie na moment zalśnił znany chłopakowi znak. Po chwili zniknął, a driada kontynuowała szeptem, kreśląc małe kółeczka na piersi Gryfona: —Wierzę, że William wyczuł, że jesteś „nasz", choć póki co jest to słabo widoczne. Silniejsze istoty wyczuwają tą maleńką iskrę, która w tobie drzemie i która kiedyś stanie się płonącym płomieniem.

— Co masz na myśli mówiąc „nasz?" — To wydało się Harry'emu najbardziej zagadkowe w całej przemowie driady.

— Wkrótce się przekonasz —oznajmiła, co oczywiście nie wystarczyło chłopakowi, ale w duchu zdecydował, że lepiej nie drażnić jej dalszym drążeniem tej sprawy. Tymczasem driada zmieniła trochę temat: —Jestem pewna, że William nie przysłał Cię tylko po to, byś mnie poznał, zgadza się?

Signum TemporisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz