Rozdział 11: Nowe odkrycie
Harry siedział przez chwilę jak sparaliżowany, wpatrując się w zmiażdżone ciało węża, z którym jeszcze wczoraj rozmawiał. Zaczął się gorączkowo zastanawiać: „... Komu mogło zależeć na zabiciu węża ... dlaczego go zabito ... przecież to tylko mały i zdawałoby się nic nie znaczący wąż ...". Pamiętał jednak swoją wizję, która wyraźnie wskazywała, że ktoś z premedytacją czyhał na życie Syl. Harry nie wiedział jak to się stało, że widział ostatnie chwile jej istnienia, ale obiecywał sobie, że jeśli znajdzie osobę, która to zrobiła sprawi, że będzie ona cierpieć po stokroć mocniej niż Syl. Gdy w końcu otrząsnął się z szoku, postanowił pochować małego węża gdzieś niedaleko. Wyszukał w pobliżu drzew ładne miejsce, wykopał dość głęboką jamkę i złożył w niej zmiażdżone ciałko. Zakopał prowizoryczny grób dokładnie i zamyślił się. Pracując przy pochówku węża, jakoś nie mógł oprzeć się wrażeniu, że to była w jakiś dziwny sposób jego wina. Powtórzył więc szeptem obietnicę, która już wcześniej w nim zakiełkowała:
— Obiecuje Syl, że jak znajdę osobę, która ci to zrobiła ... zapłaci za to. Żałuję, że nie dane nam było jeszcze raz porozmawiać. Jestem pewien, że byłabyś wspaniałym towarzyszem rozmów. — Gryfon uśmiechnął się smutno. Westchnął i postanowił wracać do zamku. Odszedł nie dostrzegając istot między drzewami, ani nie czując spojrzeń obserwujących go oczu:
— Jesteś pewien, że to on? — Zapytał jeden cień drugiego.
— Mam pewne wątpliwości, jednak jak dotąd to nasza jedyna poszlaka ... — Odparł drugi cień.
— Być może jeszcze nie nadszedł czas ... Wracajmy. — Zasugerował pierwszy i obydwa rozmyły się w mrokach Zakazanego Lasu.
Harry nie miał właściwie ochoty wracać z powrotem do zamku, ale z drugiej strony nie uśmiechało mu się spędzenie reszty dnia na szlabanie. Był przygnębiony i zły, a to nie była najlepsza mieszanka. Głębokie zamyślenie spowodowało, że prawie nie zarejestrował drogi do drzwi wejściowych zamku. Już przed samym wejściem zatrzymał się na chwilę, zrobił głęboki wdech i przybrał obojętny wyraz twarzy. Sprawdził jeszcze plan zajęć i zdecydowanym krokiem ruszył w kierunku wieży północnej, gdzie za chwilę powinien zacząć podwójne wróżbiarstwo. Cieszył się jak nigdy, że właśnie teraz ma te zajęcia. Liczył na chwilę wytchnienia. Ron powinien szybko zasnąć, a Hermiony nie będzie, bo na szczęście na wróżbiarstwo nie chodzi. Ku własnemu rozbawianiu, dzisiejszego dnia Harry był wdzięczny nauczycielce tych zajęć, że od początku sugerowała Gryfonce brak talentu do wróżenia. Ucierpiała na tym poważnie duma dziewczyny, która jednak dość szybko się pozbierała i zrezygnowała z tych zajęć, uważając je za bezużyteczne. Harry w sumie zgadzał się z oceną przyjaciółki. Wróżbiarstwo było zupełnie nieprzydatne, ale z drugiej strony to jedyne lekcje, na których mógł odpocząć. Na szczęście zdążył dojść przed rozpoczęciem zajęć. W sali szybko odnalazł Rona, który siedział przy ścianie szeroko ziewając, co ucieszyło Harry'ego. Prawdopodobieństwo, że rudzielec szybko zaśnie znacznie wzrosło. Harry podszedł do Ron'a i zajął miejsce obok niego. Ledwo zdążyli się przywitać, do sali weszła od strony zaplecza nauczycielka z wielkim czajnikiem w ręku:
— Moi drodzy, dziś powróżymy z herbacianych fusów! — Zaświergotała z nieco nieprzytomnym uśmiechem na twarzy ... — Proszę byście ustawili się w kolejce ze swoimi filiżankami i wsypali do niej dwie łyżeczki herbaty. Następnie proszę byście opisali to co zobaczyliście i zaczęli medytacje koncentrując się na widzianych symbolach.
— Miło będzie wypić herbatę przed drzemką. — Skomentował słowa nauczycielki Ron. Harry skinął jedynie głową i obaj ustawili się na końcu kolejki czekając, aż wróżbitka napełni ich filiżanki.
CZYTASZ
Signum Temporis
FanfictionDzięki jasnowidzącej Kasandrze, Tom Riddle - uczeń Hogwartu, dowiaduje się, że ktoś jest mu Przeznaczony i to też ktoś ze szkoły. Pozostawia dla Przeznaczonego w skrytce dziennik, zabezpieczony za pomocą magii krwi. Harry w swoich czasach odnajduje...