Rozdział 34

274 32 16
                                    

*Rozdział nie sprawdzony*

Siedziałam przed otwartą na oścież szafą i wertowałam wzrokiem wiszące na wieszakach ubrania. Normalnie dopasowanie odpowiedniego kompletu nie sprawiało mi problemów, ale teraz, w momencie kiedy za moimi plecami na łóżku i krześle siedziały dziewczyny z paczki do której niedawno dołączyłam, to zadanie wcale nie było takie proste. Wzięłam głęboki wdech i wlepiłam spojrzenie w śliwkową sukienkę, która jednak bardziej nadawała się na lato niż teraz kiedy temperatury sięgały trochę ponad 10 stopni Celsjusza. Wiosna wiosną, ale to chyba jeszcze nie ten czas.

- Masz wiele ładnych rzeczy, choć faktycznie bardziej nadają się na wycieczkę do lasu – zaczęła Tessa, podchodząc bliżej i nieco się krzywiąc na kilka niemal identycznych par spodni moro. Moje nowe przyjaciółki swoim stylem znacznie odbiegały od mojego. Były dziewczęce. Pastelowe sweterki, cukierkowe spódniczki, a nawet jasnoniebieskie dżinsy z motywami kwiatków. Można powiedzieć, że „lekko” się od nich różniłam.

- A ta sukienka? – Cassie wskazała na letnią sukieneczkę, na którą sama przed chwilą patrzyłam. – Założysz pod to jakieś cienkie legginsy i balerinki i będzie ideolo. – Dziewczyna cmoknęła w powietrze i zdjęła wybraną rzecz z wieszaka, przykładając do mnie, tak żeby pozostałe dziewczyny mogły to zobaczyć. Wszystkie wydały z siebie dźwięk aprobaty i zgodnie pokiwały głowami.

- No mogę spróbować – mruknęłam, niezbyt przekonana, jednak chyba zostałam przegłosowana.

Zgodnie z ich życzeniem przebrałam się i wyszłam z łazienki, by mogły to ocenić. Problemem okazał się brak odpowiednich legginsów, a właściwie brak jakichkolwiek legginsów. Nie moja wina, że nie przywykłam do noszenia podobnych wynalazków. One po prostu nigdy nie były mi potrzebne. Zazwyczaj nosiłam spodnie moro, których gruby materiał potrafił przetrwać zabawy z wilkami. Delikatne legginsy, o których była mowa porwałyby się zanim jeszcze dotarłabym na miejsce ów zabaw.

- To może coś innego? Teraz jest już trochę za późno na bieganie po sklepach, ale może podjedziemy do mnie i coś dopasujemy. Mogę ci pożyczyć jakąś fajną bluzkę. Może nawet będzie pasować do tych spodni. – Eva zaczęła intensywnie myśleć, trzymając w rękach moje czarne rurki. Zapewne robiła szybki przegląd swoich bluzek, by wybrać jedną, najlepszą.

Zrobiło mi się trochę nieswojo, że któraś z nich znowu musiałaby mi coś pożyczać. W amerykańskich serialach przyjaciółki co chwila pożyczały sobie wszystkie części garderoby, ale w rzeczywistości jakoś nie mogłam się przemóc. Wtedy na balu naprawdę potrzebowałam zmienić buty, więc pożyczenie ich od Tessy nie było aż tak niezręczne, ale teraz sytuacja nie wymaga jeszcze takich poświęceń. Przecież moja szafa jest pełna.

Właśnie wtedy przypomniałam sobie o ostatnich zakupach z ciocią Nad. Przed balem wypakowałam tylko sukienkę, w której miałam na niego iść, a resztę zostawiłam, bo nie była mi potrzebna, ale przecież obkupiłam się na tamtym wyjeździe bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. No i te rzeczy nadal leżały zapakowane i gdzieś upchnięte w kąt. Ruszyłam w tamtą stronę i wyciągnęłam pięć plastikowych toreb, których zawartość szybko wysypałam na puchaty dywan.

Oczy wszystkich dziewczyn opadły na moje znaleziska i w jednej chwili przyjaciółki dopadły do bluzek wywalonych na podłogę. Muszę przyznać, że już zapomniałam ile ich było. Nieprzyjemne wspomnienia z przymierzalni wróciły niczym dawna trauma, ale szybko się z nich otrząsnęłam.

- O matko!

- Dziewczyno! Nie sądziłam, że możesz mieć takie ciuchy!

- Czemu od razu nie mówiłaś?

Nastolatki przekrzykiwały się nawzajem i naprawdę zaczęłam się cieszyć, że rodziców nie ma w domu bo od tych wrzasków już dawno zadzwoniliby na policję, pogotowie, straż pożarną, snajperów i pomoc drogową tak na wszelki wypadek. Zaśmiałam się niepewnie, patrząc na ich ekscytację, kiedy potrząsały bluzkami jak przekupki na targu. Trudno było uwierzyć, że zachowują się tak z powodu kilku ciuchów. Same pewnie miały dziesięć razy więcej sto razy ładniejszych.

- Popatrz! To będzie idealnie pasować! Brad oszaleje jak cię zobaczy! – chichotała Nancy, przykładając wybraną bluzkę do ułożonych na łóżku spodni. Bluzka była w kolorze grafitu. Z przodu miała napis „Eat me”, a z tyłu wielkie wycięcie na plecach. Rękawy były  dosyć długie i zwężane na końcach. Materiał był zwiewny i gdyby nie wbudowana wewnątrz druga warstwa to bluzka byłaby mocno prześwitująca.

Spojrzałam na blondynkę i z cichym westchnieniem ruszyłam do łazienki. Dziewczyny w tym czasie wróciły do przeglądania magazynów modowych. Cały czas od kiedy do mnie przyszły zastanawiałam się skąd je wytrzasnęły, ale chyba po prostu nigdy się z nimi nie rozstawały. Gdy wróciłam usłyszałam jednogłośny pisk zachwytu, na który mimowolnie się uśmiechnęłam, choć wydawałoby się, że miałam wiele okazji dzisiejszego popołudnia, by przyzwyczaić się do takiej reakcji.

- Ten twój Bradley padnie na twój widok. Na  Z A W A Ł. – Maddie przeliterowała ostatnie słowo by nadać mu większej wagi, ale tylko mnie rozśmieszyła.

- Ja i Brad jesteśmy tylko przyjaciółmi, Mads – odpowiedziałam, cofając się by z powrotem założyć moje ukochane szare dresy w misie. Może i wyglądam ładnie, a Brad „padnie na Z A W A Ł” ale chyba zaczynały mnie trochę podduszać, przez ten wysoki stan. Czy to jakieś zastępstwo dla gorsetów? Inny sposób na samobójstwo?

- Jasne, jasne. A ten pocałunek na dziedzińcu po balu, to też był taki przyjacielski? – spytała z drwiną w głosie, a ja natychmiast się zarumieniłam. No tak. Kto inny jak nie Maddie miał by o tym wiedzieć?

- Całowaliście się?! – wykrzyknęła Cassie, wytrzeszczając oczy i przyciskając dłonie do policzków, tak jak to zrobiły wszystkie pozostałe dziewczyny. Poczułam się co najmniej dziwnie, bo nie dość, że nie przywykłam do bycia w centrum uwagi, to jeszcze chodziło o dosyć osobiste sprawy i nie byłam do końca pewna czy chciałam, by ktoś jeszcze oprócz mnie i loczka o tym wiedział.

- Może… - próbowałam ratować sytuację, ale chyba nic już nie dało się zrobić. Dziki pisk rozległ się na chwilę przed tym jak zostałam wciśnięta w sam środek grupowego uścisku. W tych wszystkich filmach jakie oglądałam takie sytuacje były dziwne, ale teraz czułam się naprawdę szczęśliwa. Może fakt, że wiedzą nie jest taki zły? Warto mieć przyjaciółki i na pewno będę od teraz bardziej doceniać iść obecność. Od momentu, w którym się poznałyśmy jesteśmy nierozłączne. W szkole zawsze spotykamy się na przerwach, a po lekcjach chodzimy po mieście i się wygłupiamy. Już nie czuję się samotna ani odrzucona, nawet jeśli moja klasa nie zwraca na mnie uwagi tak samo jak to robiła przez ostatnie lata.

- Poprosił cię już o chodzenie? – spytała Sabrina, kiedy w końcu mnie puściły, wyrywając mnie tym samym z rozmyślań. Wszystkie siedziały na dywanie w kółeczku i uważnie mnie obserwowały jakby nie chcąc przegapić żadnego mojego słowa. Pokręciłam głową przecząco, nagle smutniejąc. No właśnie. Nie poprosił. Czyli kim dla siebie teraz jesteśmy? Kimś pomiędzy przyjaciółmi, a parą. Dziwnie.

- Może zrobi to podczas ogniska? To by było super romantyczne! – odezwała się Eva z iskierkami szczęścia w oczach. Tymi słowami podniosła mnie na duchu. Może faktycznie taki był plan loczka? Warto poczekać i zobaczyć.

_____________________________

Cześć misie.
Ten. Rozdział. Ssie. Tak. Bardzo. Że. To. Aż. Boli.
Naprawdę się nie obrażę jeśli się wam nie spodoba, bo serio czuję to samo. Ale spoko, tak miało być. To tylko kolejny nudny fragment z życia Luny z jej nudnymi przeżyciami. No i nie ma chłopaków.

W następnym już będą, także nie ma się czym martwić 😉
Jak już przeczytaliście to coś to dajcie tu gwiazdkę na znak, że nadal żyjecie
Do zobaczenia za tydzień 😘

~ Nika xx

Don't hurt me again |B.S| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz