Zimny asfalt wbijał mi się w skórę zostawiając na policzku małe wzorki. Czułam jak łzy spływają po mojej rozgrzanej twarzy. Wyobraziłam sobie potworny i przerażający wręcz sadystyczny uśmiech Melisy na widok mojej uległości. Kuliłam się przed nią jak młode, głupie szczenię. Doskonale zdawałam sobie sprawę z mojego położenia, ale zasady wpojone mi do głowy przez watahę, z którą kiedyś spędzałam całe dnie, nie pozwoliły mi pozostać nieruchomo w oczekiwaniu na śmierć. Zacisnęłam zęby z bólu i powoli zaczęłam się podnosić. Bolał mnie każdy centymetr ciała, ale nie poddawałam się. Swoją szansę zauważyłam w momencie, w którym blondynka wyśmiewała mnie przed swoimi przyjaciółkami, stojąc do mnie plecami. Cudem utrzymując się na nogach zrobiłam krok w ich stronę, wiedziałam, że nie mam dużo czasu zanim przestaną chichotać jak hieny i zauważą, że się podniosłam.
Chłodny wiatr rozwiał moje sklejone zaschniętą krwią włosy, gdy z całej siły, jaka mi została, uderzyłam złotowłosą w głowę. Z jej ust wydobył się przerażający wrzask i wtedy dotarło do mnie, że popełniłam ogromny błąd. Otworzyłam szeroko oczy i chciałam rzucić się do ucieczki, ale nie zdążyłam. Poczułam jak grube tipsy spiłowane na końcach na wzór pazurów, wbijają się w skórę mojej głowy i pewnie chwytają włosy. Pisnęłam z bólu, lądując na plecach i mocno je w ten sposób obijając. Uniosłam rękę i przytknęłam ją do coraz mocniej krwawiącej rany. Popatrzyłam na moje oprawczynie z rosnącą paniką. Zauważyłam, że wyraz twarzy Melisy zmienił się diametralnie. Już nie uśmiechała się drwiąco z wyższością, a ukazała paskudny grymas wściekłości. Przestraszona, natychmiast przeniosłam spojrzenie niżej i ujrzałam garść moich włosów w jej prawej ręce. Skrzywiłam się na ten widok jeszcze bardziej.
-Widzę, że pragniesz śmierci - syknęła ledwo słyszalnie. Od razu pokręciłam głową, i spróbowałam choć odrobinę się odsunąć, wciąż przyciskając wnętrze dłoni do rany, ale widać nie dana mi była ucieczka. Po moim kręgosłupie przebiegł prąd gdy Sally mocno zamachnęła się i z mściwą satysfakcją kopnęła mnie w plecy. Zaparło mi dech i opadłam bezwładnie na ziemię. Przez chwilę nie mogłam wziąć oddechu. Jęknęłam cicho, za co ponownie oberwałam tym razem od Any. Wznowiły swoje przedstawienie, nie zwracając uwagi na moje błagania ani krzyki. Przymknęłam powieki modląc się by ból już minął, aż znienacka usłyszałam czyjś zdenerwowany głos.
- Zostawcie ją! - Przez myśl przemknęło mi, że skądś znam to brzmienie, ale nic nie przychodziło mi do głowy, jakbym miała amnezję.
W gniewnym tonie słyszałam troskę i nutę strachu. Powoli odpływałam przez co połączenie miłego barytonu z konkretną osobą było jeszcze trudniejsze. Senność przejmowała nade mną kontrolę, a ja z sekundy na sekundę coraz bardziej jej ulegałam. Chciałam już z tym skończyć bo czułam, że nie wytrzymam, ale ciekawość wzięła górę i ostatkiem silnej woli uniosłam powieki.
- Chris... Christian? - odezwała się zdezorientowana Melisa, próbując zasłonić mnie przed wzrokiem bruneta, tym samym ograniczając moje pole widzenia do jej pięknych błękitnych szpilek, które jeszcze nie dawno boleśnie wbijały się w moje ciało. - Co ty tu...?
- Zamilcz - warknął, a ja usłyszałam jak się zbliża. Podszedł do mnie mijając dziewczynę szerokim łukiem jakby była chora na coś zaraźliwego.
- Przepraszam - powiedział niczego nie tłumacząc. Nie rozumiałam o co mu chodzi. Czyżby był w to jakoś zamieszany? Byłam zbyt zmęczona, by jakoś uważniej to przemyśleć, ale widząc spojrzenie moich osobistych katów, przez warstwę obojętności przebił się w mojej świadomości strach.
- Odejdź - jęknęłam słabo. - One mnie potem zabiją. To przez to, że mną rozmawiasz. Ja już nie dam rady. - wyskamlałam cicho, a pod koniec wypowiedzi wybuchłam płaczem. Ból w okolicach klatki piersiowej spotęgował się i powietrze na moment zaklinowało się w mojej krtani. Przymknęłam oczy i spróbowałam powstrzymać targające moim ciałem spazmy.
Nagle poczułam ciepły, miętowy oddech na szyi, gdy czyjaś ręka delikatnie głaskała moje włosy. Wystraszona otworzyłam oczy i zobaczyłam twarz Christiana bardzo blisko mojej. Chłopak patrzył mi w oczy z wielkim cierpieniem, jakby to on leżał na ziemi zwijając się z bólu.
- Przepraszam, że nie zorientowałem się wcześniej co te wariatki ci robią, ale obiecuję, że od teraz nikt już nigdy cię nie tknie. - Jego łagodny głos uspokajał mnie, a ja postanowiłam mu zaufać, mimo wbitego we mnie nienawistnego spojrzenia Melisy. Nie byłam pewna jego zamiarów, ale skoro przerwał te tortury, chyba nie zamierzał nic mi zrobić.
Uśmiechnęłam się blado, a brunet, biorąc to za przyzwolenie, wziął mnie delikatnie na ręce przysuwając moje bezwładne, obolałe ciało do swojego ciepłego torsu. Przytuliłam prawy policzek do czerwonej koszuli w kratę, wdychając delikatny zapach wody kolońskiej.
-Zostaw tę żałosną ofiarę losu. Ona i tak jest już martwa - warknęła urażona Melisa, widząc, że chłopak chce odejść. Na jej słowa wszystkie nerwy w moim ciele na nowo się spięły.
- Coś ty powiedziała? - spytał niemalże szeptem, który jednak był doskonale słyszalny przez przerażającą barwę jego głosu. Zadrżałam ze strachu, mimo że Christian w żaden sposób mi nie groził. Ton jakim zwrócił się do dziewczyny był groźbą samą w sobie.
-Po tym co zrobiłyście, wasi rodzice zgniją w więzieniu, a wy w poprawczaku. Ciekawe jak tam sobie poradzicie? - Brunet mówił tym samym tonem, co zdecydowanie dodawało mu jakiegoś mroku. Nie był już tym samym chłopakiem, który jeszcze kilka godzin temu wesoło rozprawiał o naszym cichym miasteczku jak o czymś niezwykłym. Teraz brzmiał jak kryminalista, który mówiąc o więzieniu doskonale zna gorszą stronę tego miejsca. Widać nie tylko ja odniosłam takie wrażenie, bo twarze moich niedoszłych oprawczyń stężały w wyrazie niedowierzania. Melisa jednak zaraz odzyskała rezon i uśmiechnęła się z wyższością.
-Mamy za dobrych prawników, słońce - zaśmiała się zwycięsko hardo patrząc w oczy Christianowi. - Dołącz do nas. Do mnie. Ta mała przegra w sądzie, a my będziemy mogli być razem. - Na jej słowa, chłopak zaśmiał się gardłowo w sposób, który zdecydowanie przerażał mnie jeszcze bardziej niż ton jakim się zwracał.
-Zastanawiało mnie dlaczego przez tak długi czas, nie zorientowałaś się, że jedyne uczucie jakim cię darzę to niechęć, ale w końcu na ciebie popatrzyłem i widząc blond kłaki wszystko się wyjaśniło - warknął, wkładając w swoje słowa tyle jadu ile mógł.Jego odpowiedź zamurowała dziewczyny, wywołując śmiech Christiana. Chłopak odwrócił się do nich tyłem i ruszył w kierunku wejścia do szkoły, trzymając mnie kurczowo przy sobie.
CZYTASZ
Don't hurt me again |B.S|
FanficCo byś zrobił gdyby ludzie dookoła ciebie okazali się kimś innym? Czy wybaczyłbyś gdyby cię skrzywdzili? Luna, a właściwie Lunathira, od dziecka była wychowywana w miłej, rodzinnej atmosferze. Miała to czego innym brakuje - szczęście. Wszystko zmien...