Rozdział 47

253 33 48
                                    


Obudziła mnie myśl o Bradzie. W jednej chwili wszystko wróciło i na nowo próbowałam zrozumieć co się dzieje. Z całych sił starałam się nie rozpamiętywać tego nieudanego eksperymentu i skupić się na chwili obecnej bo coś ewidentnie było nie tak. Obok mojego łóżka siedziała osoba o lekkim oddechu, ale nieco bardziej chrapliwym niż mama. Jako, że słyszałam jedynie oddech nie byłam w stanie określić niczego więcej dlatego cierpliwie czekałam na rozwój wydarzeń by dowiedzieć się kim jest mój gość.

- Nie wiem dlaczego to mnie wpuścili pierwszego. – Serce drgnęło mi słysząc głos Aarona. Ostatni raz kiedy się z nim kontaktowałam był na feralnym pikniku z Christianem. Zrobiło mi się wstyd za to jak go wtedy potraktowałam, kiedy to właśnie on najbardziej zasługiwał na moją wdzięczność. – Może dlatego, że to ja zadzwoniłem wtedy po gliny i wszystko im wyjaśniłem? Ale to i tak głupie. Brad powinien tu siedzieć zamiast mnie.

Słuchałam chłopaka z uwagą, czując że powinnam uśmiechnąć się i powiedzieć mu jak bardzo szczęśliwa jestem z jego obecności. Czułam jednak, że osłabienie po porannej próbie wybudzenia się ze śpiączki było zbyt silne. Nadal byłam zmęczona i tylko fakt, że dzisiaj był dzień odwiedzin, utrzymywał mnie przytomną w środku.

- Lekarze mówią, że możesz mieć jakieś braki w pamięci albo w ogóle niczego nie pamiętać, więc nie bardzo wiem od czego zacząć. Może powinienem się przedstawić? Powiedzieć coś o sobie? No to w sumie czemu nie. Chociaż nawet nie wiesz jak dziwnie się czuję w tym momencie. Tak jakbym gadał ze ścianą. Heh. No dobra, od czego by tu zacząć? Nazywam się Aaron Marshall i najważniejsze co musisz o mnie wiedzieć to, że jestem największym stalkerem w mieście. Wiem wszystko o wszystkich podobnie jak moja dziewczyna – Maddie. Dzięki naszemu wścibstwu teraz wiadomo kim był Christian. To brzmi tak śmiesznie, że naprawdę chyba zaraz padnę. Tak sztywno to już dawno nie było. Gdyby nie to, że wilki go zagryzły, z chęcią postawiłbym go przed sądem. A w ogóle wiesz, że przez to, że odkryliśmy jego przykrywkę dostaliśmy odznaczenie i jakieś dyplomy czy coś tam. No mówię ci, myślałem, że ich wyśmieję. Niech dadzą mi posadę w FBI, a nie jakieś żałosne odznaczenie, ale cóż. Od czegoś trzeba zacząć. Próbowałem dowiedzieć się co się stało wtedy w lesie, że wilki zaatakowały tylko jego, ale nikt nie chce mi nic powiedzieć, więc mam nadzieję, że jednak coś pamiętasz i mi to szczegółowo streścisz.

Przez cały monolog bruneta uśmiechałam się w duchu. Ten chłopak był niesamowity. On i Maddie zasługiwali na posadę w FBI jak nikt inny. Zanotowałam sobie też by dokładnie opowiedzieć mu wszystko co zaszło wtedy w lesie, gdy tylko się obudzę. Miałam nadzieję, że wcześniej przyjaciel nie zwariuje z niewiedzy.

W pewnym momencie drzwi otworzyły się.

- No dobra, Luna. Ja kończę, bo są inni chętni cię odwiedzić bardziej niż ja. – Aaron złapał za moją dłoń i lekko ją uniósł jakby chcąc dopełnić rytuał pożegnania. Powstrzymał się jednak i odłożył ją na miejsce jak eksponat w muzeum, który niechcący poruszył przez zagapienie się. Potem bez pośpiechu, wolnym, kocim krokiem wyszedł, a jego miejsce zajął kolejny gość. Zastanawiałam się kim może być osoba nadal stojąca przy drzwiach, ale miałam pewne podejrzenia.

- Thira. – Ciepły, słodki niczym miód szept poniósł się prosto do moich uszu i sprawił, że moje serce zakołatało. Poczułam gorąco rozlewające się po moich żyłach, sprawiające dziwny, niemal przyjemny ból. Do tej pory nie czułam za bardzo swojego ciała, a wtedy miałam wrażenie, że coś we mnie drgnęło. Fala ciepła przeszyła mnie na wylot odbierając dech. Maszyny zaczęły piszczeć jak szalone. Moja klatka piersiowa uniosła się wyżej niż zazwyczaj, a ja zaciągnęłam się powietrzem i w końcu po tylu dniach otworzyłam usta. Sklejone powieki niemal rozerwały się przy gwałtownym otwarciu. Zachłysnęłam się powietrzem kiedy nareszcie zobaczyłam pomieszczenie, w którym byłam zamknięta od tak dawna.

Przede mną w nogach łóżka stał niski chłopak. Burza niesfornych loczków, które tak kochałam, okalała jego twarz. Poszczególne kosmyki opadły na czoło i rzuciły cień na intensywnie brązowe oczy, pod którymi zauważyłam fioletowe cienie. Postura bruneta była przygarbiona, a on sam spinał każdy mięsień jakby był gotowy do natychmiastowego biegu. Musiałam go nieźle nastraszyć, wydając z siebie odgłos umierającego astmatyka i otwierając nagle oczy, zaraz po tym jak wypowiedział pieszczotliwe zdrobnienie mojego imienia.

- Braddy – wychrypiałam cicho, czując jak moje gardło nie chce współpracować. Odchrząknęłam szybko i delikatnie ugryzłam się w język by ślinianki zaczęły na nowo działać.

- Thira. – Chłopak w sekundę znalazł się tuż przy mnie i objął, bardzo delikatnie by nie zrobić mi krzywdy. Ale ja chciałam poczuć jego obecność całą sobą. Zarzuciłam mu ręce na szyję i z zaskoczenia wpiłam się w jego wargi. Zaczęłam całować go zachłannie jakby bojąc się, że za chwilę znowu moje ciało odetnie się od mózgu i wrócę do jedynej towarzszącej mi dotychczas przyjaciółki – ciemności. Dopiero gdy upewniłam się, że już nie zasnę, a Bradley naprawdę był tam ze mną, oderwałam się od jego ust i wybuchłam płaczem. Brunet tulił mnie do siebie i głaskał po włosach, mówiąc szeptem jak bardzo tęsknił i że mnie kocha.

- Już nigdy cię nie zostawię samej. Nawet nie wiesz co przeżywałem kiedy dotarliśmy zaraz za policją na miejsce i usłyszałem twój krzyk. Na nic nie patrzyłem. Zacząłem biec do ciebie. Chciałem go od ciebie odciągnąć i przytulić cię, zapewnić, że jesteś bezpieczna. A wiesz co zastałem? Leżałaś nieprzytomna na trawie, a wielki, czarny wilk ułożył się przy tobie jak twój osobisty obrońca. Tak bardzo się o ciebie bałem i tak bardzo byłem mu wdzięczny za to, że cię ochronił, przed tym psycholem. – Głos Brada zatrząsnął się z wściekłości. Pogłaskałam go po plecach, powstrzymując łzy. Zrobiło mi się ciepło na sercu, kiedy usłyszałam, że Demon mnie nie zostawił. Wilki to naprawdę cudowne stworzenia, a jeśli zaskarbić sobie ich zaufanie, najlepsi przyjaciele.

- Nie mówmy o Christianie. On już nie może nas skrzywdzić, więc nie róbmy mu tej przyjemności i nie krzywdźmy się, myśląc o nim. – Chłopak przytaknął i lekko odsunął się na odległość rąk.

- Trzeba powiedzieć reszcie, że w końcu się obudziłaś. Czekali na ciebie o wiele za długo.

___________________________

Cześć misie!

Pewne dwie miłe osóbki poprosiły mnie, żebym w ramach rekompensaty za poprzednie spóźnienie dodała kolejny rozdział od razu, ale jakoś nie mogłam w ten sposób tego zakończyć.

Wiem, że was zawiodłam  ale naprawdę ciężko mi się rozstawać z Luną i z chęcią przetrzymałabym ten rozdział jeszcze do kolejnego tygodnia.

Jest to już ostatni rozdział i mam nadzieję, że przypadł wam do gustu tak jak mnie 😁
Mimo to widzimy się raz jeszcze za tydzień w epilogu, a potem jeszcze w podziękowaniach, bo jest mnóstwo osób, którym muszę podziękować 😘

~ Nika xx

Don't hurt me again |B.S| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz