Rozdział 8

605 62 10
                                    

Po zjedzeniu całej tacy ciasteczek zaprowadziłam chłopaków do mojego pokoju, gdzie spędziliśmy kilka godzin. Na początku było trochę niezręcznie, a nastolatkowie rozglądali się po pomieszczeniu obserwując z uwagą każdy szczegół. Ale Brad ponownie uratował sytuację opowiadając o pracy w kawiarni. Podświadomie czułam, że był najlepszym kandydatem na pracownika kawiarni. Na pewno przyciągał tłumy swoją otwartością i uroczym uśmiechem. Co do Connora to nie byłam pewna czy przypadkiem nie odstraszał klientów. Nie to że był jakiś nieprzyjemny, ale wątpiłam by zafarbowana na blond grzywka tunele w uszach czy kolczyk w nosie zachęcał do nawiązania kontaktu. Sama, nawet gdybym nie znała jego brata z pewnością przeszłabym na drugą stronę ulicy bylebym nie musiała przechodzić obok chłopaka. W dodatku na jego twarzy rzadko gościł uśmiech, a poważny wyraz twarzy stanowczo onieśmielał. Jednak jak zdążyłam się przekonać były to tylko pozory, a szatyn okazał się być naprawdę miłym i troskliwym kolegą.
Kiedy między całą naszą trójką nawiązała się nić porozumienia, już nic nie przeszkadzało nam w swobodnej rozmowie na każdy temat.

Pożegnaliśmy się dopiero po drugiej, kiedy moi rodzice zaproponowali obiad. Obaj stwierdzili, że muszą już iść, bo są umówieni na męski wieczór z dwoma innymi chłopakami, których chcą mi wkrótce przedstawić. Wymieniliśmy się numerami telefonów i obiecali, że za jakiś czas się spotkamy. Niesamowite w jak krótkim czasie poznałam tak fajnych ludzi. Nigdy nie spodziewałam się po sobie takiej otwartości, ale to pewnie dzięki Christianowi.

A tak swoją drogą, on również mnie odwiedził i przekazał kilka informacji ze szkoły. Podobno wszyscy byli zbulwersowani zachowaniem klasowego trio i nikt już nie chciał mieć z nimi nic wspólnego. One same zostały zawieszone w prawach ucznia i oficjalnie były oskarżone o znęcanie się nad nieletnią. Jakkolwiek głupio to brzmiało cieszyłam się, że nie mogą już chodzić do szkoły.

Pod wieczór, gdy mój przyjaciel wrócił do domu, wzięłam się za nadrabianie zaległości w nauce. Nazbierało się tego mnóstwo przez tyle tygodni. Liczba materiału który przypadał na jeden przedmiot sprawiała, że odechciewało mi się wszystkiego. W okolicach północy, postanowiłam skończyć i padłam na łóżko, niemal od razu zasypiając.
Po tygodniu wróciłam do szkoły. Wszyscy byli tacy mili i zmartwieni, ale przede wszystkim... fałszywi. Odkąd pamiętam traktowali mnie jak powietrze, a teraz. Zachowywali się jakbyśmy byli dobrymi przyjaciółmi. Adrian, klasowy zawadiaka, chciał mi nawet robić wyrzuty, że nic mu nie powiedziałam, jakby wcześniej wiedział o moim istnieniu. Jeśli mam być szczera, to bałam się ich. Wolałabym, żeby byli obojętni, bo przynajmniej wiedziałabym czego się spodziewać. A tak patrzyłam na ich znajome-obce twarze i nie miałam pojęcia co za chwilę zrobią, na co zwrócą uwagę.

Na całe szczęście Christian nie odstępował mnie na krok. Delikatnie odsuwał natrętów i odpowiadał za mnie, dzięki czemu już po drugiej lekcji wszystko wróciło do normy, a mi udało się jakoś przetrwać pierwszy dzień szkoły. Gdy wyszliśmy z budynku, odetchnęłam z ulgą. Przyjaciel odprowadził mnie aż do mojego domu po drodze rozśmieszając na każdym kroku. Byłam mu bardzo wdzięczna. Chciałam, zaprosić go na chwilę, ale natychmiast zaczęłam sobie wyrzucać egoizm. Chłopak i tak stracił za dużo czasu na niańczenie mnie, że nie wspomnę o tych nocach w szpitalu gdy budziłam się z krzykiem, bo śniły mi się Melisa i jej podwładne. Musiałam oddać mu choć trochę swobody. Doskonale wiedziałam, że nie odmówiłby mi gdybym go poprosiła, żeby ze mną został, dlatego właśnie nawet nie proponowałam.

Chłopak odszedł w kierunku swojego domu, dopiero gdy upewnił się, że weszłam do domu i zamknęłam drzwi na dwa zamki i zasuwkę. Patrzyłam na jego szczupłą sylwetkę, dopóki nie zniknął za zakrętem. Wtedy wzięłam się za zadania domowe, które po tym dniu niemal rosły w oczach. Jednak nie mogłam się na niczym skupić. Pięć razy czytałam polecenie jakiegoś ćwiczenia z matmy, a przez kolejne pół godziny liczyłam ile to jest cztery razy dziewięć. Pod koniec złapałam za kalkulator i stwierdziłam, że ten wynik miałam na końcu języka. Gdy skończyłam rozwiązywać przykład jeszcze raz przebiegłam po nim wzrokiem i dostrzegłam, że to wcale nie było dziewięć, a trzy. Nie mogłam uwierzyć, że popełniłam tak głupi błąd. Byłam na siebie taka wściekła tym bardziej, że nauczyciel zapowiedział sprawdzian na następny tydzień, a ja w ogóle nie myślałam.

Czując potrzebę wyładowania złych emocji, kłębiących się w moim umyśle, wstałam i wyszłam z domu. Obeszłam dom dookoła i wyszłam przez furtkę na polanę oddzielającą naszą posesję od lasu. To tam bawiłam się z wilkami gdy byłam młodsza. Uwielbiałam to uczucie gdy wszystkie zbierały się w nieco oddalonych od siebie pozycjach i zaczynały wyć. Wtedy czułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi. Byłam szczęśliwa jak nigdy.
Odetchnęłam świeżym, leśnym powietrzem i aż przymknęłam powieki z radości. Dawno nie odwiedzałam okolicznej sfory. Ruszyłam w głąb lasu. Po kilku godzinach wypatrywania, moje poszukiwania spełzły na niczym. Wilki są nieufne i ukrywają się przed wzrokiem ludzi. Mimo wszystko, gdy byłam w pobliżu wychodziły z kryjówek by się ze mną przywitać.

Teraz jakby ich nie było. Przeczuwałam, że mnie nie poznały, bo ostatni raz gdy byłam w lesie był kilka miesięcy wcześniej, a do tego teraz cuchnęłam szpitalem, którego zapachem przesiąkła moja skóra i włosy. Zwierzęta na pewno się wystraszyły. Z nieco gorszym humorem wróciłam do domu i po raz drugi zabrałam się do pracy. Każde zadanie robiłam jak automat, dlatego też uwinęłam się ze wszystkim w półtorej godziny. Potem wrócili rodzice i chwilę posiedzieliśmy razem, po czym poszłam spać.
_______________________

Tak właściwie miałam wrzucić ten rozdział dopiero w piątek, ale przez ostatnie dni tak wiele osób zaczęło gwiazdkować poprzednie wpisy, że odzyskałam wiarę w swoje możliwości. Chciałabym bardzo podziękować wszystkim którzy pisali w komentarzach albo na priv. Ten rozdział dedykuję każdemu kto przeczytał poprzednie i kto chce czytać dalej.
Jeszcze raz bardzo wam dziękuję, misie i do zobaczenia xx

~Nika

Don't hurt me again |B.S| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz