Rozdział 16

351 45 2
                                    

Okej, misie!
Oficjalnie zaczynam nasz Mini Maraton!

Do domu wróciłam później niż zwykle, bo Chris chciał jeszcze posiedzieć w parku. Wyglądaliśmy jak para żuli, którzy byli już po kilku kolejkach, ale nie obchodziło nas to. Śmialiśmy się z własnych żartów i wymyślaliśmy śmieszne historie. Byłam wtedy naprawdę szczęśliwa. Normalne zachowanie wobec mnie było czymś przyjemnym, jakby ktoś zdjął niewidzialny ciężar z moich barków. Zachowywałam się jak zwyczajna nastolatka. W towarzystwie bruneta czułam się bezpieczna i akceptowana.

Uśmiechnęłam się do siebie na wspomnienie naszych dzisiejszych wygłupów i odłożyłam pustą torbę w przedpokoju. Miałam zamiar wszystko wytłumaczyć rodzicom i pogodzić się z nimi. Nie mogłam znieść myśli, że po raz kolejny jestem powodem ich zmartwień.

Weszłam szybkim krokiem do kuchni połączonej bezpośrednio z salonem i wpadłam na mamę. Na jej widok serce zamarło mi ze strachu, a całe szczęście wyparowało jak sen chwilę po obudzeniu.

Anastasia miała zaczerwienione, załzawione oczy. Jej ręce drżały, a trzymany w nich telefon niemal wypadał z jej drobnych dłoni.

- Luna! - wykrzyknęła uśmiechając się przez łzy. - Tak, już się znalazła.. Tak, przepraszam za kłopot. - Kolejne słowa skierowane były do rozmówcy po drugiej stronie linii. Szybko rozłączyła się i prawie rzucając telefonem o blat stołu, przygarnęła mnie mocno do swojego wstrząsanego dreszczami ciała. Byłam w zbyt wielkim szoku by zrozumieć co się właśnie stało więc tylko machinalnie odwzajemniłam uścisk.

- O co chodzi? - wychrypiałam po chwili, bo zawsze na widok czyichś łez sama zaczynałam płakać.

- Rano zadzwoniła do mnie twoja wychowawczyni i pytała się czy wiem coś na temat twojej nieobecności, więc razem z twoim tatą wróciliśmy wcześniej do domu - swoją drogą niedługo mają się urodzić młode wilczki i może miałabyś ochotę je przywitać - ale tu też cię nie było. - Zaśmiałam się w myślach, z tego jakim lekkoduchem jest ta kobieta. - Zaczęliśmy się martwić, że coś ci się stało, ale potem stwierdziliśmy, że za bardzo panikujemy, więc daliśmy ci czas do piętnastej. Dopiero wtedy tata pojechał cię szukać. Objeździł całe miasto, ale nigdzie cię nie było, więc postanowiłam zadzwonić na policję... Och Luna. Nie rób mi tak więcej. Jeśli potrzebujesz czasu mogłaś nam powiedzieć. Zwolnilibyśmy cię z lekcji. Jeśli potrzebujesz pomocy możemy załatwić jakiegoś psychologa, no i zawsze, ale to zawsze możesz porozmawiać z nami... - Nie mogłam dłużej słuchać tego wszystkiego. Przytuliłam mamę z całych sił i zaczęłam płakać. Poczułam jak całe zło opuszcza moje ciało wraz z dotykiem rodzicielki. Zrozumiałam, że ma rację, a ja zachowałam się nieodpowiedzialnie nie informując ich o niczym. Mama głaskała mnie kojąco po plecach i szeptała do ucha jak bardzo mnie kocha i że nigdy mnie nie zostawi. Że ona i tata zawsze mi pomogą. A ja nadal płakałam nie mogąc uwierzyć w to jak cudownych mam rodziców.

Uspokoiłam się dopiero po dłuższej chwili kiedy usłyszałyśmy jak ktoś wchodzi do domu.

- Ana? - Donośny, przesiąknięty niepewnością głos taty rozszedł się po domu.

- W kuchni - odkrzyknęła kobieta zdawkowo, w dalszym ciągu tuląc mnie do swojej klatki piersiowej.

- Co tu się dzieje? Luna? Kochanie, czemu płakałaś? Coś się stało? - zapytał zmartwiony wchodząc do kuchni. Po chwili uwieszałam się mu na szyi nie mogąc powstrzymać potoku łez spływających mi po policzkach.

- Nic mi nie jest tatusiu - szepnęłam, bojąc się, że każda próba głośniejszej wypowiedzi będzie się wiązała z wybuchem kolejnej dawki łez. Seon zaczął się cicho śmiać. Ostatni raz nazwałam go tatusiem mając pięć lat i koniecznie chcąc ogromnego pluszaka, gabarytami znacznie przekraczającymi mój ówczesny wzrost. Obie z mamą zawtórowałyśmy mu i atmosfera od razu zrobiła się lżejsza. Przenieśliśmy się do stołu w salonie, gdzie jedząc wspólny obiad opowiedziałam im wszystko tak jak zamierzałam. Nie byli zadowoleni tym co robił Chris, bo według nich to przez to co robił stałam się taka zadufana w sobie, ale postanowili odpuścić mu, bo wiedzieli ile dla mnie znaczył.

Musiałam jednak ponieść karę, za dzisiejszy dzień i dlatego po obiedzie całą trójką wróciliśmy do kuchni gdzie miałam odrabiać swoją karę. Po umyciu naczyń stwierdziłam, że muszę nadrobić zaległości w nauce, których narobiłam sobie, nie pójściem do szkoły. Zerknęłam do elektronicznego dziennika i wzięłam się do roboty, gdy usłyszałam dźwięk przychodzącego SMSa. Dopisałam kilka słów do rozprawki z angielskiego i złapałam telefon. Przejechałam palcem po ekranie i weszłam w wiadomości.

Brad: Hej, Luna. Sorry, że nie odzywaliśmy się tak długo, ale mieliśmy kilka spraw do załatwienia poza miastem. Jeśli byś chciała, możemy gdzieś jutro wyskoczyć, do kawiarni lub pizzerii

Ja: O, hej Brad. Spoko nic się nie stało, ja też byłam zajęta. Zaraz spytam się rodziców czy nie mamy jakichś planów, ale raczej nie

Z uśmiechem na ustach zbiegłam na dół i spytałam się rodziców o plany na jutrzejszy dzień, ale stwierdzili, że młode urodzą się najwcześniej za tydzień, w związku z czym mają teraz sporo roboty i niczego nie planują. Ucieszona wróciłam na górę i odpisałam loczkowi, że z chęcią z nimi pójdę. Chwilę jeszcze popisaliśmy, aż w końcu postanowiłam wrócić do nauki. Niby jeden dzień, a już nazbierało się sporo materiału. Nie miałam najmniejszego zamiaru skorzystać z przywileju bycia niewidzialną, który wykorzystywałam w ostatnim tygodniu. Zamierzałam być tą samą dziewczyną, co jeszcze kilka miesięcy temu. A przynajmniej jeśli chodzi o naukę.

Skończyłam powtarzać francuski koło północy i uznałam, że pora iść spać, kiedy niechcący pomyliłam „Au revoir" z „Bonne nuit" i sama nie wiedziałam jak do tego doszło.

_______________________________

1/3 z naszego Mini Maratonu już za nami, za godzinę pojawi się kolejny 😘
Wybaczcie, że ten rozdział jest taki tkliwy, ale potrzebowałam jakoś ich pogodzić i trochę się to przeciągnęło 😁

~ Nika xx

Don't hurt me again |B.S| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz