Nie spodziewałam się ataku, więc tak jak ostatnim razem zaczęłam panikować. Poczułam jak płuca zaciskają się, a ja z bólu wybuchłam płaczem.To pozwoliło mi zaczerpnąć odrobinę powietrza, ale nie wystarczająco. Przez łzy widziałam, że cała czwórka zbliża się do mnie szybko. Wystraszyłam się nie na żarty. Padłam na kolana, z cichym piskiem i przylgnęłam do ściany. Nim się obejrzałam, a moje ciało znalazło się w czyichś silnych ramionach. Kojący głos kazał mi się uspokoić, dlatego już po chwili rwących, niespokojnych oddechów, udało mi się prawidłowo zaczerpnąć powietrza. Nadal płakałam, choć powoli zaczynałam się uspokajać.
- Przepraszam, że cię wystraszyłem. Nie powinienem był pytać. To wszystko moja wina. Wybacz. - Tristan był wyraźnie poruszony moją reakcją, bo co chwilę szeptał "przepraszam" wtulając twarz w moje włosy. Wtedy dotarło do mnie, że zareagowałam zbyt gwałtownie. Przecież byli tylko ciekawi. Co nie zmieniło jednak faktu, że to było nieodpowiednie z ich strony.
- Po prostu, udajmy, że tego nie było - mruknęłam powstrzymując łzy i wtulając się w tors blondyna. Chłopcy zgodnie przytaknęli i zamknęli mnie w uścisku. Westchnęłam i postanowiłam trochę się uspokoić. Moja nadwrażliwość zaczynała być denerwująca dla mnie samej. Usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy jakąś błahą rozmowę o szkole. Wtedy właśnie przypomniało mi się o sprawdzianie z matematyki, na który nie byłam zupełnie przygotowana.
- Wiem, że to niegrzeczne, ale musicie już iść - powiedziałam po chwili.
- Coś zrobiliśmy? - spytał od razu Tristan, patrząc na mnie troskliwym wzrokiem. Uśmiechnęłam się do niego uspokajająco.
- Nie, po prostu muszę się nauczyć na sprawdzian z matmy.
- Może będziemy mogli pomóc. - Bradley poruszył zabawnie brwiami.
- Zobaczymy. - Ruszyłam na dół do przed pokoju i przyniosłam torbę z lekcjami do mojego pokoju. Wyciągnęłam podręcznik i zeszyt i usiadłam pomiędzy chłopakami. Przeczytałam tematy z których miał być test. Chłopcy starali się jak mogli i z ich pomocą zrozumiałam pierwsze trzy rozdziały. Jednak potem wszyscy mieliśmy dość. W pewnym momencie Brad położył głowę na moich nogach, a jego piękne, brązowe loczki rozsypały się na moich kolanach. Uśmiechnęłam się sennie i patrząc tępo na zadania, których jeszcze nie przeanalizowałam, głaskałam go po miękkich włosach. Z czasem moja głowa wydała mi się ciężka jak z ołowiu i opadła na ramię Jamesa. Ostatnim co zobaczyłam nim odpłynęłam, był ciepły uśmiech Connora.
Obudził mnie czyjś śmiech, a właściwie chichot. Uchyliłam powieki i dostrzegłam mamę stojącą w drzwiach. Nie za bardzo wiedziałam o co jej chodzi, dlatego rozejrzałam się nieco nieprzytomnie. Wtedy też dostrzegłam, że całą piątką ciśniemy się na moim łóżku. Przyznaję, że wcale nie jest małe, ale to była lekka przesada. Mimo wszystko uśmiechnęłam na widok Brada zwiniętego w kłębek z głową na moim brzuchu. Delikatnie pogłaskałam jego brązowe loczki, by obudzić chłopaka z wyjątkowo głębokiego snu. Jednak moje próby nic nie dały, bo brunet spał jak zabity. Zaczęłam się trochę wiercić, by jakoś wyrwać się z objęć Tristana, ale ten tylko mruknął niewyraźnie, że jeszcze pięć minut i zacisnął swoje ramiona na moim ciele, przez co oblałam się czerwienią, zwłaszcza, że na wszystko patrzyła moja mama. Na całe szczęście, Anastazja nie była normalną matką i zaczęła się serdecznie śmiać z zaistniałej, nie zbyt dla mnie wygodnej, sytuacji. Popatrzyłam na nią błagalnie.
- Komu omleta? - krzyknęła kobieta, śmiejąc się, gdy chłopcy zerwali się z łóżka i rozglądali na boki jeszcze nie do końca kontaktując.
- Ja poproszę - odezwał się grzecznie James z rozbrajającym uśmiechem.
- Jak sądzę każdy się skusi na twoje omlety - odezwałam się, patrząc na matkę z wdzięcznością.
Po zjedzeniu, a raczej wchłonięciu całego talerza podwieczorka, chłopcy rozsiedli się na kanapie.
- Jeśli będę kiedyś szukał dziewczyny to w ogłoszeniu napiszę, że koniecznie musi umieć robić omlety - zaśmiał się Tris.
- Jeśli jakaś będzie cię chciała, to radziłbym nie wybrzydzać - dopowiedział James szybko uciekając przed ręką sprawiedliwości, lecącą na niego ze strony urażonego blondyna. Mężczyźni włączyli jakiś mecz, a ja z mamą zostałyśmy w kuchni, by powkładać naczynia do zmywarki.
- Mamo? - zaczęłam po dłuższej chwili.
- Co skarbie?
- Bo dzisiaj chłopcy spytali się mnie dlaczego Melisa, Ana i Sally znęcały się nade mną. - Brunetka natychmiast przestała układać naczynia i odwróciła się do mnie z zatroskaną miną. Tak szczerze to nie byłam pewna czy im ufam na tyle by wszystko relacjonować. Wtedy kiedy Tris mnie przeprosił, wybaczyłam, ale nie jestem pewna czy oni nie chcą po prostu wyciągnąć ze mnie wszystkich informacji, by potem użyć ich w sądzie przeciwko mnie.
- I nie wiesz czy im powiedzieć? - spytała mama, przyglądając się mojej twarzy. Pokiwałam tylko głową.
- Ta decyzja zależy od ciebie, kochanie. Ale według mnie to bardzo mili chłopcy. Nie wydaje mi się by ta prośba miała drugie dno. Musisz się zastanowić, kim dla ciebie są. Czy chłopakami, których spotkała na ulicy, a jej stuknięta matka zaprosiła ich do domu, czy nowo poznanymi przyjaciółmi, których poznała przez bardzo szczęśliwy przypadek. W tej kwestii, córcia, wszystko zależy i wyłącznie od ciebie. - Mama patrzyła na mnie z łagodnym uśmiechem. Czy już wspominałam jak bardzo ją kocham? Zawsze daje cudowne rady, po których od razu wiem co robić. Przytuliłam się do niej z uśmiechem i dziękując ruszyłam w stronę salonu, gdzie chłopcy z moim tatą właśnie żywo dyskutowali o kolejnym meczu ich ulubionych klubów piłkarskich.
- Hej. Możemy pogadać u mnie? - spytałam ledwo zmuszając się do wydobycia z siebie głosu. Przyjaciele, bo chyba mogę ich tak nazywać, od razu zorientowali się, że coś jest na rzeczy więc bez słowa ruszyli za mną na górę.
______________________________
Hej! Przepraszam za drobne opóźnienie, ale wcześniej nie miałam jak dodać rozdziału.
Jak wam mija piątek trzynastego? Ja zaczęłam ten dzień całkiem nienajgorzej, ale skończyłam chyba źle...
Do zobaczenia, misie 💖~Nika
CZYTASZ
Don't hurt me again |B.S|
Fiksi PenggemarCo byś zrobił gdyby ludzie dookoła ciebie okazali się kimś innym? Czy wybaczyłbyś gdyby cię skrzywdzili? Luna, a właściwie Lunathira, od dziecka była wychowywana w miłej, rodzinnej atmosferze. Miała to czego innym brakuje - szczęście. Wszystko zmien...