Rozdział 1

1.6K 84 16
                                    

Moja historia rozpoczęła się gdy do mojej klasy dołączył nowy uczeń. Osób było dużo i bez niego, więc nie miał gdzie usiąść. Zostało tylko miejsce obok mnie. Chłopak swoją osobą wzbudził wiele pożądnych spojrzeń moich " koleżanek" więc gdy dowiedziały się że Christian ma usiąść obok mnie, posłały mi mordercze spojrzenia. Całą lekcję wlepiałam oczy w tablicę, ale to w niczym mi nie pomogło. Wtedy po raz pierwszy mnie uderzyły. Po szkole, gdy zabierałam moje rzeczy z szafki dopadła mnie Melisa i jej bety: Sally i Ana.

- Te, wywłoka, masz się odwalić od mojego Christiana, a to mała przestroga - warknęła złotowłosa alfa i jej podwładna wymierzyła mi siarczystego policzka, którego się nie spodziewałam. Zatoczyłam się do tyłu, ale udało mi się utrzymać pozycję stojącą. Nie spodobało się to jednak moim oprawczyniom bo chwilę potem poczułam obezwładniający ból w kostce. Upadłam, a łzy stanęły mi w oczach.

- Spróbuj pisnąć komukolwiek słówkiem, o tym co tu się stało, a pożałujesz. - I odeszły jak gdyby nigdy nic. Po tym zdarzeniu znęcały się nade mną jeszcze wiele razy, a ja milczałam i uparcie twierdziłam, że potknęłam się na schodach. Na lekcji mogłam jedynie odsuwać się na skraj ławki i zniechęcać do siebie chłopaka. Christian jednak ciągle próbował nawiązać między nami więź. Opowiadał mi o swoim dniu, życiu, przeprowadzce, nie wiedząc, że każde jego słowo skierowane do mnie to mocny kopniak pod żebro od Sally. Po miesiącu męczarni miałam dość. Moje ciało przypominało zniszczony worek treningowy. Miałam siniaki dokładnie wszędzie. Coraz trudniej było zakrywać te na twarzy, kończyły mi się również wymówki, na mój opłakany wygląd. Chciałam ze sobą skończyć by już więcej nie czuć tego potwornego bólu...

Tego dnia zaplanowałam swoją śmierć. Po szkole, po torturach, miałam wrócić do domu i nałykać się tabletek.

Wszystko dopracowywałam na przerwie, kiedy obok mnie usiadł... Chris. Natychmiast zerwałam się z ławki i już miałam uciec, ale jego silne ręce zacisnęły się na moich nadgarstkach. Odwrócił mnie do siebie, a w jego oczach dostrzegłam zmartwienie.

- Lunathira. - Specjalnie użył mojego pełnego imienia bym spojrzała mu w oczy. - Rozumiem, że mnie nie lubisz, ale powiedz mi dlaczego, a od razu się od ciebie odczepię. - Spojrzałam przerażona na jego twarz, ale mój wzrok szybko ześlizgnął się z niego i opadł na idącą w naszym kierunku Melisę. W myślach szybko przeliczałam ile razy dzisiaj oberwę.

- Cześć, przepraszam, że przeszkadzam...

- Idź stąd Ana, nie widzisz, że rozmawiamy? - warknął chłopak. Moja oprawczyni wytrzeszczyła oczy urażona do żywego tym, że zapamiętał moje pełne imię, a ją pomylił z Aną. Spojrzała na Christiana z wściekłością, po czym odwróciła się do mnie.

- Luna, pamiętaj o naszym dzisiejszym spotkaniu po lekcjach tam gdzie zawsze - syknęła wciskając w te słowa jak najwięcej jadu, a mi ze strachu zjeżyły się włoski na karku. Nim chłopak zdążył się zorientować, wyrwałam ręce z jego uchwytu i uciekłam nie zwracając uwagi na niosące się po korytarzu krzyki zdezorientowanego nastolatka. Byłam tak przerażona. Dlaczego go nie lubię? Bo jego obecność sprawia mi fizyczny ból. Nie przyszłam na kolejną lekcję, płacząc w toalecie dla dziewczyn i modląc się by Melisa wykorzystała moją nieobecność dosiadając się do Christiana i później odpuszczając mi choć trochę. Chciałam uciec ze szkoły, ale za dużo czasu zajęło mi uspokajanie się i wyszłam z łazienki dopiero po lekcji. Nim się obejrzałam, a tępy osiłek Gabe złapał mnie za rękę i pociągnął na tyły szkoły gdzie odbywały się wszystkie akty znęcania się nade mną, bo nie ma tam monitoringu. Próbowałam się wyrywać, ale chłopak kopnął mnie w piszczel, tak mocno, że aż zaskamlałam z bólu. Był za duży tłok, by ktoś zwrócił na nas uwagę. Nie miałam żadnych szans się wyrwać, a tym bardziej uciec. Gabe przełożył mnie sobie przez ramię i doprowadził na miejsce tortur. Próbowałam powstrzymać łzy cisnące mi się na policzki, ale po jakimś czasie nie wytrzymałam. Czułam się jak śmieć. Jeśli wcześniej miałam jeszcze jakieś wątpliwości co do samobójstwa to wtedy wszystkie zniknęły. Chciałam, żeby się nie powstrzymywały, żeby mnie zakatowały na śmierć.

Z impetem rąbnęłam o bruk kiedy Gabe zrzucił mnie ze swojego ramienia. Cicho pisnęłam z bólu.

- Leż tam gdzie twoje miejsce, pokrako - warknęła Sally, a ja nie mając innego wyboru nawet nie drgnęłam.

- Dzisiejszy dzień popamiętasz do końca życia - kontynuowała. "Z tym się zgodzę " przytaknęłam jej w myślach. Po chwili, spadło na mnie pierwsze uderzenie. Było mocniejsze niż dotychczas. Z moich ust wydobył się zduszony okrzyk.

- Zamknij się - syknęła lekko poddenerwowana. Zacisnęłam usta i tylko cicho skamlałam, kuląc się na brudnej ziemi. Dziewczyny, które nawet w krzywym zwierciadle nie mogłyby być moimi koleżankami, rozpoczęły swój spektakl. Między cichymi jękami bólu, zastanawiałam się jak to możliwe, że umieją czytać w myślach. Wcześniej chciałam by mnie zabiły i faktycznie ich ruchy były mocniejsze. Czułam jak ciepła krew spływa po mojej twarzy mieszając się ze łzami. A potem nadeszła zbawcza obojętność. Przestałam płakać i kulić się przed oprawczyniami. Byłam jak szmaciana lalka, którą mogą kopać i bić bez końca. Poczułam jak ogarnia mnie senność. Zamknęłam oczy wiedząc, że jeśli teraz zasnę to już nigdy się nie obudzę. Powoli odpływałam do krainy, w której nikt nie może mnie skrzywdzić, gdzie będę bezpieczna...

Don't hurt me again |B.S| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz