Epilog

328 40 72
                                    

Niech każdy kto jest w tym momencie zostawi tu jakiś komentarz. Nieważne kiedy, czy zaraz po publikacji, czy rok później. Może być wyrwane z kontekstu słowo albo emoji, której najczęściej używacie. Każda osoba, która to zrobi będzie mieć specjalne miejsce w moim serduszku ❤

Ciepłe promienie słoneczne padały na moją twarz, natarczywie drażniąc oczy. Westchnęłam cicho i uniosłam się na materacu poruszanym przez łagodne fale, by zwrócić na siebie uwagę nurkującego w pobliżu Brada. Loczek co jakiś czas wypływał na powierzchnię wody i szukał mnie wzrokiem, żeby przyholować mój materac bliżej brzegu, by prądy morskie nie zniosły mnie za daleko. Plusem dzikiej plaży była cisza i wolna przestrzeń po horyzont, minusem z kolei brak ratowników.

Zobaczyłam małe bąbelki na jasnoniebieskiej tafli wody zanim brunet wynurzył się w poszukiwaniu mnie. Uderzyłam lekko ręką o akurat przepływającą falę, by zwrócić jego uwagę w moim kierunku.

- Czy to tylko moja nadopiekuńczość, czy za każdym razem jesteś coraz dalej mnie? – spytał chłopak, ściągając maskę do nurkowania i posyłając mi zawadiacki uśmiech. W odpowiedzi nachyliłam się do niego i cmoknęłam w nos, czym wyraźnie go rozbawiłam.

- To nie ja się od ciebie oddalam, tylko ty odpływasz coraz dalej, rybko – odpowiedziałam wystawiając mu język.

- Ah tak? To może przekonamy się czy syrenka umie pływać? – Otworzyłam szeroko oczy w udawanym przerażeniu na moment przed wpadnięciem do słonej wody, kiedy Bradley zrzucił mnie z dryfującego materaca. Pogroziłam mu palcem, ale zaraz wybuchłam śmiechem. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i musnął moje wargi stanowczo za szybko się odsuwając. Wykrzywiłam usta w podkówkę, a brunet pochylił się by ponownie mnie pocałować, gdy nagle oboje zostaliśmy ochlapani przez Connora, który zmaterializował się tuż przy nas. Zaczęliśmy małą bitwę i dopiero po chwili zauważyłam jak mój różowy materac odpływa w nieznane. Natychmiast rzuciłam mu się na ratunek i dopadłam go zanim zdążył uciec na głębię. Brad znalazł się przy mnie z kilkusekundowym opóźnieniem i skarcił mnie wzrokiem.

- Na zawał kiedyś przez ciebie zejdę, kobieto! – krzyknął teatralnie oburzony.

- Ty mi lepiej pomóż z tym uciekinierem, mężczyzno! – odparłam tym samym tonem i oboje parsknęliśmy śmiechem. Och, uwielbiam wakacje!

Nagle przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz, tak niespodziewany, że nie zdążyłam powstrzymać szczękania zębami. Brunet natychmiast podsadził mnie na różowe wzniesienie i zaczął płynąć w stronę brzegu. Położyłam się na plecach, głową w kierunku chłopaka, doskonale wiedząc, że nie omieszka wykorzystać sytuacji i będzie mnie delikatnie całować. Uwielbiałam to najbardziej na świecie. Mogłabym spędzić cały dzień leżąc na kanapie i całując mojego skarba.

Po wyjściu ze szpitala chciałam coś w sobie zmienić, a raczej wrócić do tych beztroskich lat dzieciństwa. Co prawda musiałam na to poczekać do końca roku szkolnego, ale było warto. Chłopcy tak jak kiedyś obiecali zabrali mnie ze sobą na wspólne wakacje. Naszym pierwszym punktem było morze na południu Anglii, dokładnie tam gdzie jesteśmy już od kilku dni. Po spędzonym w ten sposób tygodniu mamy jechać do Londynu i trochę pozwiedzać, a na sam koniec odwiedzić rodzinę Connora w Szkocji. Byłam tak podekscytowana, że rodzice nawet nie próbowali wybijać mi tego pomysłu z głowy i od razu się zgodzili, pod warunkiem, że zawsze któryś z chłopców będzie przy mnie i zadba o to, żebym się nie przemęczała.

Gdy dopłynęliśmy do brzegu Bradley pomógł mi wstać, a już czekający na nas Tristan opatulił mnie puchatym kocem. Posłałam mu ogromy uśmiech i wtuliłam twarz w pachnący kwiatami materiał. Usiedliśmy na miałkim piasku i zaczęliśmy jeść słodkie bułki wygrzebane z plecaka Jamesa, który czytał kolejną książkę by móc ją zrecenzować na swoim blogu. Przytuliłam się do Trisa i Brada siedzących po moich bokach i wspólnie czekaliśmy na nadal pływającego Cona.

Don't hurt me again |B.S| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz