I rzeczywiście uroczystość była w lesie. Goście głównie byli elfami ale zjawili się także przyjaciele z innych miast. Ślubu miała udzielać stara i potężna elfka Czcigodna ale na jej miejscu stała inna osoba. Owszem, dziewczyna ta była elfem ale różniła się od innych. Miała długie kruczo czarne falowane włosy misternie upięte z tyłu głowy, podobnie jak Jocellyn miała kształtną figurę co podkreślała kusymi ubraniami a z jej oczu ,w kolorze księżyca w pełni, bił tajemniczy blask.
Odwróciłam się zaciągając za sobą kotarę za którą stałą panna młoda aby pan młody jej nie widział.
-Kim jest ta kapłanka?- zapytałam Jocellyn odnajdując ją wzrokiem- To ślubu nie udziela już Czcigodna?
-Udziela, ale od niedawna przyznano ten tytuł jej zastępczyni- odpowiedziała Joce nawet nie zerkając w stronę czarnowłosej piękności.
-Ach Jocellyn zapomniałam ci złożyć najszczersze gratulacje!- moim oczom ukazała się owa Czcigodna. Poruszając się lekko na swoich wysokich czarnych szpilkach podeszła do Joce i przytuliła ją delikatnie.
-Alea! Nic się nie zmieniłaś!- powiedziała Jocellyn uśmiechając się na widok swojej znajomej.
-Oj młoda zawsze tak mówisz! Lepiej mów jak to się stało że ostatnim razem widziałam cię jak latałaś w kiteczce ze wstążką a tu nagle wychodzisz za mąż!
Przysłuchiwałam się ich rozmwie dopuki Alea kontem oka nie dostrzegła jak jej się przyglądam.
-A co to za cudna istotka?- zapytała bez skrępowania mierząc mnie wzrokiem od stóp do głów.
-Nazywam się Keria- powiedziałam jąkając się z onieśmielenia.
-To jedna z moich druhen- oznajmiła Joce.
-Ładniutka!- powiedziała łapiąc mnie pod brodą- I te włosy takie piękne.... Och powiedz mi że nikogo nie masz na oku!- mówiła z nadzieją w oczach.
-Yyy... Ja... No... Mam już kogoś...- wyjąkałam.
-Jaka szkoda!- jej entuzjazm opadł aby zaraz znowu rozkwitnąć- Ale poczekam mała- szepnęła i na pożegnanie pocałowała mnie w policzek. Stałam jak wryta jeszcze przez chwilę kiedy usłyszałam śmiech Jocellyn.
-Ona tak zawsze, gdybyś widziała jak wyglądało nasze pierwsze spotkanie! Ok stawaj już na miejsce- powiedziałą tym razem lekko zestresowana. Czyżby się bała?
Stanęłam za nią koło Laveny która podała mi koszyk z kwiatami krtóre miałam rzucać. Szykowało się małe widowisko...
-Przeprawszam za spóźnienie!- naszym oczom ukazał się bardzo stary elf o siwych włosach.
-Dziadku!- krzyknęła Joce. Stary elf podszedł do niej i pocałował ją w czoło.
-Mama byłaby z ciebie dumna- powiedział biorąc ją pod rękę.
-Przedstawienie czas zacząć!- powiedziała Joce i nagle usłyszeliśmy marsz weselny grany na elfich harfach i mandolinach. Długie firany oddzielające nas od wścibskich spojrzeń zaproszonych zostały odsłonione i jak na zawołanie wszyscy zrwócili twarze ku nam. Lavena dała mi znak abym była w gotowości by nie przegapić naszego show.
Cały nasz poczet ruszył dostojnym krokiem w stronę pana młodego. Wszystko wygłądało tak magicznie, ale w połowie drogi gdy Lavena mrugnęła do mnie zaczęła dzieć się prawdziwa magia. W tym samym momencie wyrzuciłyśmy wszystkie kwiaty z koszyków w powietrze, a Lav przywołująć żywioł wiatru wprawiła je w delikatne falowe ruchy. Słychać było westchnienia podziwu wśród gości ale ja w tym czasie wzrokiem szukałam Jace'a który wpatrywał się we mnie jak w obrazek.
CZYTASZ
Nazo miłość [Wstrzymane]
FanfictionKeria to pół człowiek pół robot (nazoid). Jej życie na zawsze się zmieniło odkąd poznała grupkę ludzi którzy próbowali wypędzić demony z kontynentu Elios. Nazoidka stopniowo poznawała świat ludzi lecz wiele jeszcze musi się o nim nauczyć. Ale czy ni...