*Keria*
Demonów była garstka, ale wydawały się inteligentniejsze niż ich poprzednicy. Elsword i Jake zacięcie wymachiwali swoimi mieczami, Lavena rzucała różne skomplikowane zaklęcia a Jocellyn celnie trafiała swoich wrogów magicznymi strzałami i łapała w swoje wymyślne elfie pułapki za to Jace i ja walczyliśmy razem w harmonii zadając cios po ciosie. Wszyscy doskonale radziliśmy sobie z przeciwnikami ale co chwilę ich przybywało. Musiałam odłączyć się od Jace'a i bronić innego terenu.
Szybując między drzewami walczyłam zaciekle swoimi modułami gdy nagle usłyszałam świst powietrza i koło nosa przemknęła mi strzała. Zerknęłam w górę. Na dachu pobliskiej budowli stało kilkoro strzelców i jeden właśnie celował prosto we mnie puszczając gwałtownie cięciwe. Skoczyłam szybko w bok ale strzała drasnęła moje ramię które zaczęło krwawić. Przeszył mnie palący ból.
Jocellyn widząc ukrytych strzelców zaczęła do nich celować ale niestety ich również było dużo.
Jeden z snajperów skorzystał z chwili mojej nieuwagi i puścił kolejną strzałę w moją stronę, ale usłyszałam tylko strzał pistoletu i demon padł na ziemię. Spojrzałam w bok. To był Jace. Zauważył, że mam ranę na ramieniu i podbiegł w moją stronę, ale drogę zagrodziła mu grupka potworów. Natychmiast ruszyłam mu z pomocą.-Nie! Idź pomóż Jocellyn! Ja dam sobie radę!- krzyknął Jace. Pobiegłam sprintem w stronę łuczników omijając atakujące demony.
-Keria uważaj!- wrzasnął nagle Jace. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam demona stojącego 3 metry ode mnie. Zamachnął się i wyrzucił coś w moją stronę. Zaczęłam biec wzdłuż lini drzew najszybciej jak tylko mogłam lecz ten dziwny przedmiot był szybszy, błyskawicznie wzleciał nad moją głowę i zmienił kształt. Myślałam, że to mój koniec ale gdy otworzyłam oczy okazało się że wiszę kawałek nad ziemią przypięta za ręce do drzewa. Moje próby wyswobodzenia się z pułapku przykuły uwagę demonów i chodź wymachiwałam nogami ile sił aby je odgonić to i tak nie dawały za wygraną.
Nagle Jace zmaterializował się przede mną zabijając to zbiorowisko zainteresowane mną w pułapce.-Zdejmij mnie!- warknęłam zdenerwowana tą sytuacją. Nie każdy lubi bezczynnnie wisieć ale Jace'owi chyba się to spodobało bo podszedł blisko mnie kładąc ręce na moich biodrach.
-A może nie chcę?-mruknął uśmiechając się łobuzersko. Serce zabiło mi szybciej. To mogłaby być urocza scenka gdyby nie przeraźliwy krzyk Jocellyn. Przestraszyłam się.
-Na podwiązce mam nóż- powiedziałam Jace'owi -Prawa noga.
Sięgnął ręką pod moją sukienkę.
-Moja prawa...
Jego dłoń wylądowała na moim nagim udzie na co moje ciało zareagowało przyjemnym dreszczem. Jace nieśpiesznie wyciągnął nóż i rozciął linę. Upadłam miękko na nogi masując obtarte nadgarstki. Spojrzałam na chłopaka. Oczy miał wpatrzone w ostrze następnie zerknął na mnie.
-Mogę ci je schować na miejsce?- zapytał. Oblałam się rumieńcem. Jego siostra najprawdopodobniej ma kłopoty a on sobie podryw urządza. Świetnie.
-Dawaj to!- wyrwałam mu z rąk nóż i wsunęłam za podwiązkę.
-Jak ty to robisz wygląda to lepiej- powiedział nie odrywając ode mnie wzroku. Pacnęłam go w ramię.
-Lepiej dowiedzmy się co z Joce... Chyba coś się stało- powiedziałam. Poszliśmy poszukać reszty. Znowu usłyszeliśmy krzyk, tym razem był pełen bólu. To na pewno była Jocellyn. Przyśpieszyliśmy kroku.
Gdy w końcu ich zobaczyliśmy to wszyscy siedzieli na ziemi pochyleni. Jocellyn dostała. Jace natychmiast podbiegł do siostry.-Jocellyn! Co się stało?!- zapytał wstrząśnięty.
-Dostała strzałą w nogę, ale coś tu nie gra. Nie możemy jej wyciągną!- panikowała Lavena. Podeszłam bliżej. Moja mechaniczna część ciała wyczułą sytuację i przejęła kontrolę nade mną.
-Odsuńcie się- rozkazałam. Wszyscy zrobili zdziwione miny ale się posłuchali. Tylko Jake został na miejscu. Kucnęłam obok rannej nogi oglądając ranę z każdej strony.
-Dajcie mi jakieś skrawki materiałów!- powiedziałam. Każdy zaczął odrywać sobie fragmenty odzieży i podając je mi. Zrobiłam z tego opaskę uciskową a z reszty zaczęłam składać gruby materiałowy prostokąt.
-Jake weź ją za rękę i uspokajak a reszta niech trzyma ją za kończyny. Będzie bardzo wierzgać...
-Co chcesz zrobić?- zapytał Jake.
-Coś co pomoże, ale bardzo zaboli.
Włożyłam Jocellyn prowizoryczny knebel w usta. Jake patrzył na mnie z wielkimi oczami. Nie zwracając na jego mrożący wzrok pogłaskałam Joce po czole.
-Posłuchaj. Bedzie bardzo bolało ale lepsze to niż amputacja- tłumaczyłam spokojnie. Odciełam ,wystający z drugiej strony nogi, grot strzały a oczy rannej zabłysnęły. Złapałam za strzałę i gdy wszyscy zorientowali się co chcę zrobić pociągnęłam z całej siły za wystający badyl. Jocellyn wywołała z siebie potworny wrzast rzucając nogami i rękami we wszystkie strony. Współczułam jej strasznie gdy ujrzałam łzy sciekające po jej policzkach ale jej męki nie trwały długo gdyż po paru sekundach zemdlała zanprawdopodobniej z bólu. Przytknęłam do rany ostatni wycinek szmatki.
-Mam coś co może się przydać- powiedziała Lavena i wyciągnęła ze swojej skórzanej torby jakiś świecący napój.
-Może nie uleczy pękniętej kości ale zatamuje krwawienie i zasklepi ranę- dodała. Polałam rany Jocellyn alchemicznym roztworem który oczyścił je z brudu.
-Musisz ją zanieść do alchemika- powiedziałam patrząc na Jake'a n. Ten tylko kiwnął głową po czym delikatnie wziął ranną na rce i ruszył w stronę wozu. Lavena wstała podtrzymując się na Elswordzie i razem także poszli w tamtym kierunku. Ta walka nie należała do najprzyjemniejszych...
Nagle moja rana na ramieniu zapiekła przypominając mi o swoim istnieniu. Wykrzywiłam twarz.-Jesteś ranna?- Jace błyskawicznie pojawił się koło mnie.
-Przeżyję- zapewniłam zasłaniając rękę lecz niestety Jace to zauwarzył i złapał mnie za nadgarstek.
-Mówiłam, że przeżyję... Bywało gorzej- jęknęłam zniecierpliwiona.
-Jest bardzo głęboka- stwierdził. Postanowiłam spojrzeć na nią. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. To nie było zwykłe draśnięcie lecz głęboka rozorana dziura o głębokości połowy kciuka.
-Co jest...- powiedziałam po czym również zemdlałam.
CZYTASZ
Nazo miłość [Wstrzymane]
FanficKeria to pół człowiek pół robot (nazoid). Jej życie na zawsze się zmieniło odkąd poznała grupkę ludzi którzy próbowali wypędzić demony z kontynentu Elios. Nazoidka stopniowo poznawała świat ludzi lecz wiele jeszcze musi się o nim nauczyć. Ale czy ni...