Pierwszy raz zawsze kiedyś musi być

78 5 0
                                    

Uwaga! Rozdział zawiera niecenzuralne słowa!

-Och Kerio to było wspaniałe!- powiedziała Joce rzucając mi się na szyję.

-Ciesze się, że ci sie podobało- uśmiechnęlam się nieśmiale.

-Nigdy nie wspominałaś, że śpiewasz- powiedział Jake.

-A widziałeś żeby ona kiedykolwiek się chwaliła?- zapytał Jace z ironią.

-Nie widziałam takiej potrzeby żeby sięujawniać, poza tym nikt nie pytał.

Nagle z głośników popłynęła energiczna muzyka a wszyscy goście złączyli się w tańcu.

-To mój ulubiony kawałek!- krzyknęła Joce porywając Jake'a na środek polanki.

-Czy dostąpi mi pani tego zaszczytu i zatańczy pani ze mną?- zapytał Jace.

-A od kiedy się pan tak dostojnie wyraża? Gdzież to się podział ten młodzieżowy slang? Gdzie ten wieczny sarkazm i...

-Dobra dobra już rozumiem...- powiedział Jace śmiejąc się i ciągnąc w stronę roztańczonych gości. Przetańczyliśmy chyba z pięć utworów po czym zmęczeni zasiedliśmy do jednego ze stolików.

-Co podać?- zapytał elf kelner.

-Poproszę dwa drinki- powiedział Jace. Elf zniknął gdzieś w tłumie.

-Dwa?- zaputałam.

-Jeden dla mnie jeden dla ciebie.

-Dla mnie?

-Tak. Przecież jesteś pełnoletnia.

-Nigdy nie piłam alkoholu...

-Oto wasze drinki- powiedzia kelner podając nam dwie szklanki z kolorową zawartością. Jace upił łyka.

-Dobre, ale jak na mój gust trochę za słodkie- powiedział.

-Czy alkohol zawsze jest taki kolorowy?- zapytałam.

-To zależy, bo różnie można go podać. No spróbuj!

Spojrzałam na swojego drinka. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak te dziwne eliksiry dla magów które zawsze piła Lavena ale ten składał się z różnokolorowych warstw. Pewnie każda ma inny smak.

-Długo będziesz się tak nad nim modlić?- spytał Jace sącząc swojego drinka.

A co mi tam. Upiłam łyka a moją twarz wykręcił grymas.

-Fuj!

-Hahaha!

-Ohyda! Jak ty to możesz pić?

-A wiesz jak po tym wesoło?

Upiłam drugiego łyka.

-Hmm całkiem uzależniające- zaśmiałam się.

-Zupełnie jak ty...- wymruczał Jace. Zrobiło mi się ciepło w brzuchu. Nie wiem czy to reakcja na Jace'a czy na alkohol. Po kilku drinkach naprawdę zrobiło się wesoło. Słyszałam jakieś dźwięki. Chyba ktoś coś mówił. Moje ciało było bezwładne.

-Co jej się stało? Jace! Miałeś ją pilnować!- wydaje mi się że to głos Jocellyn.

-Skąd miałem wiedzieć, że ma tak słabą głowę?

-Na duchy świętego lasu przecież ona zgonuje leżąć pod stołem!

-Co?- zapytałam. Udało mi sięotwprzyć oczy. Impreza trwała dalej i na szczęście żaden z gości nie zwracał na mnie uwagi... No oprócz mojego chłopaka i jego siostry.

-Chyba zaczęła kojarzyć- powiedziała Joce.

-Ale o co wam chodzi? Ja się czuje świetnie!- wybełkotałam wstając ale niestety zapomniałam że jestem pod stołem- AŁA! KTO TU DO CHOLERY POSTAWIŁ TEN STÓŁ!?

Jace parsknął śmiechem.

-Z czego się śmiejesz?- zapytałam wypełzając z pod stołu.

-Ja? przecież ja się nie śmieje!

Klepnęłam go w tyłek.

-Ał! Nie tak ostro!- powiedział Jace uśmiechając się łobuzersko.

-Ech... Obydwoje jesteście siebie warci- westchnęła Jocellyn i odeszła.

-O co jej chodzi?- zapytałam.

-O nic. Po prostu nie rozrabiaj kotku.

-Dlacego?- powiedziałam sepleniąc ze smutną minką.

- Oj bądź grzeczna- odparł uśmiechająć się. Ujął mnie za rękę i wyprowadził z namiotu.

-Dokąd idziemy?- zapytałam.

-Zabieramy się do domu.

-Ale ja nie chce!- zaczęłam stawiać opór.

-Cii już spokojnie!- Jace próbował mnie uspokoić. Stanął przede mną bardzo blisko i położył ręce na moich biodrach. Znowu wszystko zawirowało, a przez alkohol czułam się odważniejsza.

-Jace kocham cię ale nawet jeśli chcesz zacałować mnie na śmierć to wiedz, że i tak żadna siła nie wyciągnie-wyrwałam się z jego objęć i wybiegłam w tłum.

-Keria stój!- krzyczał za mną Jace.

Co ja wyprawiam... Biegłam przepychająć się między tańczącymi gośćmi. Nagle wpadłam na jakiegoś kolesia. Trzymał plastikowy kubek z piwem, który wylądował (wraz z jego zawartością) między moimi piersiami.

-Co żeś kurwa zrobił?!- wydarłam się na niego.

-Przepraszam kochanie- postanowił wykorzystać to że jestem pijana na zarywanie do mnie. Był to młody chłopak na oko w wieku Jace'a. Miał białe sterczące włosy i fioletowe oczy. Wyciągnął chusteczkę z kieszeni i zaczął przykładać ją w mój biust.

-Łapy precz JEBANY  ZBOCZEŃCU!- krzyczałam. Alkohol buzował w mojej krwi. Chciałam go rozszarpać. Już zamachnęłam się by mu przywalić gdy nagle czyjeś ręce powstrzymały nie od ataku i odciągnęły na bok.

-Zarywasz do mojej dziewczyny?- warknął groźnie Jace przytrzymując mnie. Białowłosy spojrzał na nas i chyba dotarło do niego że zadarł z bratem panny młodej bo uśmiechną się pewnie.

-Jeszcze raz przepraszam- powiedział nic sobie nie robiąc z ostrzeżenia Jace'a i mrugnął do mnie.

-Mój wybawco- wymruczałam tuląc się do Jace'a.

-Zrobił ci coś?

-Wymacał mnie chusteczką między cyckami- wypaliłam.

-CO?!- Jace zrobił wielkie oczy.

-Mówię, że wymacał mnie chusteczką między cyckami...

-COO???!!!

-Czy ja muszę powtarzać trzy razy?

Jace chyba się wkurwił... W sumie go rozumiem bo nigdy nie miał okazji dotknąc moich piersi no i... tak jakby wyprzedził go obcy facet. Jace wypuścił mnie z objęć i ruszył w stronę białowłosego po czym wziął go za szmaty i uniósł w górę.

-Jeszcze raz dotkniesz mojej dziewczyny to...

-To co?- zapytał białowłosy pewnym siebie głosem. Dziwny typek. Jace sięgnął do swojej kieszeni. Jak znam życie pewnie schował tam swój pistolet.

-Jace! Co ja ci mówiłam o broni?- nagle Joce zmaterjalizowała się obok niego. Jace momentalnie wypuścił białowłosego i z bezbronną minką spojrzał na wściekłą Joce. Typowa scena rodzeństwa.

Nazo miłość [Wstrzymane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz