Coś tu nie gra

60 4 0
                                    

*Keria*

Obudziło mnie burczenie w moim brzuchu. Otworzyłam ciężkie powieki i zerknęłam na zegarek. Już 15 a ja dalej śpię. Wstałam powoli i natychmiast złapałam się za głowę. Ile ja wypiłam? Próbując przełknąć 'pustynię', która obecnie wypełniała moje usta zorientowałam się, że spałam sama.

-Jace?-wychrypiałam słabym, zaspanym głosem. Chwila ciszy. Nagle usłuszałam jakiś ruch.

-Co...- zapytał Jace obracają się na kanapie.

-Co ty tam robisz?

-Nie chciałem ci przeszkadzać poza tym zajęłaś całe łóżko...

-Chodź tu!

-Nie chce mi się wstawać...

Wstałam i ruszyłam w stronę kanapy porywając koc ze sobą.

-Suń tyłek- powiedziałąm stojąć nad Jace'em.

-Nie ma tu dla ciebie miejsca grubasie- odpyskował Jace kładąc dłoń na moim biodrze.

-To sama sobie je znajdę- powiedziałam z przekąsem siadając na nim na co on wyraźnie się ożywił.

-Nie bądź taka zachłanna.

-Przymknij się głowa mnie boli- położyłam się na jego piersi. Nagle głośno zaburczało mi w brzuchu. Jace roześmiał się.

-Chyba jednak będziemy musieli wstać- powiedział podnosząc się lekko.

-Nie trzeba będzie- zapewniłam- Ofelia!

Moja pokojówka natycmiast pojawiła się przed nami z tacą ze śniadaniem. Wstałam z Jace'a, usiadłam normalnie i przejęłam tacę. Ofelia szybko wyszła znowu zostawiając nas samych.

Jace przysunął się do mnie i zerknął na jedzenie. Dzisiaj na śniadanko mamy racuchy z jabłkami polane miodem, naleśniki z owocami, jajka, bekon, świerzo upieczone bułeczki i co najważniejsze w rogu tacy leżała tabletka na ból głowy.

-Postarała się- zauważył Jace wskazując na tabletkę.

-Tak ją zaprogramowałam- wzruszyłam ramionami. Po chwili Ofelia przyniosła nam jeszcze herbatę i zniknęła jak wcześniej. Zabraliśmy się do jedzenia.

Po posiłku postanowiłam trochę się odświerzyć i doprowadzić do ładu więc poszłam w stronę łazienki.

-Idę pod prysznic- powiedziałam. Jace wstał i ruszył za mną.

-Sama- oznajmiłam zamykając mu drzwi przed nosem.

-Ale ty jesteś...- mruknął.

-Też cię kocham!- krzyknęłam.

Gdy oboje byliśmy wykąpani i ubrani Ofelia znowusz zmaterializowała sie w pokoju.

-Jocellyn oczekuje was na dole- powiedziała wskazując na drzwi. Zeszliśmy na dół. Joce, Jake, Elsword i Lavena siedzieli przy stole z mieszanymi minami.

-Coś się stało?- zapytał Jace.

-Demony wracają, mam złe przeczucia...- Jocellyn mówiła bardzo niskim tonem. Nigdy jej takiej nie widziałam.

-To pewnie banda niedobitków, szybko się ich pozbędziemy- zapewnił Jace ale Jocellyn dalej miała kamienną minę. Teraz to i ja mam złe przeczucia. Skoro to tylko kilka demonów to czemu zaraz wszyscy mają miny jakby kogoś zamordowano? Ta sprawa chyba ma drugie dno.

-Ej co wy kaca macie?- zażartował Jace próbując rozluźnić atmosferę ale nikt się nie zaśmiał.

-Dobra, nie wiem o co wam chodzi ale jak będziemy gotowi do ataku to dajcie znać- Jace odwrócił się na pięcie i już miał odejść kiedy Ofelia znów pojawiła się koło nas.

-Burmistrz was wzywa, domony zaatakowały pobliską wioskę- powiedziała.

-Szybko nie mamy czasu!- krzyknęła Lavena. Wszyscy zerwaliśmy się z miejsca.

Daję taki krótki bo chciałam trochę nadrobić ale też jestem już zmęczona. Miłego czytania :)

pozdrawiam sarai

Nazo miłość [Wstrzymane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz