Przysłuchiwałam się dokładnie ceremonii zaślubin. Joce i Jake byli tacy szczęśliwi.. Słyszałam także Lavene szepczącom do ucha Elspwi o ich przyszłości. Zerknęłam ukradkiem w stronę Jace'a. Okazało się że od dłuższego czasu mi się przygląda.
-Czemu się na mnie patrzysz? Mam coś na twarzy?- zapytałam szeptem na co Jace zaśmiał się cicho.
-Ty chyba się nigdy nie zmienisz- odszepnął.
Po ceremonii wszyscy musieli przejść w głąb lasu gdzie miało odbyć się wielkie przyjęcie z okazji ślubu. Było tam dużo miejsca do tańca i do tego ziemia była wyściełana miękką trawą na której można chodzić boso. Obok stał namiot w którym porozkładane były stoły. Popatrzyłam w stronę elfich muzyków którzy właśnie pakowali swoje instrumenty.
-To elfy nie będą już nam grały?- zapytałam Joce.
-Na imprezy preferuję nowoczesną musykę- powiedziała uśmiechając się.
-A to pianino?-wskazałam na instrument stojący obok sprzętu muzycznego i głośników.
-Jace prosił aby je tam postawić. Chyba coś szykuje- powiedziała z zamyśleniem. Mam nadzieję, że nie to o czym myślę... Nie, na pewno nie.
-Keria!- zawołął Jace i podbiegł do mnie. Wystraszyłam się.
-Jace ja..
-Cicho!- przyłożył mi palec na usta- Wiem że pewnie mi odmówisz ale to prezent dla Joce!
-A ten łuk który jej daliśmy?- jęknęłam.
-To dobro materialne, a muzyka to co innego. Sama wiesz że lubi jak dla niej gramy. Proszę...- czy on zawszę musi robić te słodką minę?
-No dobrze...
-Jest!- wiem czemu się tak cieszył. Uwielbiał kiedy śpiewałam dlatego uznał że będzie to dobry dodatek do prezentu ślubnego. Podeszliśmy do pianina i Jace wziął mikrofon.
-Państwo młodzi i goście! Obiecałem mojej siostrze, że dostanie ode mnie najlepszy prezent i dotrzymam słowa!- on chyba oszalał... Może i umiem trochę śpiewać ale żeby zaraz najlepie... Podał mi mikrofon i zasiadł za pianinem. Jocellyn patrzyła na mnie zastanawiając się o co chodzi i kiedy Jace zagrał pierwszą nutę chyba zrozumiała. Melodia była smutna i piękna za razem. Gdy zaczęłam śpiewać pierwsze słowa, mój głos rozlał się dżwięcznie po całym lesie. Wszyscy patrzyli namnie jak zaczarowani kiwaqjąc się w rytm pieśni. Uwielbiałam śpiewać. I całkiem mi to wychodziło chodź nigdy się do tego nie przyznawałam. Ten stan gdy zlewasz się z melodią... To dodawało mi odwagi i pewności. Kiedy padły ostatnie wersy piosenki i muzyka ucichła, ukłoniłam się lekko a widownia nagrodziła mnie gromkimi brawami. Byłam mile zaskoczona a jednocześnie wiedziałam że wszystkim się spodoba. Zawsze się podobało.
CZYTASZ
Nazo miłość [Wstrzymane]
FanficKeria to pół człowiek pół robot (nazoid). Jej życie na zawsze się zmieniło odkąd poznała grupkę ludzi którzy próbowali wypędzić demony z kontynentu Elios. Nazoidka stopniowo poznawała świat ludzi lecz wiele jeszcze musi się o nim nauczyć. Ale czy ni...