Wielki powrót

52 4 0
                                    

Oto mały bonus za wyświetlenia ^^ Nie zapomniałam o tym :3 Miłej lektury

*Jocellyn*

Promienie słońca obudziły mnie równo o 10. Wyciągnęłam się ręką natrafiając na osobę leżącą obok mnie.

-Jak się spało żoneczko?- zapytał Jake obdarowując mnie jednym z tych swoich uśmiechów które lubiłam najbardziej. Cóż za uroczy poranek. No w sumie już nie taki ranek...

-Ach wspaniale jednodniowy mężusiu- zaśmiałam się pod nosem. Od wczoraj ten przystojniak należy tylko do mnie.

-Wypadałoby wstać i zacząć już ten dzień... I zwalczyć tego kaca- powiedział Jake ziewając.

-Ze mną nie jest tak źle... Ciekawe jak tam Keria- Jake spojrzał na mnie wymownie. Wiedziałam o co mu chodzi. Jedyną rzeczą jakiej we mnie nie lubił jest to, że mam obsesję na punkcie bezpieczeństwa i przyszłości mojego brata... Oj przecież jestem jego starszą siostrą!

 Po umyciu, ubraniu się i zjedzeniu śniadania zaczęłam zastanawiać się co będę robić tego dnia... Może jakieś zakupy? Za 3 dni wyjeżdżam z Jake'iem na miesiąc miodowy i wypadałoby dobrze się tam prezentować. Usiadłam w fotelu i zabrałam się za przeglądanie czasopism modowych gdy nagle rozdzwonił się telefon. Jake akurat wyszedł z łazienki i spojrzał na mnie zdziwiony. Kto to może być? Wstałam i śięgnęłam po słuchawkę.

-Halo?

-Jocellyn! Mam złe wieści!- to Daisy, sekretarka burmistrza Hamel- Całkiem spora grupka demonów sieje zamęt w pobliskiej wiosce. Wysłaliśmy już jedną grupę zwiadowców z Vanessą (prawa ręka przywódcy wojska w Hamel)  na czele ale potrzebują wsparcia!

-Spokojnie Daisy to tylko demony...- uspakajałam ją. Czemu się tak denerwuje?

-Ale te są inne... Nie widziałam ich nigdy wcześniej. Pamiętasz co mówiłam ci o... Wiesz o kim...

Zamarłam... Nie, nie chcę wracać do tych wspomnień. Nagle Jake wyrwał mi słuchawkę z rąk i rozmawiał dalej o czymś z Daisy. Ja wyszłam z pokoju z kamienną miną. W głowie miałam tylko jedną myśl. On wrócił.

Weszłam po schodach na poddasze do małego, przytulnego pokoiku. Usiadłam przy jednej z wielkich skrzyni i uniosłam jej wieko. Moim oczom ukazały się kupki zdjęć, dziecięce zabawki i inne pamiątki mojej rodziny. Wyciągnęłam dwa tak bardzo znane mi zdjęcia. Pierwsze przedstawiało piękną elfią kobietę z długimi blond włosami i szmaragdowymi oczami stała uśmiechnięta. Obejmował ją opalony umięśniony niebieskooki blondyn. Mama i tata...

Na drugim zdjęciu była trójka dzieci. Nastoletnia siostra- również elf- z jasnymi włosami spiętymi w kucyk stała wściekła z rękami założonymi na piersiach. Po jej lewej stał młodszy braciszek który właśnie maczał końcówkę jej kitka w puszce farby i patrzył w obiektyw z niewinną minką. Jace tak uroczo wyglądał jako dziecko... Po prawej stronie z dala od reszty stał drugi młodszy brat. Miał kruczoczarne włosy i ciemne oczy. Tak mam jeszcze jednego brata. Jace o nim nie wie i nigdy się nie dowie. Przynajmniej staram się mu tego nie mówić. Nie może o tym wiedzieć...

 Aren- bo tak miał na imię- zawsze wyróżniał się wśród nas. Ja miałam geny mamy, Jace geny ojca a Aren był wyrzutkiem. Oczywiście my kochaliśmy go mocno i nigdy nie pozwoliliśmy mu tak sądzić lecz tato... On nie przepadał za nim. Otóż gdy miałam 6 lat i właśnie mama miała rodzić bliźniaki tato bardzo się ucieszył. Wiedział, że to będą chłopcy od samego początku nawet nie patzrąc na usg. Po prostu nie chciał przyjąć do wiadomości, że nie będzie miał sykna któremu wszystko pokaże więc uparł się na chłopca. I los dał mu dwóch. Był wniebowzięty.

 Gdy Jace wyszedł jako pierwszy z brzucha mamy ojciec płakał ze szczęścia. Mama także. Ale gdy przyszła pora na Arena, lekarze zaniepokoili się. Stan mamy gwałtowie się pogorszył. Wtedy nikt nie wiedział o co chodzi. Mama umarła przy porodzie. Walczyła o Arena tak jak przystało na elfią wojowniczkę. Tato nie mógł się z tego otrząsnąć. I nigdy się nie otrząsnął.

 Wszystkie obowiązki spoczeły na mnie. Musiałam dorosnąć szybciej aby chłopcy mogli być beztroskimi dziećmi. Prałam, sprzątałam, gotowałam, zmieniałam pieluchy... Nasz ojciec tylko siedział w swoim gabinecie i nie wychodził. Gdy chłopcy mieli po 5 lat (ja miałam 11) tato zaczął coś robić. Pilnował Jace'a, uczył go jak się trzela z broni. Jednym słowem traktował go jak swego syna którym przecież był. Cieszyło mnie to bo miałam troszkę więcej czasu dla siebie. Lecz niestety Aren nie dostał tego ojcowskiego ciepła. Był sam. Starałam się mu pomóc ale odrzucał mnie tak jak ojciec odrzucił go za wygląd i za to co zrobił mamie. W Arena wstąpił demon już jak był w łonie matki dlatego ją zabił. Dowiedzieliśmy się zbyt późno by móc mu pomóc. Gdy miał 10 lat uciekł z domu i już nigdy nie wrócił. Razem z tatą uzgodniliśmy wtedy, że wymarzemy go z pamięci Jace'a. Nie chcieliśmy tracić i jego.

Aren przysiągł tylko że się zemści i zrobił to. Porwał naszego ojca gdy miałam 16 lat. Na szczęście Jace'a przy tym nie było. Wytłumaczyłam mu tylko, że porwał go zły przywódca demonów.

Otarłam łzę z policzka. Wspomnienia bolały mnie bardzo dlatego nie chciałam aby Jace przez to przeszedł. Nagle Jake niespodziewanie pojawił się koło mnie.

-Nie płacz kochanie, nie myśl o nim- próbował mnie pocieszyć.

-Wiesz, że to on zsyła te demony! Ma jakiś plan a my nie wiemy co robić!- wybuchłam płacząc. Bałam się tego co będzie jak Aren spotka Jace'a...

*4h później*

Otworzyłam oczy. Na powitanie moje ciało przeszła fala okropnego bólu. Jęknęłam cicho. Nagle w drzwiach pojawił sie Denka z tacą leków. Nie wiem co dokładnie przy mnie robił bo znów straciłam przytomność ale gdy po raz drugi obudziłam się już prawie nic nie czułam. Spojrzałam w bok. Koło mnie siedział Jake trzymając mnie za rękę. Usiadłam ostrożnie opierając głowę o poduszkę.

-Nareszcie- westchnął. Już miał coś powiedzieć kiedy do pokoju wszedł Jace.

-Jake zostaw nas na chwilę samych- powiedziałam patrząc na brata.

-Przyjdę potem- powiedział Jake wychodząc.

-Jak się czujesz?-zapytał Jace od razu.

-Dobrze, mogło być gorzej gdyby nie Keria- westchnęłam.

-A jak z chodzeniem?

-No braciszku... Jeśli twój plan z zaręczynami jest dalej aktualny to najprawdopodobniej na waszym ślubem będę łaziła z gipsem- zaśmiałam się.

-Myślisz, że spodoba jej się pierścionek?

-Na pewno!

-Myślisz, że nie za szybko? Tak po twoim...

-Jace! Marudzisz jak stara baba! Chcesz z nią spędzić resztę swojego życia i założyć rodzinę?

-Chcę!- odpowiedział pewnie.

-I to się liczy! A teraz przytul siostrę!- powiedziałam wyciągając ręce w jego stronę. Przytulił mnie mocno, że prawia zabrakło mi tchu.

-Zapomniałam, że już nie jesteś taki mały i masz trochę siły- powiedziałam ze śmiechem. Jace tylko niepewnie spojrzał na drzwi.

-Idź i działaj- zachęciłam go. Wyszedł. Od tego momentu codziennie śnił mi się nasz brat...

Mam nadzieję, że się podoba ^^ jeśli tak to zapraszam do komentowania :) do napisania!

pozdrawiam sarai

Nazo miłość [Wstrzymane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz