Oberon

37 4 1
                                    

*Jace*

Wyszedłem z łazienki naciągając na siebie dresy od piżamy.

-Keria?- zapytałem rozglądając się po sypialni. Dziwne... Gdzie ona jest?

-Keria!- krzyczałem schodząc po schodach. Przeszukałem cały korytarz gdy nagle natknąłem się na uchylone drzwi. Co ona robi w tym pokoju? Podeszłem bliżej przysłuchując się dźwiękom z drugiego pomieszczenia.

-Twój kochany Jace jest w ogóle niczego nieświadomy, nawet nie zauważy kiedy znikniesz- usłyszałem czyjś głos. Brzmiał całkiem znajomo. Pchnąłem drzwi z całej siły.

-Co się tutaj dzieje?!-warknąłem ale mój wyraz twarzy szybko się zmienił gdy zobaczyłem o co chodzi.

-Miło, że w końcu wpadłeś Jace- zarechotał białowłosy typek przyciskając Kerię plecami do siebie. Jedną dłonią trzymał jej nadgarstek a drugą trzymał za szyję. Co za pieprzony frajer!

-To ty! Z wesela Jocellyn!

-Tak to ja. Nazywam się Add- powiedział. Wyglądał tylko trochę inaczej niż wtedy gdy wiedzieliśmy się ostatnim razem. Miał burzę białych włosów sterczących w każdą stronę oraz fioletowe oczy przepełnione mrokiem. W pewnym sensie przypominał mi trochę Kerię, nie tylko ze względu na białe włosy które kiedyś także miała, ale pod lewym okiem miał dziwny znak kojarzący mi się ze znakami królewskimi Kerii.

-Puść ją!- syknąłem podchodząc bliżej i ustalaąc w myślach taktykę. Wygląda na to, że jedyną bronią jaką mogłem się posłużyć były ozdobne samurajskie miecze wiszące na ścianie.

-Niby czemu miałbym to robić? Twoja dziewczyna mi się podoba. Ona jest mi przeznaczona- ostatnie zdanie wyszeptał do ucha Kerii na co ona przymknęła oczy wzdrygając się. Złośść kipiała we mnie, chciałem zaatakować gdy nagle Keria się odezwała:

-Jace! Stój to pułapka! On jest zbyt niebezpieczny!- krzyczała lecz Add zareagował i wyciągnął nóż z kieszeni.

-Miałaś siedzieć cicho! Nie ładnie, chyba będę musiał cię ukarać- przyłożył ostrze do jej policzka. Jej oddech gwałtownie przyspieszył. Bała się co jeszcze bardziej zachęciło mnie do działania.

Zerwałem się z miejsca i zacząłem biec w ich stronę ale Add pozostał niewzruszony. Gdy znalazłem się pięć kroków od niego stało się coś dziwnego. Z podłogi wyłoniły się jakby metalowe odłamki. Już z daleko można było ocenić, że są bardzo ostro zakończone. Cholera... Małe modułki zawirowały wokół Adda po czym ruszyły ze świstem w moją stronę migając elektryczną poświatą. Próbowałem ich unikać, ale one były wszędzie. Z każdą minutą zadawały coraz więcej draśnięć. Ze świerzych ran zaczęła się sączyć krew lecz moja uwaga była skupoina na Kerii.

Stawiałem powoli szybki krok za krokiem zbliżając się do celu, niestety im bliżej byłem tym ostrza głębiej wbijały się w moją skórę a napięcie rozchodzące się po moich żyłach stawał się nie do zniesienia.

-Jace! Proszę nie rób tego...- szepnęła Keria. Spojrzałem na jej twarz. Z jej pięknych złotych oczu wypłynęły dwie łzy a za nimi kolejne. Coś zakuło mnie w sercu.

-Och, jaki smutny obrazek... Szkoda Kerio, że twój chłopaczek jest taki słaby. Mogłoby być ciekawiej- wymruczał Add do Kerii. Jej łzy nasiliły się.

-Przepraszam Jace, jeswtem za słaba żeby ci pomóc- powiedziała załamana.

-Co za ironia losu- zaśmiał się białowłosy pod nosem. Coś we mnie pękło. Miarka się przebrała. Napełniony nienawiścią do tej białowłosej miotły zacząłem biec przed siebie nie zwracając uwagi na atakujące odłamki. W końcu dobiegłem do niego. Zrobił zdziwnioną minę.

-Jak?- zaytał.

-Nigdy mnie nie lekceważ- syknąłem i zadałem mu cios proso w szczękę. Add zatoczył się do tyłu a wszystkie odłamki opadły.

-Nie przemyślałeś tego- warknąłem z uśmieszkiem.

Otarł strużkę krwi wierzchem dłoni i znów przybrał mroczny wyraz twarzy.

-Pożałujesz- wychrypiał. Ku mojemu zdziwieniu wykonał dziwny gest w tym samym momencie kiedy Keria stanęła między nami.

-Nie!- zdążyłem tylko tyle powiedzieć kiedy chmara metalowych odłamków pognała w jej kierunku.

***

Czas zwolnił. Spojrzałam na Adda. W jego oczach błyszczała furia. Musiał strasznie się wkurzyć bo tak na prawdę to nigdy nie chcieł mnie skrzywdzić. Tylko na widok Jacea tak dziwnie zareagował.

Rząd ostro zakończonych nazo dynam zbliżał się w stronę mojego ciała i niestety Jace nie zdążył mi pomóc. Nie zdążyłam także się obronić... Gdzie jest Oberon! Dzięki więzi, która nas łączy wiem, że też ma jakieś kłopoty... Z nikąd pomocy. Nagle coś mignęło mi przed oczami i zobaczyłam ciemność. Na bardzo krótki czas straciłam orientacje. Leżałam na ziemi. Podniosłam się delikatnie żeby usiąść i od razu złapałam się za głowę. Wyczułam dużego siniaka. Auć.

Co się stało? Otworzyłam oczy. Obraz mi się zamazał ale zauważyłam iż coś leży na moich kolanach. Gdy złapałam ostrość raptownie wrzasnęłam.

-Oberon!- załkałam podnosząc z kolan jego głowę. Z moich oczu natychmiast polały się łzy.

***

W końcu mi się udało! Uff... trudno było to opisać szczególnie przy braku weny : /

Wybaczcie za to T.T

Wiem, że są błędy ortograficzne ale moja klawiatura to porażka :x

W każdym razie enjoy! XD

pozdrawiam Lilith ^w^

Nazo miłość [Wstrzymane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz