Rozdział 28

211 28 1
                                    

Oparłam głowę o szybę autokaru. Zaraz potem rozległ się głos z mikrofonu.
- Ruszamy. Zapnijcie pasy. Wasi rodzice i opiekunowie są poinformowani, że jesteśmy transportowani do jednostki GROM'u. Bez odbioru. - powiedziała Oleńka, a następnie dołożywszy słuchawkę usiadła koło Aleksego i Marcela. Ja wychyliłam się do przodu. Kamyk odchylił głowę i uśmiechnął się.
- Siema myszko. - rzucił, a ja zachichotałam. Zaraz potem podniósł się, zdjął z góry pudło materiałowe i położył na miejscu obok.
- Co to jest? - spytałam się chłopaka, a ten się zdumiał.
- Co Ty nie wiesz, że gram na skrzypcach? - zapytał i się cofnął. Ja na chwilkę się zawiesiłam, a po chwili przypomniałam sobie granie w lato, w 41. roku.
- A faktycznie! A Gosia gra na flecie poprzeczym. - powiedziałam, a Marcel uśmiechnął się.
- Bingo! - zawołał, a następnie odwrócił się do tylu i zawołał przez autokar. - Ej, Gośka! Chodź tu damo! Flet weź!

Marcel traktował swoją młodszą siostrę tak, jak się traktuje porcelanowe lalki - całą wojnę przesiedziała w piwnicy w domu Kamyka i wyszła dopiero, jak on po nią przyszedł. Czternastolatka jest młodsza od niego o 4 lata, ale pomimo tego była traktowana jak dziecko, i to małe. Czasem to jej uprzykrzało życie, a czasem ratowało.
Gosia podbiegła, zaczepił ją Aleksy.
- Ej, mała, zagramy zostanie tyle gór? Umiesz przecież! - zawołał i klepnął ją w ramię delikatnie. Zauważyłam, że wyjął swoją matową, białą gitarę. Olcia natomiast wyjęła swoje czarne ukulele.
- Mogę zagrać... - rzuciła speszona i usiadła Marcelowi na kolanie tak, żeby mógł manewrować smyczkiem. Aleksy się uśmiechał do Oli.
- Znasz chwyty? - zapytał, a dziewczyna oblała się rumieńcem i mruknęła na "tak". - No, to gramy.
I cały autokar, po części ze śpiącymi harcerzami i harcerkami, został zalany dźwiękami gitary, ukulele, skrzypiec i fletu. Oparłam się o siedzenie. Westchnęłam.
Wyjęłam notes przybocznej i zapisałam plan dnia na kolejny dzień.
"Dzień 12 obozu
Giżycko, 15 lipca 2043"
Zapisałam datę, ale wena mi się skończyła.
- Co piszesz? - włożyła głowę między fotele Oleńka i zajrzała w zeszyt. - Ooo, plan pracy? Obozu?
- Spadaj mucho! - powiedziałam i trzepnęłam ją w głowę tym zeszytem. Ola zaczęła się śmiać, a następnie odchyliła się i przewróciła w fotelu na Aleksego, który złapał ją w talii i przycisnął do siebie.
- Mucho? - zapytał i zaśmiał się.
- O nieeee, nie mów tak! - zawołała Olcia ze śmiechem, a potem próbowała się puścić. Jednak Aleksy ją mocno trzymał, a na końcu złapał za policzki i pocałowali się.
- O fuuuj, oni się całują! - zawołałam, a Ola odskoczyła od swojego chłopaka.
- Oni się całują! - zawołał Marcel wtórując za mną. Ola cała się spaliła ze wstydu.
- O jakie to słodkie jak się wstydzi! - zawołał Aleksy i cmoknął ją w nos. Ola westchnęła.
- Takie z was niepoważne dzieci to ja idę spać na koniec autokaru. - i zeszła z kolan. Marcel uśmiechnął się zadziornie.
- Ale koniec jest przeznaczony dla szlachty. - rzucił.
- No i? - spytała zawstydzona Ola.
- No... ty przecież nie jesteś szlachtą... tak? - rzucił, i oberwał po głowie śpiworem.
W rezultacie dojechaliśmy do jednostki GROM'u o piętnastej, a następnie dostaliśmy przydział do pokoi. Zapowiadała się szara rzeczywistość. Położyłam się na leżance i odpoczywałam.
Błogie minuty przerwał mi wrzask Bogusi, a następnie krzyk Rózi.

Już wiedziałam, że chodzi o Basię.

Jak kamienie - z pamiętnika łączniczki "Tośki"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz