Kiedy tylko wyskoczyłam przez okno nie przewidziałam tego, że ziemia może być tak daleko od parapetu, więc przejechałam czołem po piachu. Jęknęłam. Aleksy się odwrócił.
- Jezu... - szepnął i podbiegłszy do mnie złapał mnie za nadgarstek i podciągnął do góry. Otrzepałam się, a zaraz potem ciszę przerwał wrzask Oleńki.
- POMOCY!!! - wrzask był już tak paniczny, że chłopak zbladł.
- Szybko. - rzucił i pobiegliśmy za głosem.
Blondynka była zaplątana w krzaki, sweter był rozciągnięty na grubych, dorosłych pokrzywach, jej cała lewa ręka i prawe przedramię były poparzone. Twarz też była w połowie czerwona. Jedna noga utrzymywała Oleńkę w pionie, jednak na prawej zacisnęły się metalowe zęby rozcinając jej skórę - wnyki.
- Ola! - zawołałam i podbiegłam. Aleksy stanął na chwilkę.
- Wrócę się po łom. - zawołał i odwrócił się. Pobiegł do jednostki. Podeszłam do dziewczyny.
Jej blond włosy były zakrwawione. Przerażona zaczęłam oglądać jej czoło.
- Jezu, rozcięłaś sobie też czoło? - spytałam, a ona tylko szlochała.
- Nie wiem, ale zauważyłam, jak Bogusia biegnie tam do lasu... - zaczęła ale spazmatyczny płacz nie pozwalał jej mówić.
- Ciii, będzie dobrze. - szepnęłam i zaczęłam ją rozplątywać z pokrzyw i krzaku róży. Następnie posadziłam ją ostrożnie. Krew ciekła obficie po kostce. Jęknęłam.
- Boli, strasznie, mam zgruchotaną kość. - szepnęła Ola blednąć mocno. Zaparłam się.
- Poczekaj, otworzę to. - powiedziałam i złapałam oburącz ostrych zębów chcąc je rozchylić. Napisałam mięśnie. Dygotałam z przemęczenia.
- Nie dasz rady, to jest... - zaczęła mówić, ale szczęki zgrzytnęły. Odrobinę się rozwarły, a Ola krzyknęła. - Jezu, Marysia, zrobisz sobie coś! - zawołała, ale ja nadal parłam na szczęki. Jeden z zębów rozciął mi skórę wewnątrz dłoni. Krzyknęłam. I wtedy zupełnie zasadzka się rozwarła, a Ola wyjęła swoją nogę i szybko się cofnęła. Ja przytrzymałam szczękę butem, a kiedy puściłam ręce, to odskoczyłam. Wnyki trzasnęły z głuchym "kling!" i zatrzasnęły się.
- Dziękuje... - szepnęła Ola krzywiąc się z bólu. I wtedy przybiegł Aleksy wraz z Marcelem.
- Matko, Marysia, otworzyłaś to?! - zawołał Kamyk i podbiegł do mnie. Obejrzał moją dłoń, która silnie krwawiła. Natychmiast zdjął pasek u zacisnął na moim przedramieniu robiąc opaskę uciskową. Wziął mnie na ręce. Zauważyłam, że mam rozdarcie na miejscu przebiegu żył. Słabo mi się zrobiło.
- Ej, Marcel, krew mi leci... - szepnęłam ledwo przytomna. Zauważyłam, jak Aleksy niesie z przodu Oleńkę, lecz zaraz straciłam przytomność.***
- No, wnyki to nieprzyjemna sprawa! - zawołała pielęgniarka Elza, która miała osiemdziesiąt lat i była najukochańszą 'babcią' w jednostce. Ci, którzy mieli z nią bliższe kontakty, mówili do niej "babuniu".
- Ale babuniu, kto by zakładał wnyki na terenie jednostki wojskowej, i to w dodatku GROM'u? - spytałam, i syknęłam. Metalowa igła prześlizgnęła się przez skórę i założyła kolejny szew. Obok mnie leżała Ola pod kroplówką. Miała przetaczaną dodatkową krew, poza tym podawali jej jeszcze witaminy i elektrolity dożylnie.
- Proszę pani, już? - spytała się Ola, jeszcze plącząc językiem. Krew w kroplówce się skończyła, a Elza dołożyła kolejną. - No nie!
- A co się tak pannicy spieszy? - zapytała, kiedy nagle do izolatki wpadła Julie, pół francuska, pół Polka, z drużyny "Amazonki".
- Ola, Rosjanie nadali wiadomość morse'm. - powiedziała, a zaraz za nią pojawiły się głowy innych obsługujących radiostacje, w tym Kuby, "Krzycha" i Basi.
- Jak to? - spytała Oleńka i podniosła się na łokcie. Julie podeszła do łóżka drużynowej i zaraz przyłożyła jej do ucha słuchawki. - Włącz repetycje.
- Już. - powiedziała nastolatka. Nastała cisza. Słychać było raz po raz głośniejsze puknięcia, ale w rezultacie po minucie Ola zdjęła słuchawki.
- Napadli na Gdańsk. - powiedziała chłodno. - Powiedzieli, że go nie oddadzą.
Nastała cisza.
- Jak to... - zaczęłam, a Ola odłożyła słuchawki na odtwarzacz.
- Nie wiem. Ale mam wrażenie, że to nie koniec wojny... - szepnęła i się położyła. Nastała chwilka zadumy. I nagle coś sobie przypomniałam.
- Jezu, Ola, ty goniłaś Bogusię? - zapytałam. Nastolatka też zbladła.
- Cholera.
![](https://img.wattpad.com/cover/91500582-288-k456681.jpg)
CZYTASZ
Jak kamienie - z pamiętnika łączniczki "Tośki"
AdventureKażdy z nas zaczynał tak jak oni. Złożeniem przysięgi harcerskiej. Przy płomieniu, z trzema palcami wyciągniętymi do flagi. Mówiąc słowa przysięgi. Drżącym głosem... Mari była spokojną dziewczyną, trzymała się ze swoją młodszą przyjaciółką, Tośką...