Wyskoczyłam jak zając przez właz i rzuciłam się pędem ku Aleksemu. Teoretycznie powinien był nadal leżeć tam, gdzie trzy dni temu, ale w końcu trwa powstanie - wszystkiego można się spodziewać.
Wpadłam przez właz tym razem bardziej uważając na rannych, przemknęłam przez dziurę w podłodze i zeszłam na podłogę szpitalną. Rozejrzałam się i kiedy chciałam biec ku pryczy Aleksego, czyjaś ciężka dłoń opadła mi na bark i przyprawiła mnie o nie lada palpitację serca.
- Posrało?! - wrzasnęłam oburzona, i odwróciłam się. Natychmiast praktycznie ryknęłam płaczem i wpadłam w objęcia Aleksego. - Aleksy! To jest koszmar! Pomóż, proszę, tylko nie to! - zaczęłam wrzeszczeć, a mój plutonowy zastygł tak, jak go przytuliłam i nie ruszał się przez dłuższy czas. W końcu odsunął mnie trochę od siebie i spojrzał mi w oczy.
- Ale Tośka, co się stało? - zapytał. Moje ramiona skakały spazmatycznie, ale plutonowy nie zwracał na to uwagi.
- Mar... Mar... Marcel! - wydusiłam. Aleksy pobladł i wytrzeszczył oczy. Następnie przytulił mnie do siebie.
- Jejku, Tośka... tak... tak mi przykro... serio... - powiedział, a ja odsunęłam się jeszcze od niego na chwilkę.
- On nas zdradził! - wrzasnęłam, a Aleksy zrobił głupią minę. - On mnie przytrzymał i wtedy oni zaatakowali Rudzię i Śpiocha! - wydusiłam, i wtedy za nami przemknęły nosze z Rudzią. Moja siostra skręcała się z bólu i wrzeszczała coś w niebogłosy o niebieskich mundurach i o przeklętych Rosjanach. Jej stopki nadal krwawiły, zostawiając czerwony stempel na dole noszy. Aleksy zasłonił sobie usta z przerażenia i objął mnie drugą ręką. Zaraz potem przeszły nosze ze Śpiochem, która trzymała ręce przed sobą i histerycznie wrzeszczała. Krew spływała jej do łokci i kapała powoli na spodnie. Odwróciłam wzrok i wtuliła w tors Aleksego.
- Co ja źle robię?! - wrzasnęłam i uderzyłam odruchowo w ramię przyjaciela pięścią. On mnie złapał za ręce i obrócił do siebie.
- Tośka, uspokój się. To nie twoja wina. To była jego decyzja. - odpowiedział chłopak i otarł mi łzy z twarzy. - Powiedz mi jedno. Czy Ciebie też skrzywdził?
- Nie. - odpowiedziałam półszeptem. Przez ten płacz doszło do hiperwentylacji. Nadmiar tlenu. Świat zawirował. Zachwiałam się i położyłam się na moim plutonowym. Aleksy od razu złapał przechodzącą sanitariuszkę i zostałam zaniesiona na prycz chłopaka.Leżałam patrząc się w sufit. Koło mnie leżała moja siostra, która spała po lekach przeciwbólowych. Jej delikatne stopy były owinięte grubą warstwą bandaża. A Śpioch machała dłońmi zawiniętymi rownież grubą warstwą opatrunku, przez co wyglądały one na rękawice bokserskie.
Aleksy siedział trochę dalej przy stoliku z Karą i Jackiem "Rozpylaczem". Planowaliśmy się dołączyć do jednostki Gromu, albo wpleść się w batalion "Wisełka" patrolujący Zerzeń i Miedzeszyn. Chociaż podobno częściej bywali w tym drugim.
- Ale Rozpylacz, zauważ, że tępi ludzie rownież pomarli. Wymordowani... - nie ukrywał Aleksy.
- Dobrze, ale patrz, więcej zdziałamy jako dwa plutony, nie jeden. Jeszcze jak będziemy chcieli się podczepić pod Wisełkę to będą ostre jazdy, zwłaszcza, że to miało być powstanie Falenickie, a nie wiem czy widzisz, ale teraz objęło to cały Wawer i Pragę północ i południe. Jeden batalion opiekujący się czterema punktami Wawra. A sam batalion Wisełka...
- Ale Jacek, ogarnij to, że trzyosobowy pluton nie ma sensu! - zakrzyknęła Kara, ale zaraz przerwał jej Aleksy.
- Z resztą patrz, twój baon liczy tez tylko cztery osoby też.
- Dobrze, ale jak wnikniemy do Wisełki, to i pod naszymi komendami będzie Sadul i Błota, a to już za dużo. Batalion faktycznie liczy dwadzieścia osób. Ale teraz będzie nas po pierwsze za dużo osób, po drugie to za dużo terenu do pilnowania.
- Chłopaki... - przerwałam im. Wpadłam na genialny pomysł...
CZYTASZ
Jak kamienie - z pamiętnika łączniczki "Tośki"
AdventureKażdy z nas zaczynał tak jak oni. Złożeniem przysięgi harcerskiej. Przy płomieniu, z trzema palcami wyciągniętymi do flagi. Mówiąc słowa przysięgi. Drżącym głosem... Mari była spokojną dziewczyną, trzymała się ze swoją młodszą przyjaciółką, Tośką...