Obudziłam się na dźwięk trzech krótkich gwizdków, po których włączyły się nagle syreny. Po syrenach zaczęły wyć koguty, a następnie kolejne wojskowe odgłosy, które są na porządku dziennym.
- Cholera. - jęknęłam i usiadłam na słomiance. Zaraz drzwi z hukiem się otworzyły, tak, że aż podskoczyłam.
- Mari, złotko, ubieraj się w mundur! Mamy mobilizację na froncie! - i zaraz po tym Agnieszka zniknęła. Patrzyłam przez chwilkę na drzwi i jeszcze spałam na jawie, ale zaraz znowu pojawił się ktoś w drzwiach.
- Kochanie, Ty jeszcze nie ubrana? - spytał Kamyk. Jęknęłam.
- Nieee. - Chłopak trzymał w zębach pasek i próbował zapiąć rozporek.
- Meh, a już liczyłem, że zastanę Cię w bojówkach i w samym staniku. - i po tych słowach poderwałam się do góry, chwyciłam za poduszkę i chciałam go uderzyć z całej siły w twarz, ale ten, podekscytowany, zniknął za drzwiami.
- Głupek. - szepnęłam.
- Też Cie kocham! - zawołał głos chłopaka i oddalił się jego śmiech. Westchnęłam.Ubrana w mundur zbiegłam schodami w dół, a następnie skręciwszy na piętrze -1 w lewo, w szeroki korytarz, dostałam się do 500 osobowej stołówki. Była zapełniona tylko w 1/5, ale to chyba nie przeszkadzało nam akurat bardzo. Podbiegłam po kawę. Kiedy zalałam pachnące ziarna wrzątkiem, poczułam jak ktoś mi się oplata rękoma dookoła pasa.
- Spadaj. - powiedziałam z uśmiechem.
- Bo co? - zapytał rozbawiony głos.
- Bo złapiesz wilka. - powiedziałam dla zabawy, a on skorzystał z okazji, że nie mam kubka z napojem w ręku i mnie podniósł. - Eeej!
- O, chyba złapałem wilka. - powiedział, a na koniec dodał. - Nosił Wilk razy kilka, ponieśli i wilka.
- Jesteś niemądry! - zawołałam i uderzyłam go łyżeczką po kawie w głowę. Ten natychmiast mnie puścił i zmarkotniały ułożył włosy.
- Uuu, a co to za gołąbki, siedzą i gruchają? - powiedział Aleksy, który rownież przyszedł po kawę. Zaśmiałam się.
- Aleksy, mówi się "gruchacze", jak to coś na Facebook'u sprzed kilkudziesięciu lat. - powiedziała Olcia, która przechodziła obok nas z płatkami z mlekiem, i się szybko zatrzymała. - Dopilnuj Mari, aby ta mała zjadła. - dorzuciła i wskazała głową na Bogusię, która siedziała na końcu stołu. Patrzyła się w talerz i nic konstruktywnego nie robiła.
- Jasne. Już idę jej coś nałożyć. - i odeszłam od barku.***
Mobilizacja okazała się rutynowym treningiem na placu apelowym, na którym rozstawiona została trasa z przeszkodami, na której była też plama błota, jeziorko z pokrzywami, bicze lodowatej wody i pole z szyszek. Nisko zawieszone sznurki zmuszały nas do czołgania się.
- Macie to przejść. Dobry czas, to około trzy minuty. Trasa ma pięćset metrów. Czas, start. Pojedynczo. - rzucił Janek, drużynowy innej harcerskiej drużyny, która postanowiła wziąć sobie parę pokoi z GROM'u pod własność. Poszły po kolei, od najmłodszych do coraz starszych.
Ja i Aga byłyśmy na końcu. Między nami była tylko druhna Cegła.
Czemu Cegła? Drugiego dnia swojej pierwszej kwaterki upuściła cegłę od piecyka na swoją stopę i połamała sobie kości śródstopia. Jak to się mówi u nas w Burzy - Cegła to nie druhna. Cegła to stan umysłu.
Ale ogólnie była lubiana.
- TOŚKA! - usłyszałam jej głos na sobie i od razu rzuciłam się pod żyłki wiszące pół metra nad ziemią. Najpierw przeszłam po błocie, potem wyczołgałam się brzuchem po pokrzywach. Cicho syknęłam. Przeczołgałam to, a następnie podniosłam się z niskiego terenu do półwysokiego i przebiegłam po szyszkach. Zaraz po tym dostałam się do terenu wysokiego i po drabince weszłam na pobliskie drzewo i prześlizgnąwszy się po nim zeskoczyłam z niego trzymając się liny. Dobiegłam do mety.
- Masz całkiem niezły czas jak na drugi czy trzeci bieg, trzy osiemnaście. Idź do Janka on Ci zapisze. - powiedział Paweł, przyboczy i klepnąwszy mnie w ramie odesłał do Janka.Wróciłam do pokoju. Usiadłam i przejrzałam Facebook'a, a następnie dodałam moje zdjęcie w mundurze wojskowym na instagram'a z dopiskiem "za mundurem chłopcy sznurem #polishgirl" i odłożyłam telefon. "Teraz tylko czekać na lajki", pomyślałam.
I nagle rozległ się dziwny dźwięk, jakby zgrzyt czegoś i zaraz po tym czyjś upadek. Usiadłam na słomiance. Przysłuchiwałam się.
- Halo? Jest tu ktoś? - zawołałam, a zaraz po tym usłyszałam wołanie.
- Pomocy! Jezu, pomocy! - zawołał głos Oleńki. Dobiegał on z lasu za jednostką. Był pełen strachu. - Jezu, pomocy, pomocy, ała! - wolała. Wybiegłam z pokoju i wbiegłam do pokoiku Aleksego.
- Aleksy, pomocy! - zawołałam, a on podniósł się. - Usłyszałam głos Olci z lasu za jednostką, najpierw dało się słyszeć zgrzyt. Coś się ewidentnie stało! Pomóż! - zawołałam. Chłopak pobladł i wybiegł z pokoju jak poparzony. Podbiegł do mojego pokoju, do okna, otworzył je.
- Oleńka! - zawołał. Zaraz dało się słyszeć dyszenie, i krzyk.
- Pomocy, ja się wykrwawiam! - zawołała. Głos dobiegał niemalże spod okna, trochę dalej. Aleksy wyskoczył przez parterowe okno i rzucił się do biegu przez las. Postąpiłam za nim. Wyskoczyłam i rzuciłam się do biegu.#chamski_polsat
Powstały szipy: Oleksy (Olcia + Aleksy) i Kamka (Kamyk + Tośka).
Jesteś 'teamOleksy' czy 'teamKamka'? Piszcie w komentarzach :)
![](https://img.wattpad.com/cover/91500582-288-k456681.jpg)
CZYTASZ
Jak kamienie - z pamiętnika łączniczki "Tośki"
AvventuraKażdy z nas zaczynał tak jak oni. Złożeniem przysięgi harcerskiej. Przy płomieniu, z trzema palcami wyciągniętymi do flagi. Mówiąc słowa przysięgi. Drżącym głosem... Mari była spokojną dziewczyną, trzymała się ze swoją młodszą przyjaciółką, Tośką...