Po badaniach okazało się, że noga Louisa jest bardzo mocno stłuczona i lekko skręcona. Niestety nie będzie mógł grać w najbliższym tygodniu. Dopiero teraz widać po nim, że go boli.
-Czekaj tu na mnie, idę do apteki. - mówię mu, kiedy dostajemy receptę od lekarza.
-Jeszcze miesiąc temu to ja zajmowałem się twoją kostką. - śmieje się.
-Role się odwracają. - dopowiadam i odchodzę w kierunku apteki.
Kiedy mam wszystko dla Tomlinsona, wracam do niego. Dostał tak samo jak ja wtedy wiele maści, opaskę na cały staw oraz cudowne kule. Wsiadamy do samochodu i ruszam z parkingu.
-Dzięki za opiekę. - mówi, kiedy zatrzymujemy się na światłach.
-Nie ma za co, to mój obowiązek.
-Czyli z własnego serca i z miłości do swojego chłopaka nie zrobiłabyś tego? - pyta z uniesioną brwią.
-Zastanowiłabym się. - odpowiadam i ruszam, bo pojawia się zielone.
-No, ładnie. - mruczy Louis, a ja zaczynam się śmiać.
-Dobra, teraz tak na poważnie to mów, jak do ciebie dojechać, bo nie wiem.
-Jedź do ciebie.
-Po co?
-Po rzeczy. - mówi, jakby to było oczywiste. - No będę potrzebował pomocy, więc zostaniesz ze mną na noc.
-Pytasz czy stwierdzasz?
Chwilę się przekomarzamy o to, czy moje zostanie u niego jest dobrym pomysłem, ale w końcu Louis wygrywa, jak zawsze. Podjeżdżam, więc do siebie do domu i zostawiam Louisa w samochodzie.
-Jak tam Louis? - pyta od razu moja mama, a ja streszczam jej pokrótce historię.
-To co ma wolne? - woła z kuchni tata.
-Tak, muszę mu pomóc dzisiaj w poruszaniu się, więc wpadłam po rzeczy i zostanę u niego na noc.
-Jesteście ze sobą? - pyta tata.
-Próbujemy. - odpowiadam, a on kiwa głową. - Jake u siebie?
-Tak.
Pakuję ubrania na jutro i kosmetyki do torebki, a potem idę do pokoju brata.
-Cześć, mam prośbę.
-Teraz? - pyta mnie.
-Jutro rano zawieziesz mnie na trening.
-Mogłaś mi to rano powiedzieć.
-Nie, bo musisz zabrać mnie od Louisa.
-Jedziesz do niego na noc? - wtrąca się Amanda.
-Tak, bo nie może chodzić.
-Tak to się teraz nazywa.
-Nie ważne, idę. Rano czekam na ciebie.
-Co z jego nogą?
Wyjaśniam mu to samo, co chwilę wcześniej mamie. Żegnam się z nimi i wychodzę z domu. Mój tata stoi przy samochodzie Louisa i rozmawia z nim.
-Proszę się nie obawiać, będę dla niej dobry. - tylko tyle zdążam wyłapać z ich konwersacji.
-Co tam panowie? - pytam podchodząc do nich.
-Nic, nic. Tak gadamy. - odpowiada mój tata. - Więc ten no pa. - przytula mnie i wraca do domu.
Wsiadam za kierownicę i zjeżdżam z podjazdu, a już chwilę później znajduję się na głównej drodze.
-No to teraz proszę prowadzić, kapitanie.
-Lubię jak tak do mnie mówisz. - odpowiada i puszcza mi oczko.
Tłumaczy mi drogę i kieruje mnie tak, abym dojechała na właściwe miejsce. Jak się okazało Louis mieszka w pięknym apartamentowcu niedaleko centrum. Jedynym problem jest wysokie piętro, ale na szczęście jest winda.
-Rozumiem, że nie mam nic do szukania jutro na treningu? - pyta, kiedy parkuję jego audi na parkingu.
-Nie rób sobie żartów ze mnie i nie zadawaj głupich pytań. - odpowiadam i wysiadam.
Podaję mu rękę, kiedy wysiada, ale nie unosi się męską dumą i ja przyjmuje. Kiwa głową w podziękowaniu. Wsiadamy do windy i jedziemy do jego mieszkania.
-Otworzysz drzwi? Klucze mam w lewej kieszeni. - mówi, a ja ze śmiechem wkładam rękę do jego kieszeni. - Co?
-Nic. - odpowiadam i wchodzę do mieszkania. - Boli cię? - pytam go.
-Trochę.
-Posmarujesz ją zaraz. O czym gadałeś z moim tatą?
-Wszystko musisz wiedzieć? - pyta i ciągnie mnie za rękę na swoje kolana. - Daj całusa i ci powiem.
-Nie szantażuj trenerki. - grożę mu palcem.
-A mówiłaś, żeby nie łączyć tego z pracą.
-Masz mnie. - śmieję się, ale wypełniam jego prośbę. - Więc?
-Tak krótko? - sprzeciwia się i sam całuje. - Dawał mi „naukę", rozumiesz.
Chwilę później ja przygotowuje kolację, a Louis przebiera się z treningu i smaruje swoją nogę. Kiedy kolacja stoi na stole, przychodzi Louis. Wygląda bardzo przystojnie w mokrych włosach i bez koszulki. Widziałam go już tak, ale za każdym razem robi to na mnie wrażenie.
-Co tak patrzysz? - uśmiecha się zalotnie.
-A nie mogę? Ty też patrzysz.
-Bo jesteś piękna.
-A ty przystojny.
Kończymy gadać i zaczynamy jeść. Mieszkanie Louisa jest urządzone w bardzo nowoczesnym stylu. Wszystkie meble i ściany są białe, ale jest bardzo dużo dodatków, które sprawiają, że wnętrze jest takie ciepłe i przytulne.
-Kto urządzał to mieszkanie? - pytam go, kiedy zbieram naczynia.
-Moje siostry.
-Daisy i Phoebe?
-I jeszcze Lottie z Fizzy.
-Masz 4 siostry?
-Właściwie to 5, ale Doris jest za mała na urządzanie domu. Mam jeszcze brata.
-Przystojnego?
-Ma 3 latka.
-Oh. To ty jesteś najstarszy?
-Yhym. Tak jak ty u ciebie w rodzinie. Kolejna rzecz, która nas łączy. Zostaw te gary i chodź tu.
-Zostałam tu, żeby ci pomóc, a nie romansować.
-Romansowanie bardziej mi pomoże.
-Ta...
Wkładam naczynia po kolacji do zmywarki, a Louis próbuje przedostać się z jadalni do sypialni. Udaję mu się to po chwili.
-Łazienka jest na prawo. - mówi, kiedy otwiera drzwi do sypialni.
Przede mną pojawia się obraz pięknej sypialni. Wielkie łóżko z wieloma poduszkami stoi na środku, a obok niego stoi piękny fotel.
-Idź się przebierz i obejrzymy coś. - mówi, kiedy kładzie się na tym wielkim, wręcz królewskim łożu.
-Ok, a Manchester nie gra czasem dzisiaj z Liverpoolem?
-Taka dziewczyna to skarb. Imponujesz mi. - uśmiecha się, a ja znikam w łazience.
Biorę szybki prysznic, a potem przebieram się w getry i podkoszulkę, zwijam włosy w koka i pojawiam się z powrotem w pokoju. Mecz dopiero, co się zaczyna. Razem z Louisem układamy się wygodnie i razem kibicujemy. Na szczęście kibicujemy tej samej drużynie, bo w innym wypadku to chyba byśmy się pozabijali. Żadne z nas nie potrafi oglądać meczu bez emocji.
CZYTASZ
Mrs. Coach
FanfictionKochająca sport, w szczególności piłkę nożną młoda, zwariowana dziewczyna marząca o zawodzie związanym z jej pasją a swoją przyszłość widząca tylko i wyłącznie z boiskiem, wiedząca, że osiągnie to, co chce, bo jest wytrwała i zawsze walczy do końca...