RODZIAŁ 31

3.7K 119 1
                                    

Po badaniach okazało się, że noga Louisa jest bardzo mocno stłuczona i lekko skręcona. Niestety nie będzie mógł grać w najbliższym tygodniu. Dopiero teraz widać po nim, że go boli.

-Czekaj tu na mnie, idę do apteki. - mówię mu, kiedy dostajemy receptę od lekarza.

-Jeszcze miesiąc temu to ja zajmowałem się twoją kostką. - śmieje się.

-Role się odwracają. - dopowiadam i odchodzę w kierunku apteki.

Kiedy mam wszystko dla Tomlinsona, wracam do niego. Dostał tak samo jak ja wtedy wiele maści, opaskę na cały staw oraz cudowne kule. Wsiadamy do samochodu i ruszam z parkingu.

-Dzięki za opiekę. - mówi, kiedy zatrzymujemy się na światłach.

-Nie ma za co, to mój obowiązek.

-Czyli z własnego serca i z miłości do swojego chłopaka nie zrobiłabyś tego? - pyta z uniesioną brwią.

-Zastanowiłabym się. - odpowiadam i ruszam, bo pojawia się zielone.

-No, ładnie. - mruczy Louis, a ja zaczynam się śmiać.

-Dobra, teraz tak na poważnie to mów, jak do ciebie dojechać, bo nie wiem.

-Jedź do ciebie.

-Po co?

-Po rzeczy. - mówi, jakby to było oczywiste. - No będę potrzebował pomocy, więc zostaniesz ze mną na noc.

-Pytasz czy stwierdzasz?

Chwilę się przekomarzamy o to, czy moje zostanie u niego jest dobrym pomysłem, ale w końcu Louis wygrywa, jak zawsze. Podjeżdżam, więc do siebie do domu i zostawiam Louisa w samochodzie.

-Jak tam Louis? - pyta od razu moja mama, a ja streszczam jej pokrótce historię.

-To co ma wolne? - woła z kuchni tata.

-Tak, muszę mu pomóc dzisiaj w poruszaniu się, więc wpadłam po rzeczy i zostanę u niego na noc.

-Jesteście ze sobą? - pyta tata.

-Próbujemy. - odpowiadam, a on kiwa głową. - Jake u siebie?

-Tak.

Pakuję ubrania na jutro i kosmetyki do torebki, a potem idę do pokoju brata.

-Cześć, mam prośbę.

-Teraz? - pyta mnie.

-Jutro rano zawieziesz mnie na trening.

-Mogłaś mi to rano powiedzieć.

-Nie, bo musisz zabrać mnie od Louisa.

-Jedziesz do niego na noc? - wtrąca się Amanda.

-Tak, bo nie może chodzić.

-Tak to się teraz nazywa.

-Nie ważne, idę. Rano czekam na ciebie.

-Co z jego nogą?

Wyjaśniam mu to samo, co chwilę wcześniej mamie. Żegnam się z nimi i wychodzę z domu. Mój tata stoi przy samochodzie Louisa i rozmawia z nim.

-Proszę się nie obawiać, będę dla niej dobry. - tylko tyle zdążam wyłapać z ich konwersacji.

-Co tam panowie? - pytam podchodząc do nich.

-Nic, nic. Tak gadamy. - odpowiada mój tata. - Więc ten no pa. - przytula mnie i wraca do domu.

Wsiadam za kierownicę i zjeżdżam z podjazdu, a już chwilę później znajduję się na głównej drodze.

-No to teraz proszę prowadzić, kapitanie.

-Lubię jak tak do mnie mówisz. - odpowiada i puszcza mi oczko.

Tłumaczy mi drogę i kieruje mnie tak, abym dojechała na właściwe miejsce. Jak się okazało Louis mieszka w pięknym apartamentowcu niedaleko centrum. Jedynym problem jest wysokie piętro, ale na szczęście jest winda.

-Rozumiem, że nie mam nic do szukania jutro na treningu? - pyta, kiedy parkuję jego audi na parkingu.

-Nie rób sobie żartów ze mnie i nie zadawaj głupich pytań. - odpowiadam i wysiadam.

Podaję mu rękę, kiedy wysiada, ale nie unosi się męską dumą i ja przyjmuje. Kiwa głową w podziękowaniu. Wsiadamy do windy i jedziemy do jego mieszkania.

-Otworzysz drzwi? Klucze mam w lewej kieszeni. - mówi, a ja ze śmiechem wkładam rękę do jego kieszeni. - Co?

-Nic. - odpowiadam i wchodzę do mieszkania. - Boli cię? - pytam go.

-Trochę.

-Posmarujesz ją zaraz. O czym gadałeś z moim tatą?

-Wszystko musisz wiedzieć? - pyta i ciągnie mnie za rękę na swoje kolana. - Daj całusa i ci powiem.

-Nie szantażuj trenerki. - grożę mu palcem.

-A mówiłaś, żeby nie łączyć tego z pracą.

-Masz mnie. - śmieję się, ale wypełniam jego prośbę. - Więc?

-Tak krótko? - sprzeciwia się i sam całuje. - Dawał mi „naukę", rozumiesz.

Chwilę później ja przygotowuje kolację, a Louis przebiera się z treningu i smaruje swoją nogę. Kiedy kolacja stoi na stole, przychodzi Louis. Wygląda bardzo przystojnie w mokrych włosach i bez koszulki. Widziałam go już tak, ale za każdym razem robi to na mnie wrażenie.

-Co tak patrzysz? - uśmiecha się zalotnie.

-A nie mogę? Ty też patrzysz.

-Bo jesteś piękna.

-A ty przystojny.

Kończymy gadać i zaczynamy jeść. Mieszkanie Louisa jest urządzone w bardzo nowoczesnym stylu. Wszystkie meble i ściany są białe, ale jest bardzo dużo dodatków, które sprawiają, że wnętrze jest takie ciepłe i przytulne.

-Kto urządzał to mieszkanie? - pytam go, kiedy zbieram naczynia.

-Moje siostry.

-Daisy i Phoebe?

-I jeszcze Lottie z Fizzy.

-Masz 4 siostry?

-Właściwie to 5, ale Doris jest za mała na urządzanie domu. Mam jeszcze brata.

-Przystojnego?

-Ma 3 latka.

-Oh. To ty jesteś najstarszy?

-Yhym. Tak jak ty u ciebie w rodzinie. Kolejna rzecz, która nas łączy. Zostaw te gary i chodź tu.

-Zostałam tu, żeby ci pomóc, a nie romansować.

-Romansowanie bardziej mi pomoże.

-Ta...

Wkładam naczynia po kolacji do zmywarki, a Louis próbuje przedostać się z jadalni do sypialni. Udaję mu się to po chwili.

-Łazienka jest na prawo. - mówi, kiedy otwiera drzwi do sypialni.

Przede mną pojawia się obraz pięknej sypialni. Wielkie łóżko z wieloma poduszkami stoi na środku, a obok niego stoi piękny fotel.

-Idź się przebierz i obejrzymy coś. - mówi, kiedy kładzie się na tym wielkim, wręcz królewskim łożu.

-Ok, a Manchester nie gra czasem dzisiaj z Liverpoolem?

-Taka dziewczyna to skarb. Imponujesz mi. - uśmiecha się, a ja znikam w łazience.

Biorę szybki prysznic, a potem przebieram się w getry i podkoszulkę, zwijam włosy w koka i pojawiam się z powrotem w pokoju. Mecz dopiero, co się zaczyna. Razem z Louisem układamy się wygodnie i razem kibicujemy. Na szczęście kibicujemy tej samej drużynie, bo w innym wypadku to chyba byśmy się pozabijali. Żadne z nas nie potrafi oglądać meczu bez emocji.


Mrs. CoachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz