ROZDZIAŁ 32

3.6K 111 3
                                    

Rano obudziłam się wtulona w Louisa. Kiedy tylko otworzyłam oczy, ujrzałam jego patrzące na mnie.

-Cześć Nessi – powiedział i odgarnął moje włosy.

-Cześć, która godzin?

-Za 15 siódma.

-Mam 15 minut, żeby być gotowa. - mówię i wstaję z ciepłego i wygodnego łóżka.

-A myślałem, że poleżymy.

-Innym razem.

-Innym razem to będziemy robić co innego – puścił mi oczko, a ja po prostu zabrałam moją torbę i poszłam do łazienki.

Wzięłam szybki prysznic, a potem ubrałam czarne getry, fioletową bluzkę z długim rękawem. Delikatnie pomalowałam rzęsy i upięłam włosy w wysokiego kucyka. Kiedy byłam gotowa, weszłam do kuchni, gdzie przy zastawionym stole siedział mój brat z moim chłopakiem. Teraz mogę go już tak nazywać. Przywitałam się z Jakiem i zaczęłam jeść przyrządzone przez Tomlinsona kanapki.

-Czemu tak dziwnie na mnie patrzycie? - zapytałam, kiedy zorientowałam się, że oboje cały czas mi się przyglądają. - Jestem brudna czy co?

-Nie powinnaś zakładać tych spodni – odpowiada mi Louis.

-Bo?

-Nie ufam moim kolegom.

-Zazdrosny – skomentowałam i wstałam.

Pozbierałam talerze i trochę z premedytacją obróciłam się tak, żeby Louis miał lepszy widok na mój tyłek. Jego jedyna reakcje to był śmiech i szeptanie z Jacobem.

-Przyjdziesz po południu? - zapytał i podpierając się na kulach podszedł do przedpokoju.

-Umówiłam się z Amy, ale jak będę wracać to wpadnę do ciebie – odpowiedziałam i cmoknęłam go w policzek, lecz on przeniósł swoje usta na moje.

-Przyjaciółka ważniejsza, no ale poczekam – mruknął odsuwając się.

-Uważaj i oszczędzaj nogę. Napiszę. Pa.

Wyszłam z jego mieszkania, a potem wsiadłam do auta.

-Czym ty jeździłeś jak mnie tu nie było? - zapytałam go, bo po raz kolejny zabrał moje auto.

-No najczęściej z tatą, a tylko w rzadkich wypadkach zabierałem własne – uśmiecha się zadowolony, a po chwili dodaje – I jak tam było u Louisa?

-Fajnie.

-Co robiliście?

-Oglądaliśmy mecz, a to jakieś przesłuchanie?

-Nie, no tak pytam. Jesteś szczęśliwa?

-Chyba tak, zapytaj mnie o to, jak trochę więcej ze sobą pobędziemy.

Reszta drogi minęła nam na luźnej pogawędce. Trening minął bardzo szybko. Musiałam dzisiaj obmyślić plan na następny mecz, bo w 90 % Tomlinson w nim nie zagra. Nawet jeżeli nie będzie już odczuwał bólu to nie powinien grać. Lepiej, żeby teraz nie zagrał niż potem bardziej się uszkodził, a to pewnie skutkowałoby dłuższym czasem na ławce.

-Jake zawiozę cię do domu i jadę do Amy – mówię idąc w stronę parkingu.

-Jedź do niej od razu, bo ja jadę z Harrym.

-No to do zobaczenia wieczorem.

-Nie jedziesz do Louisa? - pyta mnie Harry.

-Jadę, a co?

-No myślałem, że zostaniesz. Miałem go dzisiaj odwiedzić, ale zabronił mi.

-To już z nim się dogadaj.

-Wsiadam do mojej mazdy i od razu kieruję się do domu Amandy. W międzyczasie dostaje sms od Louisa.

LOUIS : To o której będziesz?

JA: Nie wiem. Przypuszczalnie koło 18.

LOUIS: Ugotuję coś.

JA: Nie przeciążaj nogi.

LOUIS: Nie bądź upierdliwa jak żona...

JA: Nie wkurzaj jak mąż...

Zaczynam się śmiać na naszą krótką wymianę zdań. Parkuję na podjeździe u Amy i wysiadam z auta. Amanda czeka już na mnie w otwartych drzwiach.

-No hej przyjaciółko.

-No cześć – przytulam ją na powitanie, a potem siadamy w salonie.

Wymieniamy kilka zdań o naszych pracach a potem Amanda zmienia temat.

-Rozmawiałaś z Jacobem?

-Zależy o czym.

-Nic ci nie mówił? - upewnia się.

-No chyba nie.

-Chcemy razem zamieszkać.

-To super – odpowiadam jej z uśmiechem. – Po co tak długo zwlekaliście z tym związkiem?

-Sama sobie zadaje to pytanie. Teraz dopiero czuję się szczęśliwa.

-Widać to po was.

-Ty też wyglądasz na szczęśliwą. Jak wam się układa?

-Jak na razie poznajemy się jeszcze, ale ogólnie jest świetnie.

Opowiadamy jeszcze z jakąś godzinę o naszych facetach, a potem przerywa nam sms.

LOUIS: Nessi, mam prośbę, kup po drodze wino do kolacji.

-Nessi?

-No co? Przynajmniej jest oryginalny i nie porównuje mnie do proszku do prania jak Jacob – zaczynamy się śmiać, a ja odpisuję mu.

JA: Jestem autem i ja nie piję.

LOUIS: To zostaniesz na noc. Nie widzę problemu. A jedna lampka nikomu nie zaszkodziła.

JA: Zobaczymy...

LOUIS: To już postanowione. Bez sprzeciwu, Vanesso.

-No co ci szkodzi?

-W zasadzie nic. Poza tym, że od wczorajszego popołudnia jeszcze nie byłam w domu i nienawidzę, kiedy ktoś podejmuje za mnie decyzje.

Jeszcze chwilę gadamy, a potem jadę do Louisa. Po drodze kupuje to wino i piszę do mamy, że wrócę późno, o ile w ogóle. Lubię spędzać czas z Louisem, więc nie zaszkodzi mi ewentualnie zostać znów na noc. Jeżeli mam z nim stworzyć poważny związek to musimy się dobrze poznać. Przyznam szczerze, że dużo już o sobie wiemy i coraz bardziej mi się podoba, ale to nadal za mało. Towarzyszy mi tylko cały czas w głowie myśl, żeby Louis nie zachowywał się już tak jak na początku naszej znajomości.


Mrs. CoachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz