ROZDZIAŁ 64

2.9K 104 1
                                    

Do końca tygodnia jest spokojnie. Nic się nie dzieje. Między mną a Louisem jest też dobrze. Nie wróciliśmy do siebie oficjalnie, ale jesteśmy coraz bliżej. Ja też czuję się w porządku. Coraz częściej odruchowo łapię się za brzuch, który nie jest jeszcze zauważalny.

Dzisiaj moi piłkarze mają badania przed kolejną częścią sezonu. Wybieramy się dzisiaj z Louisem do prezesa, bo muszę zanieść mu kartkę od lekarza o moim stanie. Mam nadzieję, że nie będzie z tym problemu. Właśnie teraz pod mój dom podjeżdża Louis, bo po badaniach mamy zamiar spędzić popołudnie razem, u niego.

– Cześć – mówię, kiedy wsiadam obok niego.

– Hej, jak tam moje skarby? - pyta i wyjeżdża z podjazdu.

– Dobrze – odpowiadam z uśmiechem.

Droga zajmuje nam nie wiele czasu. Upływa w ciszy, która jest przerywana głosem z radio.

– Denerwujesz się? - pyta, kiedy wjeżdżamy na parking.

– Nie, najwyżej wylecę – odpowiadam z wielkim uśmiechem.

– Twój humor dzisiaj jest po prostu rewelacyjny -mówi Louis i wysiadamy z auta.

Pierwsze idzie na badania do czekającego lekarza, a po nich mamy zamiar iść do naszego szefa. Czekam na niego, a czekanie umila mi rozmowa z Jacobem i Harrym, którzy czekają na swoją kolejkę. Naszą wesołą pogawędkę przerywa nam nie kto inny jak Tomlinson.

– To, co idziemy? - pyta i oplata mnie ręką w talii.

– A zdrowy jesteś? - patrzy na mnie dziwnie, choć nie wiem, o co mu chodzi.

– Tak, mogę grać – mówi po chwili i zaczyna się śmiać, sam ze swojej głupoty.

– Do zobaczenia – żegnam się i idziemy w stronę schodów prowadzących do szefostwa.

Nic nie mówimy podczas wchodzenia. Moja kondycja w ciąży spadła, bo już w połowie, mam zadyszkę. Muszę na chwilę stanąć i odsapnąć, bo inaczej na pewno tam nie wejdę.

– Wszystko dobrze? - pyta zmartwiony Louis.

– Tak, muszę zregenerować siły – odpowiadam. - To się zdarza, czytałam w książce od ciebie.

– A poza tym, czujesz się dobrze?

– Oczywiście, chodź.

Resztę drogi pokonuje wolno, ale bez żadnych już przystanków. Wchodzimy do sekretariatu i od razu możemy wchodzić do gabinetu prezesa, bo nie jest zajęty. Wita nas od razu i widać, że jest wyraźnie zaskoczony naszą wizytą. Pyta od razu o jej powód, a ja wyjmuję zaświadczenie.

– Chciałam tylko powiadomić, że jestem w ciąży – podaję mu kartkę od lekarki, którą on zabiera.

– Gratuluję – mówi z uśmiechem. - Chcesz iść na zwolnienie czy będziesz pracować?

– Będę pracować – odpowiadam, bo tak sobie postanowiłam.

– Rozumiem, że ty jesteś ojcem, Louis – patrzy na niego.

– Tak – odpowiada z wielką dumą w głosie.

– Posłuchajcie, jak to wyjdzie to pewnie będzie skandal, bo trenerka z zawodnikiem i tak dalej, ale ja się w to nie mieszam, dopóki życie prywatne nie wchodzi na boisko.

– Vanessa mi to powtarza od początku – wtrąca Louis.

– I mam rację – odpowiadam mu.

– Czyli nie muszę szukać nikogo na twoje zastępstwo?

– Nie, będę pracować do końca i wrócę potem najszybciej, jak się będzie dało.

Po krótkiej rozmowie żegnamy się i wychodzimy. Schodzimy na dół, a potem wsiadamy do samochodu i jedziemy do Louisa. Na miejsce docieramy bardzo szybko, bo nie ma korków.

– Winda nie działa – mówię, kiedy wchodzimy do budynku.

– To musimy iść schodami – oznajmnia Louis i ta wizja mnie przeraża. - Dasz radę? - pyta, ale nie czekając na moją odpowiedź dodaje. - Nie będziemy się przekonywać.

Zaraz po tym łapie mnie pod kolanami i podnosi. Łapię go za szyję, a on zaczyna wchodzić po schodach.

– Postaw mnie – mówię. - Dam radę.

– Nie będziemy ryzykować – odpowiada. - Nie jesteś wcale ciężka, ważysz tyle, co nic – dodaje i na potwierdzenie swych słów lekko mnie podrzuca, a ja reaguję piskiem na to.

Louis praktycznie bez żadnego zmęczenia wychodzi na odpowiednie piętro. Stawia mnie pod samymi drzwiami. Otwiera zamek i wpuszcza mnie do środka.

– Jemy coś? - pyta i idzie do kuchni. -Cholera – dodaje.

– Co się stało?

– Zapomniałem zrobić zakupy - mówi. - Poczekaj skoczę do sklepu.

– Daj spokój, zamówimy coś.

– Nie, musisz jeść zdrowo.

– To sałatkę się zamówi – odpowiadam mu tonem dziecka.

– Nessi.

– Boo Bear.

Wybuchamy śmiechem i postanawiamy, że pójdziemy do sklepu razem, ale za chwilę. Teraz przenosimy się do salonu, gdzie siadamy na sofie i po prostu gadamy. Teraz wróciły dawne czasy.

PERSPEKTYWA LOUISA

Siedzę razem z moją ukochaną i nie mogę nacieszyć się jej widokiem. Promienieje bardziej niż zwykle. Jej obecny stan bardzo jej służy. Przynajmniej teraz, bo na początku bywała strasznie blada i zmęczona.

– Chciałbyś syna, prawda? - pyta mnie, wyrywając z moich myśli.

– Czemu tak myślisz?

– Bo wiesz piłkarz musi mieć swojego następce.

– Byle by było zdrowe – odpowiadam z uśmiechem. - Wolałbym córkę.

– Tak?

– No, bo wtedy będzie okazja, żeby postarać się o syna – puszczam oczko, a ona zaczyna się śmiać.

– Przedyskutujemy to.

– Czyli widzisz nas razem?

– Jak przez całe życie będziesz taki, jak teraz to tak.

– Muszę cię zmartwić, ale pewnie będę miał więcej zmarszczek, siwych włosów i przytyję.

– Nie chodziło mi o wygląd, idioto – wali mnie w ramię, a ja całuję ja w policzek.

– Idę do tego sklepu, włącz sobie telewizor i czekaj na mnie. Bez żadnego ale.

– Och, no dobra.

– Jakieś życzenia?

– Może żelki? - kiwam głową i patrzę na jej usta.

Chciałbym ją pocałować, ale nie chcę, żeby się spłoszyła. Ona też patrzy na mnie. Tkwimy tak i żadne nic nie robi. Muszę to zrobić. Ryzykuję. Nachylam się i składam delikatny i szybki całus na jej ustach. Bardzo za tym tęskniłem, tak samo jak za nią. Ona się tylko uśmiecha. Ja wstaję i wychodzę. Do sklepu idę pieszo. Kupuję wszystko, co potrzebuję i wracam. Dla bezpieczeństwa zamknąłem drzwi, więc otwieram je i wchodzę do środka. Nie wiem, ile mnie nie było, ale Nessi zdążyła zasnąć. Leży na sofie i wygląda tak słodko. Podchodzę i przyrzucam ją kocem.

– Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham – szepczę na nią. - I naszego malucha też – całuję ją w czoło i delikatnie głaszczę jej brzuch.

Wychodzę do kuchni skąd dzwonię do jej taty, żeby powiedzieć, że zostanie dzisiaj u mnie. Jest już prawie wieczór, a ja nie mam serca jej budzić. Niech odpoczywa, ile może.

Mrs. CoachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz