ROZDZIAŁ 39

3.2K 103 1
                                    

Siadam koło niego i zauważam, że jest zdenerwowany. Przypuszczam, że albo zdenerwował go mój taniec z Davidem albo denerwuje się, czy dostanie powołanie do kadry na mecz.

-Nie denerwuj się, Boo Bear – szepczę do niego, kiedy na scenie pojawia się przedstawiciel ze związku.

-Ta – mruknął tylko pod nosem i sztucznie się uśmiechnął.

-Drogie panie i panowie, mam zaszczyt przekazać zgromadzonym tutaj piłkarzom infrmacje dotyczące powołań do kadry – zaczął i rozglądnął się po wielkiej sali. - Chciałbym zaprosić na scenę prezesów obu klubów oraz trenerów.

Po jego słowach podniosłam się z miejsca i wraz za innymi udałam się na scenę. Dziwnie wyglądałam wśród trójki mężczyzn, jeszcze dużo starszych ode mnie, ale cóż.

-Prosiłbym teraz o skomentowanie dzisiejszego mecz, może pierwsze pana Jose.

Prezes Manchesteru zaczął coś tam opowiadać o świetnym przygotowaniu i po chwili dołączył do niego trener. Po nich nadszedł czas na mojego tatę, który bardzo dobrze mówił o moich zawodnikach jak i o mnie. Na koniec zostałam ja, nienawidząca wszelkich wystąpień publicznych.

-Pan prezes powiedział same komplementy, co do naszej drużyny. Ja mogę tylko potwierdzić to, że wszyscy są bardzo zaangażowani w to, co robią. Cieszy mnie to, że mogę pracować z ludźmi, którzy wiedzą, że chcą to robić. Jestem dumna z mojego zespołu. Tak trzymajcie, chłopaki – dodałam na koniec mojej jakże długiej mowy.

-Świetnie córeczko – szepnął mój tata, kiedy staliśmy w rzędzie za przedstawicielem, Andrew.

Chwilę jeszcze mówił o zbliżającym się meczu reprezentacji i innych informacyjnych sprawach. W końcu przyszedł czas na długo wyczekiwany moment. Nim otworzył koperty, spojrzałam na Louisa. Patrzył na mnie, a w jego oczach widoczne było zdenerwowanie, mrugnęłam do niego, ale nic to nie dało. W sumie rozumiem jego obawę, ale jednocześnie (nie znając żadnych przecieków) na 99% jestem pewna, że dostanie to powołanie. Tym bardziej po ostatnim dobrym sezonie i dobrym wstępie do następnego.

-Nie przedłużając – powiedział i otworzył pierwszą kopertę. - Zapraszam pana Davida Johnsona z Manchesteru United.

Nie powiem, ale jego powołanie mnie zdziwiło. David zawsze dobrze grał, ale tyle czasu go tutaj nie było. Nie interesowałam się zbytnio jego karierą, ale widocznie dobrze grał przez ten czas. Jeżeli chodzi o tą drużynę to jeszcze bramkarz dostał powołanie. Wszyscy stojący na scenie im pogratulowali, a potem czekałam już z niecierpliwością na moją drużynę.

-Teraz czas na powołania z drużyny pani Vanessy – powiedział, a ja zerkałam tylko, co chwila na Louisa. - Zapraszam pana Louisa Tomlinsona, kapitana Roversów.

W tym momencie zobaczyłam ulgę na twarzy Louisa. Wstał z krzesła i wszyscy zaczęli bić brawo. Jego najbliżsi koledzy aż wstali i gwizdali. Ja również byłam z niego dumna. Kiedy odebrał gratulację od wszystkich, zostałam ja.

-Gratuluję, panie kapitanie. Mówiłam, że gra pan znakomicie – uśmiechnęłam się i podałam mu dłoń.

-Dziękuję, pani trener – ogarniała mnie coraz większa chęć roześmiania się, ale musiałam się powstrzymać – Po balu do mnie – dodał szeptem, ale stanowczo, a ja skinęłam głową.

Niestety dla Doncasteru nie było już więcej powołań. Wróciliśmy wszyscy do stolika. Widziałam, że w naszej drużynie nie było zazdrości. Wszyscy poprzytulali Louisa i byli z niego naprawdę dumni. Oczywiście poza jedną osobą – Alexem. Nie przejełam się tym zbytnio tak samo jak Louis. Bal z minuty na minutę robił się nudniejszy i pierwsi goście zaczęli wychodzić zaraz po szampanie na cześć powołanych do kadry. My również postanowiliśmy iść.

-Zdzwonimy się, pa – powiedziałam do dziewczyn i wyszłam za Louisem.

Otworzył mi drzwi i zaraz usiadł obok. Odpalił samochód i wyjechał z parkingu. Patrzyłam na niego i wiedziałam, że coś jest nie tak.

-Co jest, Lou? - zapytałam spokojnie.

-Nie teraz, pogadamy w domu – odparł pozornie niezdenerwowany, ale wyczułam w jego głosie, że to tylko blef.

Dalsza droga minęła w ciszy, którą przerywał tylko i wyłącznie głos wydobywający się z lecącej płyty. Wysiedliśmy na parkingu pod apartamentowcem i windą wjechaliśmy na odpowiednie piętro.

-Możemy już pogadać? - zapytałam zdejmując moje szpilki.

-Co to miało znaczyć ?

-To to znaczy co?

-Twój taniec z tym gościem – podniósł głos, co przestało mi się podobać.

-No taniec i nic więcej. O co ci chodzi?

-O to, że to twój były. Patrzył na ciebie tak, jakby miał cię rozebrać wzrokiem, nie zauważyłaś?

-Nie, bo kompletnie nie zwracałam na niego uwagi.

-Ale on na ciebie tak! - krzyknął i aż podskoczyłam.

-Nic nie odpowiedziałam. On natomiast stanął przy stole i odparł się na blacie.

-No powiedz coś !- znów ten podniesiony ton.

-Po pierwsze skończ krzyczeć, bo przestaniemy rozmawiać, a po drugie nie mam już nic do powiedzenia.

-Tak? - spytał zdziwiony. - Ciekawe czy ty byłabyś zadowolona jakbym tańczył tam i obściskiwał się z jakąś moją byłą.

-Jesteś zazdrosny, chorobliwie zazdrosny – wstałam z kanapy na której siedziałam i podeszłam ku niemu.

-Dałaś mi ku temu powody.

-Zmień ton – ostrzegłam go. - Już nie raz się ze mną kłóciłeś i powinieneś wiedzieć, że nie znoszę, jak ktoś mówi do mnie w taki sposób ! - krzyknęłam, bo miałam już dość.

-Teraz ty krzyczysz !

-Ty też!

-To co teraz robimy jest chore. Wrzeszczymy na siebie w zasadzie o nic. Rozumiem, że może być zazdrosny, ale nie musiał tego robić w taki sposób.

-Idę pod prysznic, jak ochłoniesz, daj znać – mówię i zabieram moją torbę i znikam za drzwiami.

Wychodząc widziałam w jego oczach tą złość. Miałam już okazję widzieć go takiego nie raz, ale nie cierpię tego, jak się tak zachowuje. Ostatnio już było tak dobrze. Dogadywaliśmy się, spotykaliśmy, poznawaliśmy i wracamy do punktu kłótni. Mam nadzieję, że to jednorazowa sprawa, a nie coś, co będzie się ciągnęło w nieskończoność. Kiedy zmyłam makijaż, wzięłam prysznic, rozczesałam włosy, poszłam do salonu, gdzie siedział Louis. Na ławie przed nim stało piwo. Popatrzył na mnie, ale nic nie powiedział. Przeszłam do sypialni, a on do łazienki. Położyłam się i próbowałam zasnąć. Po kilkunastu minutach przyszedł Louis, ale tego wieczoru już nie rozmawialiśmy.


Mrs. CoachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz