ROZDZIAŁ 55

2.7K 95 4
                                    

Wieczorem i w nocy myślałam nad tym wszystkim, ale nie doszłam do żadnych nowych wniosków. Odwlekam nadal rozmowę z Louisem. Teraz nie mam czasu się nad tym zastanawiać, bo muszę się zbierać do pracy. Znów mam lekkie mdłości, ale nie jest najgorzej. Kiedy przyjeżdżam na boisko, cała drużyna już czeka.

– Przepraszam za spóźnienie, ale był straszny korek – tłumaczę i od razu przechodzę do rzeczy.

Jake uważnie mi się przygląda, co jest dla mnie trochę dziwne, ale chyba nadal zastanawia się nad tym, co mu powiedziałam ostatnio. Zakładam, że jest wkurzony, że nie powiedziałam mu prawdy, a jako mój brat dobrze wie, że coś ukrywam.

Pogoda dzisiaj jest nie do wytrzymania. Trening jest luźny, bo tylko rozgrywają mecz, ale samo stanie na słońcu jest wykańczające. Od tej duchoty robi mi się aż słabo.

– Pani trener wszystko w porządku? - pyta mnie biegnący Niall.

– Tak, tak – mruczę i siadam na ławce pod zadaszeniem.

Nie mija chwila, a obok mnie pojawia się Jacob, który zasypuje mnie masą pytań.

– To od słońca – tłumaczę.

– Nie okłamuj mnie, dobrze wiem, że jest coś innego.

– Daj teraz spokój. Pogadamy, ale nie teraz.

– Dobrze, po treningu jedziemy do domu i czas przerwać tą waszą zmowę milczenia.

– Ok – wstaję z ławki, żeby nie wywoływać niepotrzebnej sensacji.

Teraz już wiem, że mam przechlapane. Jacob nie odpuści, a dodatkowo dzisiaj wróci tata, który będzie chciał wyjaśnić sprawę z wczoraj, bo na pewno już o niej wie.

Po treningu podchodzi do mnie Louis. Chyba mam już dość na dzisiaj.

– Mam wrażenie, że coś jest nie tak – mówi. - Jesteś chora?

– Nie, wszystko jest dobrze. Po prostu jestem zmęczona – lekko się uśmiecham.

– Przeze mnie?

– Idziemy? - pyta pojawiający się znikąd Jake.

– Przepraszam, ale muszę iść – mówie do Louisa. - W odpowiedzi na twoje pytanie to chyba nie – dodaję i odchodzę razem z bratem. - Czym przyjechałeś?

– Amy mnie podwiozła.

Wsiadamy razem do auta, a potem kierujemy się do domu. Teraz będzie odbywała się jedna z najcięższych rozmów, bo na podjeździe stoi zaparkowany samochód taty. To wcale nie ułatwia tej już jakże zagmatwanej sytuacji.

– Cześć wszystkim – mówi Jake.

– O wreszcie odwiedziłeś staruszków – śmieje się moja mama.

– No powiedzmy. Przyjechałem tu w innym celu.

– Córcia, musimy pogadać – zaczyna tata.

– Ja zwariuję – mruczę pod nosem. - Wiem o czym, tato. Zjedzmy obiad i pogadamy, bo jest wiele rzeczy do omówienia.

Podczas obiadu mama uśmiecha się pokrzepiająco, bo jako jedyna w tym towarzystwie jest wtajemniczona we wszystko. Kiedy kończymy, sama nie wiem d czego zacząć.

– Dlaczego chciałaś się zwolnić? - pyta od razu tata.

– Bałam się, że mnie zwolnią, kiedy dowiedzą się o romansie z Louisem.

– I tak wiedzą. Nie mają nic przeciwko dopóki nie łączycie tego z boiskiem, a zresztą teraz to i tak już nie ważne.

– Ważne, bo jest coś jeszcze – wtrącam zdenerwowana.

– Nie denerwuj się tak – upomina mnie mama.

– Mów o co chodzi – pogania mnie Jake. - Jesteś chora czy co? Amanda też nie chce nic mówić. Pogubiłem się już. Cały czas źle się czujesz i ciągle mówisz, że to nic.

– Powiem wam, ale pod jednym warunkiem – zaznaczam.

– Jeszcze warunki będą. Świetnie!

– Nie tym tonem, synu.

– Jestem w ciąży – mówi na jednym oddechu. - Ale nic nie możecie powiedzieć Louisowi.

Od razu dostaję wykład na temat tego, że jak to on nie wie i tak dalej. Nie wie, bo ja chce mu to powiedzieć, ale nie teraz. Zrobię to w przeciągu najbliższych tygodni, czyli naszego wolnego.

– On musi wiedzieć.

– Wiem, ale ja mu to powiem, dobrze?

– Co masz zamiar zrobić? - pyta tata. - Teraz wszystko się skomplikowało. Rozstałaś się z nim, bo cię zdradził i w dodatku będziecie mieli dziecko.

– Jak to cię zdradził? - wybucha Jake.- To ja sobie z nim pogadam.

– Nie! - krzyczę równocześnie z moją mamą, a on patrzy zaskoczony na nas.

– Zrób mi przysługę i daj mi to załatwić samej. Jestem dorosła i wiem, co robię.

– Jeszcze mi powiedz, że mu wybaczysz – nic nie mówię. - Tak, jasne- dodaje pod nosem.

– Jacob, nie wtrącaj się – upomina go tata. - Dziecko musi mieć ojca.

– Takiego dupka?

– Mam dość – wstaję i wychodzę. - Przekonajcie go, proszę.

Po tych słowach wychodzę na górę i kładę się na łóżko. Po prostu mam dość. Czuję się beznadziejnie i tym razem to nie wina ciąży, a tego wszystkiego. Na własne życzenie skomplikowałam sobie tak życie. No może inaczej, to Louis je skomplikował. Mogłam od początku tkwić w przekonaniu, że nie możemy być razem i teraz żyłabym spokojnie bez zbędnego zamieszania. Moją błogą chwilę odpoczynku przerywa Jake wchodzący do pokoju.

– Przepraszam.

– Jest ok – odpowiadam i siadam.

– Nie będę się wtrącał, bo ufam, że wiesz, co robisz.

– Nie wiem, czy wiem, ale dzięki – mruczę.

– Chodź tu – rozkłada ramiona i mnie przytula, jak za czasów dzieciństwa. - Moja mała siostrzyczka – śmieje się pod nosem.

– Teraz już nie taka mała.

– Małe to jest teraz tu – wskazuje na mój brzuch, a ja się śmieje. - Ile to już?

– Koło 8 tygodnia.

Siedzimy tak jeszcze długo, bo Jacob wypytuje mnie o wszystko. Głównie interesuje go teamt zdrady. Potem schodzimy na dół. Jake jedzie do domu, a ja siedzę w salonie z rodzicami.

– Na twoim miejscu pogadałbym z Harrym – mówi mój tata.

– Dlaczego?

– On z nim był na pewno w tym klubie i ci powie, czy on cię zdradził.

– Co sugerujesz? - dopytuje moja mama.

– Znam Louisa dość trochę i wiem, jakie życie kiedyś prowadził, ale nigdy nikogo nie zdradził. Nie miał, co prawda nikogo na poważnie, ale jak sypiał z jedną laską to tylko z nią.

– Widziałyśmy zdjęcia.

– Może to ona podbijała do niego? - z tym pytaniem zostaję sama.


Mrs. CoachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz