ROZDZIAŁ 7

4.8K 181 6
                                    

Rano budzę się względnie wyspana. Może nie tryskam powalającą energią, ale nadaję się do życia. Rezygnuję z codziennego joggingu, bo jestem pewna, że wtedy się nie wyrobię. Mój dzień zaczynam od gorącego prysznica. Włosy postanawiam upiąć na czubku głowy. Zakładam na siebie czarne dżinsy z dziurami, a do tego kremową ciepłą bluzę. Na zewnątrz temperatura już wzrasta, więc nie zakładam nic więcej. Żałuję, że nie wybrałam się na bieganie, bo słońce pięknie świeci.

-Czy moje dzieci są gotowe? - pyta tata stojąc ze schodów.

-Tak! - krzyczy Jake.

-Też! - dodaję i wychodzę z pokoju.

-Pamiętasz, że masz przyjść po meczu? - pyta.

-Tak, a możesz mi powiedzieć po co. - pytam, bo nie rozumiem, dlaczego od wczoraj mi o ty przypomina.

-Jake ci nie powiedział?- pyta.

-Mówiłem, że jestem słowny.- wtrąca, gdy wsiadamy do auta.

-To w takim razie nadal tajemnica.- mówi i odpala samochód, a ja się poddaję.

Jak mój tata powie, że tak to nic tego nie zmieni, więc nawet nie próbuję. To jedna z cech, które w stu procentach odziedziczyłam po nim. Takie życie, cóż zrobić? Po kilkunastu minutach wysiadamy przed stadionem.

-Powodzenia.- mówię i klepie Jacoba po plecach.

-My się widzimy na dole po meczu. - dodaje tata kolejny raz przypominając mi to.

-Wiesz o co chodzi? - pytam w końcu mamę.

-Tak.- odpowiada i wreszcie może się czegoś dowiem.- Przykro mi, ale ci nie powiem. Poczekaj, choć cierpliwość to nie była nigdy twoja mocna strona.

-Racja.- mruczę. - Zaczyna się.- mówię może lekko za głośno.

Cały mecz oglądam jak zwykle z zaangażowaniem, ale w mojej głowie przejawia się pytanie, dlaczego tacie tak bardzo zależy na tym, żebym była po meczu z drużyną. Jak zwykle nasza wspaniała drużyna wygrywa. Tym razem wynik to 4:0. Mój braciszek się dzisiaj postarał, ale przeciwnik nie był bardzo groźny.

-Idź już na dół. Czekam przy samochodzie.- instruuje mama i znika w tłumie wychodzących kibiców.

Na boisku została już tylko nasza drużyna z trenerem.

-Jestem.- zwracam na siebie uwagę.

-Mam wam kilka rzeczy do powiedzenia.- zabrzmiało groźne, ale nikt nic nie komentuje. - Jak wiecie pan John odchodzi na emeryturę i ktoś musi go zastąpić. Tą osobą okazałem się ja. - tłumaczy.

-Gratulujemy trenerze. - woła kapitan i głośno klaszcze z pozostałą częścią.

-To wiąże się z tym, że nie będę was już trenował.- teraz miny drużyny bledną poza miną Jacoba.

-Kto nim będzie? - pytam po chwili, gdy nikt nie zabrał głosu.

-Jak zwykle niecierpliwa.- mruczy, a ja przewracam oczami. - Chciałem wam ogłosić, że najlepszym kandydatem na to miejsce jest moja córka Vanessa. - chyba się przesłyszałam.

-Co?- pytam.

-Zostaniesz naszym trenerem, siostra.- przybiega Jake i mnie przytula. - Jeśli się zgodzisz.

-Dziewczyna ma nas trenować? - rzuca Harry.

- Chyba się przesłyszałem. - dodaje Louis.

-Moi drodzy, dajcie jej szansę.

-Jestem pewien, że żaden z was nie ma takiej wiedzy jak ona. - wtrąca mój brat.

-Vanesso, zgadzasz się?

Następuje chwila ciszy. Zawsze marzyłam o trenowaniu piłkarzy tutaj, ale nie widzę, aby byli do tego przychylnie nastawieni. Zwłaszcza Louis i Harry.

-Nie zastanawiaj się, bierz to od razu.- mówi blondyn, który chyba już mnie polubił.

-Mogę spróbować.- odpowiadam w końcu i spotyka się to z różną reakcję.

Twarz taty wyraża ulgę, Jake się cieszy tak sam jak wcześniej wspomniany blondyn, kapitan coś szepcze z przyjacielem, a pozostała część drużyna jest obojętna.

-Drobna uwaga, proszę jej nie podrywać. - mówi tata i duża część się śmieje. - Kapitanie, co ty na to?

-Skoro trener tak wybrał to akceptuję to.- odpowiada.

-Vanesso, oddaję ci głos.

-Ze względu na to, że dowiedziałam się o tym przed chwilą, jestem nieprzygotowana i myślę, że w poniedziałek na treningu wszystko powiem i przygotuję plan działania.

-Przekażę dzisiaj wszystko, co musisz wiedzieć i życzę wam powodzenia. Możecie iść. - dodaje tata.

Ja nadal stoję zaskoczona całym tym wydarzeniem.

-Zadowolona? - pyta z wielkim uśmiechem.

-Jasne, ale zaskoczyłeś mnie. Dziękuję. - przytulam go.

-Zawsze o tym marzyłaś. - podsumowując.

----

Cześć wszystkim! Jeżeli możecie to każdy, kto przeczyta niech da gwiazdkę. Chcę wiedzieć, ile osób tak naprawdę to czyta. Chętnie poczytam też komentarze oceniające albo sugerujące jakieś wydarzenia.


Mrs. CoachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz