ROZDZIAŁ 46

3K 102 2
                                    

W poniedziałek rano wstaję bardzo wcześnie i idę jeszcze pobiegać. Nie wybieram jakieś bardzo długiej trasy, bo nie mam na to czasu. Kiedy wracam do domu, biorę prysznic i ubieram się w przygotowane wcześniej spodenki i bluzkę. Na zewnątrz jest bardzo ciepło, w końcu mamy czerwiec. Jem śniadanie w towarzystwie moich rodziców, a potem wychodzę. Droga do pracy mija mi dzisiaj bardzo spokojnie. Nie ma jeszcze dużego ruchu, więc po kilku minutach znajduję się na parkingu. Jestem zaskoczona, kiedy dostrzegam samochód Louisa. Myślałam, że będzie chciał odpocząć po wczorajszym meczu i zgrupowaniu, ale jak widać nie.

-Idę do kantorka odnieść rzeczy, a po drodze zabieram to, co będzie mi potrzebne na trening. Pachołki, koszulki kolorowe, piłki i inne.

-Wszyscy już są? – pytam, kiedy wchodzę na boisko.

-Tak, pani trener – odzywa się Louis.

-No, witamy naszego reprezentanta – mówię wesoło, a drużyna bije mu brawo. – Myślałam, że dzisiaj zrobisz sobie wolne.

-Nie ma takiej potrzeby. Nie jestem zmęczony, gra w reprezentacji była czystą przyjemnością dla mnie.

-Wypada mi cię pochwalić, bo naprawdę grałeś na bardzo wysokim poziomie i widać było, że na to zasłużyłeś.

-Dziękuję za miłe słowa, pani trener.

-Dobra, koniec gadania. Czas zabrać się do pracy. Wiem, że na razie prowadzicie w rankingach, ale to nie zmienia faktu, że w piątek przed wami ciężki mecz, dlatego musicie ostro trenować.

Chwilę później przedstawiam im zadania, jakie mają do wykonania. Dzisiaj nie skupiam się na czystej grze, a raczej przygotowaniu wytrzymałościowym i technicznym. Moja drużyna zawsze gra bardzo wytrwale, ale czasem brak im dokładności, przez co nie raz niepotrzebnie tracą piłkę na rzecz przeciwnika.

-Ładnie dzisiaj wyglądasz i stęskniłem się za tobą – szepcze Lou, kiedy mają chwilę przerwy.

-Dziękuję, ja też – odpowiadam i patrzę na niego. – Jedziesz dzisiaj do mnie na obiad – mówię.

-Dobrze, ale niestety nie poświęcę ci wieczoru, bo chłopaki chcą oblać mój sukces, wybacz.

-Ok, popołudnie spędzimy razem – uśmiecham się.

Kończę pogawędkę z nim i znów wracam do treningu. Teraz nie idzie im tak dobrze, bo po przerwie zapanowało wśród nich totalne rozluźnienie.

-Panowie, co jest?! – wołam zaraz po moim gwizdku. – Nie patrzycie co robicie, pachołki są cały czas poprzewracane. Pochwaliłam kapitana i jak widać już wrócił do chaosu na boisku.

-To przez ciebie – mówi niesłyszalnie stojąc obok mnie. – Poprawię się, obiecuję, pani trener – dodaje już tak, żeby każdy go usłyszał.

-Wracajcie do ćwiczeń.

Teraz znów widzę, że się przykładają do tego, co robią. Trening kończy się kilkanaście minut później. Zabieram swoje rzeczy i idę do auta. Czekam tam na Louisa. Przed nim wychodzi mój brat.

-Cześć siostra – mówi, kiedy podchodzi do auta.

-No hej braciszku – odpowiadam z uśmiechem.

-Czekasz na naszą gwiazdę?

-Tak, jedzie ze mną na obiad – odpowiadam, a on kiwa głową. – Słyszałam, że robicie dzisiaj jakieś oblewanie.

-No tak, ale ja nie idę.

-Czemu?

-Bo dopiero, co pogodziłem się z Amy, a o mało co i rano byśmy się też pokłócili.

-Rozumiem.

Po chwili zjawia się Louis, który gada z nami chwilę, a potem on wsiada do swojego auta i jedzie zaraz za mną do mojego domu. Teraz już nie jest tak fajnie jak rano, bo jedziemy wśród tłumu aut w ciągłych korkach. Na szczęście po kilkunastu minutach udaje nam się dotrzeć do domu.

-Jesteśmy! – wołam zaraz po wejściu.

-Widzimy! – odkrzykuje mój tata.

-Dzień dobry – mówi Louis.

-Jest już obiad, mamo?

-Tak, siadajcie.

Siedzimy wszyscy przy stole, jedząc wspaniałego kurczaka w sosie. Kiedy kończymy, odnoszę naczynia do kuchni.

-O czym dyskutujecie?

-O wczorajszym meczu. Chwalę twojego chłopaka.

-Piszą o tobie w gazecie – moja mama podaje ją Louisowi.

-No, jaka gwiazda – uśmiecham się na widok Louisa na boisku.

-Ty też tam jesteś – mówi moja mama tym razem do mnie, a ja zerkam na zdjęcie w rogu strony, gdzie jestem ja podczas kibicowania Tomlinsonowi.

-Ładnie wyszłaś – komentuje Louis.

-Co piszą? – podaje mi gazetę.

„To już drugi raz, kiedy widzimy Vanessę Paradise, trenerkę Doncaster Rovers, wspierającą kapitana właśnie tej drużyny. Czy aby na pewno łączą ich tylko sprawy zawodowe? Czy to już coś więcej?"

-Cholera – mówię pod nosem. – Jak zarząd to przeczyta to będziemy mieć problem.

-Już przeczytał – wtrąca mój tata. – Bez obawy, stwierdzili, że Louis wreszcie się ustatkuje i zacznie może jeszcze lepiej grać.

Oboje z Louisem jesteśmy w szoku. Wiadomo było, że nie damy radę cały czas ukryć tego, że nie tylko boisko nas łączy, ale tego się nie spodziewałam.

-A skąd wiedzieli, że to nie plotka? – pytam po chwili.

-No wiesz... wymsknęło mi się, ale nie powiedziałem, że jesteście razem.

Machnęłam tylko ręką i zaczęłam się śmiać. Mam tylko nadzieję, że drużyna się na razie nie dowie, bo może zrobić się nie fajnie. Najgorszym byłoby, gdyby media to zaczęły bardziej nagłaśniać, bo Lou po swoim debiucie jest oblegany przez dziennikarzy na wszystkich możliwych portalach i piszą o nim chyba już wszędzie.

-Będę się zbierał. Dziękuję za obiad. Pa – całuje mnie na pożegnanie.

-Nie przesadź tylko, bo jutro nie dam wam forów, zrozumiano?

-Tak, pani trener – odpowiada z taką powagą, że aż wybucha śmiechem.


Mrs. CoachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz