Rozdział XXI "Jak mogłem być taki głupi?"

2.3K 131 44
                                    

*2 miesiące później*
«JUSTIN»
Dokładnie za tydzień wyruszam w moją kolejną trasę koncertową. Trasę, na której chcę pokazać moim fanom, że powinniśmy odnaleźć w życiu swój cel. Nauczyć ich wiary w siebie i, że nie warto tracić nadziei. Chcę im pokazać, że wiara czyni cuda.
Siedzę w wytwórni i czekam na pewną osobę. Osobę, która jest od kilku ostatnich tygodni w moim życiu najważniejsza. Piękna, pomysłowa, dobra, słodka, zabawna, kochana wszystko w całości. Oh, o wilku mowa.
Wstałem z krzesła i podeszłem do niej jak najszybciej mogłem i wtuliłem się w nią chowając moją twarz w jej szyi.

–W końcu jesteśmy razem... - wyszeptałem a ona stała wtulona we mnie.

–Kupiłam sobie nowe buty! Pokazać ci? - zapytała z podekscytowaniem. Czy tylko mnie nie interesuje ta cała moda? Nie żebym miał to kompletnie gdzieś, ale... eh. Jeśli ją cieszą jakieś "nowe buty" to niech jej będzie.

–Jasne, proszę pokaż. - powiedziałem po chwili wpatrując się w jej oczy i i usiadłem na krześle poklepując moje kolano, aby dać jej znać żeby na nim usiadła, ale nie zrobiła tego. – Usiądź.

–Nie, nie! Nie mogę! To znaczy... spieszę się bo idę zaraz do klubu z Jessicą. Muszę się szykować. Pewnie i tak się spóźnię. - była taka podekscytowana pójściem do klubu? Serio? Mogłaby chodzić tam codziennie ze mną, a nie z tą blondynką.

–Ah... oczywiście. O której wrócisz? - zapytałem. Tak, Sarah jest imprezowiczką. Tak, Sarah. S a r a h - poznajcie moją dziewczynę.

–Hmmm... nie wiem. Może nad ranem, albo jutro po południu. Proszę wyślij po mnie twojego szofera. I... kilku ochroniarzy. Wiesz tak dla bezpieczeństwa. - wysapała, ucałowała mój policzek i wyszła.

Szczerze to było mi przykro. Przykro bo dziewczyna, którą kocham ostatnio za często mnie olewa. Za niedługo wyjeżdżam w trasę tak, jak wcześniej wspominałem, ale ona woli chodzić imprezować... no cóż.

Odblokowałem telefon i weszłam w galerię. Oglądałem nasze wspólne zdjęcia z wakacji w Hiszpanii, na gali AMAS, z różnych imprez, eventów, urodzin... wiem, że może pomyślicie, że jestem głupi wiążąc się z kimś po dwóch miesiącach, ale zakochałem się. Wpadłem po uszy jak gówniarz. Nie widzę świata poza nią, ale czasami się zastanawiam, czy to nie jakieś głupie zauroczenie. Między nami nie ma żadnych czułości. Nie doszło do niczego, nawet oddzielnie śpimy bo powiedziała, że przed ślubem nie ma seksu, wspólnego mieszkania. Teraz jest... nic. Muszę z nią porozmawiać, teraz.
Wszedłem w kontakty i szukałem jej i
imiona.
Adam
Becky
Chantel
Jessica
Frankie
Kenny
Livia 💋
Nico...

Livia. To jest już zupełnie inna bajka. Pewnie się zastanawiacie co z nią. Można powiedzieć, że... zostawiła mnie. Tak, to chyba odpowiednie określenie. Nigdy nie byliśmy parą w realu, ale chodzi mi o przyjaźń. Kilka dni po sylwestrze pojechała na fashion-week do Paryża. Byłem na nią wkurzony bo zostawiła mnie samego. Rozumiem, że to jej praca, ale zostawiła mnie kurwa w trudnym momencie mojego życia- po rozstaniu. Mam na myśli rozstaniu z Seleną. Tak, dalej za nią tęsknie. Gdy nie ma obok Livii myślę tylko o tej dziwce, nie potrafię kurwa wybić jej sobie z mojej głowy. To jest chore i popieprzone. Od tamtego momentu Llorens w ogóle do mnie nie dzwoniła, nie pisała. Nie mamy ze sobą kontaktu. Chciałbym to naprawić, ale Sarah i Liv nie za bardzo się lubią. Nie wiem co zaszło między tą dwójką, ale...
dobra nie.
To już przegięcie pały. Livia była dla mnie kimś ważniejszym i moja dziewczyna musi zaakceptować to, że ja też mam prawo mieć przyjaciół.
Nie zadzwonię do niej. Jestem za bardzo na nią wkurwiony. Gdyby jej zależało na naszych relacjach to też by do mnie zadzwoniła albo chociaż napisała. Przecież nie siedzi 24/24 na eventach i pokazach mody, nie jest robotem. Po prostu poczekam. Będę czekać aż w końcu do mnie zadzwoni i powie, że tęskniła tak bardzo jak ja za nią, a może nawet bardziej.
                          *       *       *
Siedzimy w salonie z Maejorem - moim przyjacielem - pijemy piwo i oglądamy mecz . Los Angeles Galaxy gra z New York Red Bulls. Jest 1:15, ale Sarah jeszcze nie ma. Wiem, że mówiła, że wróci rano, ale się kurwa o nią martwię, jasne? Mój humor jest bardziej zjebany niż jakiejkolwiek kobiety podczas okresu. Wysłałem z nią ochroniarzy, szofera kurwa wszystkich wokoło żeby zapewnić jej bezpieczeństwo, ale nadal jestem przejęty, że coś niespodziewanego może się wydarzyć.

–Nad czym się zastanawiasz? - zapytał *Brandon wpatrzony w telewizor i upijając piwo z butelki.

–Myślę nad Sarah... - westchnąłem. - Martwię się o nią. - Nigdy nie byłem przyzwyczajony do tego stylu stresu. Wszystkie dziewczyny które miałem do tej pory były jakieś... bardziej samowystarczalne i bardziej zaradne. Nie wiem kurwa o co mi chodzi!

–Ah, więc Sarah... no tak. - powiedział mój przyjaciel i kontynuował swoje wcześniejsze czynności.

–O co ci chodzi? - zapytałem.

–Justin... - westchnął ponownie. - Dobrze wiesz, że jesteśmy przyjaciółmi od dawna, mówimy sobie wszystko, nie mamy przed sobą tajemnic. Ty ufasz mi, a ja tobie. Przeżyłem z tobą te lepsze i gorsze chwile, ale nigdy się od ciebie nie odwróciłem, zawsze cię wspierałem.

–Do rzeczy. - powiedziałem. Ja też czasami lubię prawic komuś takie kazania, ale byłem a tej chwili za bardzo zdeterminowany. To nie czas i miejsce na takie coś.

–Po prostu... chodzi mi o to, że... - zatrzymał się na chwilę aby dobrze sformułować zdanie. - Myślę, że ta twoja Sarah cię wykorzystuje. A raczej tak jest.

–O czym ty pieprzysz?! - warknąłem w jego stronę, a moje serce zaczęło bić sto razy szybciej niż sekundę temu. Kurwa.

–Przede wszystkim się kurwa uspokój bo w przeciwnym razie ci nie powiem. Chłopie zejdziesz mi tu na zawał! - zrobiłem kilka głębokich wdechów. Na zewnątrz wyglądałem na bardziej opanowanego, ale w środku we mnie wrzało. Chciałem się w końcu dowiedzieć o czym on mówi.  - Więc. Wiesz, że zawsze staram się zapewnić ci bezpieczeństwo jeśli chodzi o tego typu sprawy. W klubie do którego poszła twoja dziewczyna pracuje mój przyjaciel. W pokojach do "zabawy" zamontowane są kamery. Wiem, że to nielegalne. To się dzieje w tej chwili. Mam przy sobie telefon. Wystarczy, że zadzwonię do niego i poproszę o udostępnienie materiału.

–Nie musisz mi tłumaczyć. Wszystko rozumiem. - westchnąłem i schowałem twarz w moich dłoniach. Ja pierdole to wszystko.

–Nie Bieber. Nie możesz znowu płakać. Spójrz prawdzie w oczy. Ona cie wykorzystywała. W ogóle... mam wrażenie, że ty jej w ogóle nie kochałeś. To było tylko zwykle zauroczenie. W twoim sercu jest ktoś inny. Może sam o tym nie wiesz, ale uwierz mi...

–Uwierzę gdy to zobaczę. Muszę to zobaczyć. - powiedziałem, wstałem z kanapy, poszedłem po klucze do mojego Bugatti i zacząłem ubierać buty.

–Co ty robisz? Gdzie ty się wybierasz? - pytał po kolei *Brandon.

–Powiedziałem przed chwilą. Muszę to zobaczyć na własne oczy. Jedziesz ze mną, czy zostajesz? - zapytałem wprost oczekując szybkiej odpowiedzi.

–Jasne, że jadę, ale co z ochroniarzami i...

–W dupie mam ochroniarzy, pośpiesz się lepiej!
                          *       *       *
–Ty dziwko jak mogłaś mi to zrobić!? - krzyknąłem wpadając do pokoju w którym moja dziewczyna, moja dziewczyna, powtarzam m o j a dziewczyna, jebała się, j e b a ł a się z jakimś skurwielem.

–Justin to nie tak jak myślisz, ja cię koch... - krzyczała, w pośpiechu ubierając swoje ubrania.

–Nie kłam, kobieto nie kłam w żywe oczy! Wszystko wiem! Oszukałaś mnie, jesteś nikim! Nie nawidzę cię...

–To co oni ci powiedzieli to kłamstwo! Nie możesz im wierzyć!

–Kłamstwem jest to, że teraz się tu z nim pieprzyłaś? Widziałem na własne oczy!

–Justin...

–Nie wypowiadaj nawet mojego imienia! Nie dzwoń do mnie, nie pisz. Zrywam z tobą! - krzyknąłem i wyszedłem z tego przeklętego pokoju z Maejorem u boku. Jak mogłem być taki głupi?
___________________________
rozdział niesprawdzony

Victoria's Secret Angel | j.b.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz